II. Czarownica

2K 121 38
                                    

- Wybacz, love. Gdzie moje maniery -skłonił się nieco.- Jestem Killian Jones, ale bardziej interesująco brzmi...

- ... Kapitan Hook, wiem -powiedziałam, nim zdążyłam ugryźć się w język.

- Doprawdy? Czyżby moja sława mnie wyprzedziła? -rzucił z zadowolonym uśmieszkiem.

- Nawet nie masz pojęcia... -mruknęłam pod nosem.

- Kim jesteś i co robisz na moim okręcie? Słyszałem, że ta kraina jest dosyć niezwykła, ale nie że kobiety spadają tu z nieba.

Ostatniemu zdaniu towarzyszyła salwa śmiechu pośród podsłuchujących nas piratów.

- Jestem Jena Morgan -oznajmiłam.- I nie mam zielonego pojęcia jak się tu znalazłam. Oglądałam sobie serial i nagle znalazłam się tutaj.

- Serial? -zdziwił się.- Co za serial?

- Nie ważne i tak nie zrozumiesz -rzuciłam i rozejrzałam się dookoła. - Więc... przybyłeś do Nibylandii bo Rumpelsztyk ci powiedział, że zabraknie ci życia by dokonać na nim zemsty za odebranie ci ręki? Kurcze... tobie to faktycznie odbiło na punkcie zemsty.

Obdarzył mnie spojrzeniem jakie przeznaczone jest dla ludzi chorych psychicznie. W sumie miał trochę racji, bo z tych całych nerwów zaczęłam paplać rzeczy, których nie powinnam.

- Jesteś jakimś medium, czy coś? -położył dłoń na szpadzie u pasa.

- Czy coś -wymamrotałam.

- Świetnie! -zawołał łapiąc mnie mocno za przeguby.- Panowie, mamy tu "czy coś", które umie czytać w myślach. Co więc zrobimy z czarownicą? -pchnął mnie w kierunku trapu.- Powinna przespacerować się po desce? A może... -przyłożył mi hak do gardła.- Poderżniemy jej gardło?

Inni piraci zbliżyli się i zaczęli wykrzykiwać swoje wulgarne propozycje tego co powinni ze mną zrobić. Czułam się osaczona i ogarniał mnie co raz większy strach, że faktycznie mogą mnie skrzywdzić. Próbowałam się wyrwać z uścisku Killiana, ale im bardziej się szarpałam, tym bardziej wbijał mi w skórę hak.

Nagle przez grupę piratów zaczął przeciskać się jeden, wykrzykując coś.

- Kapitanie! Kapitanie! -spomiędzy marynarzy wyszedł krępy mężczyzna w czerwonej czapce.

- Co jest tak ważnego, panie Smee? -rzucił od niechcenia.

- Kapitanie, dziewczyna może się nam przydać! Słyszałem trochę na temat krainy, do której się udajemy. Ten, który tutaj rządzi nie lubi nieproszonych gości. Możemy jednak zyskać jego przychylność oddając mu czarownicę.

-Nie jestem czarownicą! -krzyknęłam i korzystając z nieuwagi Hook'a uderzyłam go łokciem w żebra i odsunęłam się o parę kroków.

Zaraz jednak dotarło do mnie, że nie był to dobry pomysł, bo otoczyli mnie inni piraci z wyciągniętymi szpadami. Wówczas, gdy Kapitan i Smee pogrążyli się w szeptanej wymianie zdań, piraci zbliżali się z wolna posyłając mi lubieżne spojrzenia. Rozglądałam się, lecz znikąd pomocy.

- Panowie! -zawołał Killian, a ci opuścili szpady i pozwolili mu między sobą przejść ku mnie- Po krótkim namyśle stwierdzam, że pan Smee może mieć trochę racji w tym co mówi. Co za czym idzie -z pewnym siebie uśmieszkiem spojrzał mi prosto w oczy- panna Morgan musi pozostać w jednym kawałku... póki co -puścił mi oczko i wycofał się ze śmiechem do swoich towarzyszy- A teraz na stanowiska! Płyniemy do Nibylandii!

Nie tak dawno temu...Where stories live. Discover now