1. Ogród rozkoszy

143 20 3
                                    

Nim Bóg stworzył człowieka, powstał Eden, ażeby miał on, gdzie mieszkać. Rajski ogród rozciągający się dalej, niż zdolne jest to dostrzec oko ludzkie. Wiecznie zielony, w którym w bród jest jedzenia, picia i słońca. Jest tu wiecznie ciepło, za dnia jak i nocą, kiedy wielki, srebrny księżyc oświetla ścieżki, zezwalając na nocne wędrówki, lecz jego blask nie razi w oczy tych, którzy kładą się na wielkich liściach zebranych z drzew, aby odpłynąć w błogi sen.

Oto dom, który stworzył Bóg dla ludzi, aby pokazać im, jak bardzo ich kocha. Oto miejsce, w którym z prochu powstali pierwsi ludzie, a były ich setki. Różnili się wiekiem i wyglądem, ale wszyscy jednakowo kochali Stwórcę.

Za dnia ludzie śmiali się, jedli, pili i leżeli na soczystej, zielonej trawie, która rosła równo w całym ogrodzie.

Mieszkańcy Edenu najbardziej lubili przesiadywać dookoła Drzewa Życia o brązowej kłodzinie, zwężającej się ku górze, zwieńczonej pióropuszem pierzastych liści, z których te niższe opadają, a wyższe wznoszą się aż do błękitnego nieba. Zawsze strzegli go cherubini, uwielbiani przez ludzi. Nieśli oni ze sobą zawsze miłość i dobre słowo. Opowiadali cudowne historie głosami, które kołysały jak najpiękniejsza pieśń.

Tego dnia również ludzie siedzieli dookoła Drzewa Życia, jedząc owoce, śmiejąc się i bawiąc z innymi. Na wszystko to patrzył Archanioł Gabriel, któremu Bóg powierzył zadanie sprawowania opieki nad Edenem i zamieszkującymi go ludźmi. Obserwował ich zatem, bawił się z nimi, pilnował, by dobrze wykonać swe zadanie i nikomu niczego nie zabrakło. Widział malujące się zadowolenie na twarzach wszystkich dzieci Bożych, z wyjątkiem jednej tylko Ewy, która nie biesiadowała z innymi. Zaciekawiło go to, więc postanowił ją odszukać.

— Archaniele! Jaki piękny jest dziś dzień! — zawołał do Gabriela Abdiasz, opóźniając mu wędrówkę.

— Cieszę się, że słyszę te słowa, Abdiaszu — odpowiedział mu z uśmiechem, lekko przechylając głowę.

— Może opowiedziałbyś nam jedną ze swych anielskich opowieści?

— Myślę, że cherubini są lepsi w tym fachu. Ich poproście — poradził.

— Archaniele! — do rozmowy dołączyła się Berenike. — Ty tak rzadko nam coś opowiadasz, że już nie pamiętam, kiedy był ostatni raz!

— Obiecuję, że następnym razem coś opowiem. Teraz muszę jednak zrobić coś innego.

Archanioł, ku niezadowoleniu ludzi, opuścił centrum Edenu, by odszukać Ewę. Kobieta jak zwykle spacerowała między bujną i bogatą w owoce roślinnością ogrodu, i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie cel jej wędrówki — szukała ona końca ogrodu, ciekawa, jak daleko się on rozpościera i co znajduje się poza nim. Takie myśli nigdy nie przyszłyby do głowy żadnemu innemu mieszkańcowi zielonego raju. Nie ma przecież potrzeby opuszczania tego wspaniałego miejsca, jest w nim wszystko, czego do życia ludziom potrzeba.

Ewie jednak czasem przemykały różne pomysły przez głowę i chętnie przystępowała do ich realizowania. Martwiło to Archanioła Gabriela. Obawiał się, że nadmierna ciekawość sprowadzi na kobietę zgubę. Obserwował zatem całą jej wyprawę, a kiedy Boska córka przystała, aby najeść się malinami, których kilka krzaków rosło niedaleko niej, Archanioł postanowił objawić się Ewie, dlatego też pojawił się w całej swej okazałości przed nią. Aureola nad głową Gabriela świeciła, niczym słońce, a białe skrzydła i szaty odbijały ten blask i Ewa musiała zmrużyć oczy, aby móc na niego patrzeć.

— Dokąd idziesz? — zapytał ją głębokim głosem.

— Witaj, Archaniele — Ewa radośnie uśmiechnęła się do Gabriela — jakże miło cię widzieć! Rozglądam się po ogrodzie, podziwiam cudowności, jakie stworzył dla nas Ojciec. Czy chciałbyś się poczęstować malinami?

ZakochanieWhere stories live. Discover now