Wstęp cz.1

13 0 0
                                    

Jyugo

Siedzę sobie w celi dzień, jak co dzień kamery bacznie mnie obserwują, każdy ruch jest rejestrowany przez pięć pieprzonych pudeł. Moja cela z pozoru na taką nie wygląda no chyba, że przędze się za żółtą linie wtedy może połaskotać prąd o wyższym napięciu niż 230, nie raz próbowałem, ale potem za każdym razem kończyło się na igłach w siedzisku.

-Za chwile podamy ci jedzenie odsuń się od ,,granicy'' .- w celi zabrzmiał głos jednego z naukowców. Wykonałem polecenie drzwi otworzyły się a w nich stanął jakiś nowy profesorek w białym kitlu z metalową tacką w rękach. Gdy chciał podejść bliżej budynek zatrząsł się, przez co ta niezdara upuściła blachę idealnie na linie, co wywołało chwilowe spięcie zanim jednak przywrócili prąd zdążyłem przejść przez maszyny, które ograniczały moją wolność. Nowy spojrzał na mnie ze strachem w oczach nie mogłem tego nie wykorzystać.

-Ojojoj utknąłeś sam na sam z obiektem z piątego poziomu. A wytłumaczyli ci, chociaż czym to grozi?? - W jednej chwili przestraszony naukowiec wyciągną pistolet i wycelował go we mnie.

-Tak, dlatego przyszykowałem się na takie coś. - Odpowiedział.

-Haahaha takie zabawki to możesz zostawić sobie na poziom 3 albo i 2 nie na mnie. -Bez strachu przeszedłem przez jego pistolet i ciało, co spowodowało nie mały strach naukowca. Jednak zdobyły się na tyle odwagi by strzelić mi w plecy, kule przeniknęły przeze mnie i odbiły się od metalowych drzwi trafiając przy tym rykoszetem jajogłowego w nogę. - Na przyszłość czytaj kartoteki eksperymentów. Si ja. - powiedziałem to i przeszedłem przez zamknięte drzwi.- Wolność to, to nie jest, ale już lepsza sytuacja niż chwile temu. - Nagle rozbrzmiał alarm, korytarze zaczęły świecić na czerwono a za sobą słyszałem tupot butów o ziemię.

- Cholera szybcy są- nie czekając rzuciłem się biegiem przed siebie. Biegłem już dobre 10 minut i dostałem zadyszki - cholera tak się kończy bycie statycznym obiektem eh eh, wdech i wydech.- chciałem oprzeć się plecami o ścianę, ale przeleciałem przez nią lądując w jakimś pokoju z kilkoma komputerami.

- Oj coś dzisiaj szczęście dopisuje heeheh - podeszłemu do jednego z nich i próbowałem coś zrobić, ale poza tym, że znalazłem mapę 5 poziomu nic innego nie udało mi się zrobić no może poza jedną mała rzeczą mianowicie zawsze miałem słabość do czerwonych guzików. No w ten sposób spuściłem w każdym korytarzu drzwi przeciw pożarowe.

- Aha dla mnie to i tak nie wiele zmienia. Kolejny guziczek to z numerkiem 15 - na monitorze otworzyły się drzwi nr. 15

- Fajne to - zacząłem naciskać wszystkie guziczki jak popadło, po czym stwierdziłem że pora zwiewać stąd.

-Jeden korytarz drugi trzeci, cholera gdzie jest wyjście??- Po chwili za mną podniosły się drzwi przeciw pożarowe a przed mnie wybiegło kilkunastu ludzi ubranych na czarno z karabinami.

-Nie strzelać! Bynajmniej nie do mnie, ja być pokojowo nastawiony- i zaczęli strzelać opuściłem ręce- rany, jakie to nudne- drzwi dookoła zaczęły się podnosić, naukowcy za mną przypominali ser szwajcarski. Coś zaczęło kręcić minę w nosie - A, a ,a ,achiu .- Kichnąłem a jeden z czarnych upadł robiąc przy tym kałuże krwi. - O rany to nie specjalnie panowie nie bójcie sie - mówiłem i zmierzałem w ich kierunku, ale oni mnie nie słuchali zaczęli zwiewać nie, którzy jeden z nich strzelił do włącznika przeciw pożarowego- Jezu nie bawcie sie tymi drzwiami, bo jak będzie pożar to przestaną działać. Gdy już opadły przeszedłem przez nie z okrzykiem ,,Surprise'' , ale nikogo już nie było, no poza tym trupem. Pożyczyłem sobie od niego broń, może i nie umiem się tym obsługiwać, ale raczej się tym nie zabije. Chwile pobłądziłem i znalazłem schody i windę.

- Mam słabą kondycje wniosek nasuwa sie sam.- Wsiadłem do windy a tam jeszcze więcej trupów.- No panowie sztywna ta impreza. Ehh to było suche.- winda zatrzymała się a wyświetlacz pokazał 5 - 2 drzwi odtworzyły się a jakieś 16 metrów w głąb korytarza szalał jakiś potwór przypominający mieszankę niedźwiedzia z krokodylem i małpą.

- Ok, pomyłka.- klik , kolejne - Tu o dzień dobry- strzały w moją stronę - albo i nie - klik - coś uderzyło w dach windy. - Ktoś sie bawi w tajnego agenta czy co?? Po chwili winda zaczęła spadać, zatrzymując sie na samym dole niszcząc się przy tym. Ja nie odniosłem żadnych obrażeń w końcu nic nie jest w stanie mnie zranić, ma sie ten fart. Po dłuższej chwili wygrzebałem sie z szybu windy, który już raczej nie będzie używany. Gdy opuściłem go zobaczyłem, że na zgliszczach windy leży jakieś monstrum zdawało sie lekko oszołomione uderzeniem o ziemie, nie czekając podszedłem do kolejnej windy naciskając guziczek i grzecznie czekałem aż ta zjedzie. Po nie długiej chwili winda otworzyła się potwór zaryczał wracając do pełni sprawności, a ja wszedłem do windy ignorując postać, która w niej już była i nacisnąłem losowy guziczek, który miał sprawić, że będę jak najdalej od tego potwora tam za ściana.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 29, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The history of the gifted - historia utalentowanychWhere stories live. Discover now