Trece

449 25 7
                                    

Neymar podniósł się od razu jak poparzony i przywitał się przyjacielskim uściskiem z obcym mi człowiekiem. Wstałam z twardego i niewygodnego pomostu, czując, że jeszcze nie do końca jestem wśród żywych. 

- To ona? - zapytał nieznajomy jak gdyby mnie tu nie było, na co chłopak jedynie przytaknął ruchem głowy. - Rafael - ukłonił się przede mną, chwycił moją dłoń i lekko ucałował jej wierzch, co całkowicie wybiło mnie z równowagi. Nie miałam pojęcia, jak mam się zachować. Jedyne co czułam, to róż wkradający się na moje policzki.

- No już, nie pajacuj - Neymar lekko go ode mnie odepchnął. 

- Nie przypuszczałem, że będzie taka ładna - znów zwrócił się do chłopaka, mówiąc o mnie jak gdybym nie stała kilkadziesiąt centymetrów od nich. 

- Powiedziałem wystarczy! - wyraźnie się zdenerwował.

- Spokojnie - zaśmiał się nasz towarzysz, lustrując mnie wzrokiem. 

- Zabierzmy się do roboty. Gdzie masz auto? - burknął. 

- Tam - wskazał miejsce za drzewami, a Neymar ruszył w kierunku swojego samochodu. Wyciągnął z niego swoją torbę i moją pandę, wręczając mi ją. Uścisnęłam ją, czując słodki zapach waty cukrowej. Znów ruszył w stronę auta i zaczął je czymś polewać, kiedy ja i Rafael stojąc obok siebie przyglądaliśmy temu, co robi. Gdy wylał cały płyn wyciągnął zapałki, zapalił jedną z nich i rzucił w samochód, który zaczął płonąć. Szybko do nas pobiegł i cała nasza trójka wpatrywała się w płonące auto, kiedy nagle coś mnie tknęło.

- Moja sukienka! - wykrzyczałam przerażona i zaczęłam biec w stronę samochodu. Neymar od razu popędził za mną i zatrzymał mnie w pół drogi, łapiąc od tyłu w talii. Próbowałam się wyrwać, ale on był o wiele silniejszy. Uniósł mnie lekko nad ziemią i zaniósł na poprzednie miejsce, stawiając z powrotem na nogach. 

- Dlaczego to zrobiłeś?! Dlaczego?! Dlaczego?! - wpadłam w histerię i zaczęłam okładać pięściami jego klatkę piersiową. 

- Musiałem, oni za dobrze znają ten wóz - mówił tak jakby moje uderzenia w ogóle nie sprawiały mu choć odrobiny bólu. - Daj spokój, przecież ona nawet nie była ładna...

- Masz pojęcie ile jej szukałam? To była moja suknia ślubna a ty spaliłeś ją razem z tym głupim  autem! - krzyczałam, czując że do oczu napływają mi łzy. 

- Tylko nie głupim, lubiłem je. I znalazłbym ci sto razy ładniejszą sukienkę - wydawał się być zadowolony z siebie, a ja byłam na niego tak okropnie wściekła. Zdaję sobie sprawę, że to tylko kawałek materiału. Tylko albo aż... Ta biała suknia, o której marzyłam od maleńkiego była pewnego rodzaju symbolem, ale co on może o tym widzieć. - Idziemy - rzucił komendę i ruszyliśmy do auta Rafaela. 

***

- Daj spokój. Ile się będziesz boczyć? - Neymar odwrócił się na tylne siedzenie, by na mnie spojrzeć, ale jedynie posłałam mu mordercze spojrzenie. Sama nie mogłam uwierzyć, że było stać mnie na taki gest. - Przecież ona i tak do niczego się nie nadawała. Była cała w farbie... 

- Stary coś ty zrobił z jej sukienką? - odezwał się nasz nowy kompan. 

- Porwałem ją z kościoła, mając przy sobie pistolet pełen kulek z farbą i strzeliłem w nią kilka razy,  żeby było bardziej dramatycznie - powiedział to z uśmiechem na ustach.

- Nieźle! Szacun! Od zawsze byłeś moim mistrzem - oboje zaczęli się śmiać, a ja zjechałam lekko z siedzenia, odwracając wzrok i wlepiając go na widok za szybą. - A tak w ogóle to jak się bawisz z naszym Neymarem? - zagadał do mnie.

Mine II Neymar Jr. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz