1. Nie tak wyobrażałam sobie mój szósty rok /Blinny

267 17 3
                                    

Voldemort szykował swoją armię. Wojna już niedługo miała się rozpocząć. Ginny pakowała wszystko co wpadło jej w ręce. Musiała. Musiała uciec. Dobrze wiedziała, że rodzice jej nie zrozumieją i będą źli jak nigdy. Jedyną pociechę miała w swoim bracie Fredzie Weasley. On z George'm tyle razy podpadali rodzicom, że tamci już przywykli to ich wybryków. Jednak Gin w domu zazwyczaj była tą grzeczną. Co się działo poza nim lepiej nawet nie mówić.
To Fred wiedział o wszystkim. Wiedział z czym się zmaga jego siostra.  Ale czemu on?  Więc... George był zbyt zajęty swoją nową dziewczyną; Bill, Charlie, Percy oni już raczej żadko przebywali w rodzinnym domu. Ron - tu słów brakuje, kochany braciszek Ginerwy wolał jeść kurczaki niż się nią zamartwiać, przy okazji czasem wtrącając nochal w sprawy Harry'ego.
Idiota - pomyśłała... - Jak zwykle...
Tylko chwyciła różdżkę i kufer, wtedy pstryk! Teleportowała się pod dom - raczej dwór Zabini'ego.
- Cześć - burknęła gdy otworzył bramę - Muszę ci coś powiedzieć...
- Chcesz się wprowadzić - obejrzał się - Ekhem, ja nie wiem czy to już ten moment...
- Słuchaj, Blaise... Bo ja. Uciekłam z domu. Nie chciałam ci wspominać o tym w liście, to rozmowa na cztery oczy. Bo jestem w ciąży. Ty jesteś ojcem - dziewczyna buchnęła płaczem - Nie zadawaj głupich pytań jak w filmach, proszę
- Cichutko.... - mimo, że był lekko skołowany objął ją swoimi ramionami - Spokojnie, myślę, że mogłabyś zamieszkać u mnie. Urodzisz małego Blaise'a Jr!
- Hej, ej ej! Imię pozostawmy na deser! - uśmiechnęła się i lekko go pocałowała. Razem weszli do budynku.
- Ojcze, Matko - oznajmił Zabini kiedy znaleźli się w salonie - To Ginny, moja dziewczyna. Ginerwa Weasley
- Miło mi cię poznać. Jesteś czystej krwi, jednak zdrajczyni. Weasley - mruczała kobieta - Przeżyję jakoś
- Czy mogłaby z nami zamieszkać? Jej rodzina przechodzi mały kryzys.
- Ta ruda zdzira? Zamieszkać z NAMI?!
Mamy wesprzeć tych zdrajców?! Synku, dobrze się czujesz?
Zabini zamiast odpowiedzieć cokolwiek złapał Gin za nadgarstek i ruszyli do jego pokoju na piętro.
- Moja matka... Może tego niezaakceptować... - oznajmił
- No jakbym nie zauważyła. Nasz związek dla innych wydałby się nierealny co dopiero wspólne dziecko! - krzyczała
- Jesteś pewna...
- Tak jestem... Wykorzystałam miliard sposobów łącznie z mugolskimi! Ty musisz być ojcem, kto inny... Blaise, nie mogę teraz tak po prostu wrócić do domu, powiedzieć 'Hej wszystkim, wróciłam i będę mamą dziecka Zabini!'. Rodzice by mnie zabili! Poza tym nie wyobrażam sobie zabijać to
dziecko. Nie przekonasz mnie!
- Gin, porozmawiam z rodzicami. Czekaj tu - wyszedł.
- Synu, nie będę wspierał Weasley'ów. Cokolwiek by cię z nią nie łączyło nie mamy prawa jej pozwolić zamieszkać u NAS! Zrozumiano? Niech dama zostanie na na przykład tydzień. Później niech wraca. Powinna dać radę. Jeśli nie, eh najwyżej umrze - tłumaczył pan Zabini.
Blaise wybiegł z pomieszczenia kierując się do własnej komnaty.
Tam zastał swoją dziewczynę oglądającą jego obrazki z dzieciństwa.
- Oh, kochanie... Taki uroczy byłeś. W sumie to wciąż jesteś!
- Aha... O co chodzi? Ty też jesteś piękna tak by the way...
- Wiesz zastanawiam się jak ultra słodkie będzie nasze dziecko.
Chłopak tylko westchnął.
Półtora tygodnia później...
- Słuchaj, Gin... Ja nie dam rady z bachorem
- Co? Blaise? Pojebało? Nie nie nie zrywaj teraz ze mną? Proszę - w kącikach jej oczu zaczęły pojawiać się łzy. - NIE!
- Moi rodzice... Oni
- Ty chuju! Pierdol się! Niech twoja cała pierdolona rodzina zginie! Idź się pieprz! Oby Voldzio cię zabił, bo nie chce cię nigdy więcej widzieć! - ruda dosłownie darła się. Po czym wybiegła z dworu Zabinich.
Biegła. Biegła. Nie przestawała. Aż dobiegła do Nory. Bez zastanowienia wpadła jak burza.
- Na brodę Merlina! Dziecko! Ginny! Gdzie byłaś?! - pani Weasley rzuciła się swojej córce w ramiona - Moje biedactwo!
- Kocham cię, mamo! Przepraszam... Przepraszam - cały czas szlochała
- Ale, ale... Gdzie się podziewałaś? - zapytała matka - Cały głupi tydzień cię nie było!
- Przepraszam. Byłam u Charlie'go...
- Wszystko w porządku?
- Nic mi nie jest mamo! - wykrzyknęła i udała się na górę do swojego pokoju gdzie zastała Hermionę. Płaczącą.
- O! Gin. Fajnie, że udało ci się znaleźć czas dla rodziny... Coś trochę cię nie było. - zaczęła - Tak się składa, że przyjaciele czasem się nawzajem potrzebują. Ronald i Harry są zajęci i tak poświęcają mi czas. Ty? Uciekasz, żeby się przewietrzyć! Co z tego, że nie mam nikogo? Masz ważniejsze rzeczy jak... Jak... Jak co? - szatynka przerwała
- Dziecko! A teraz proszę wypad do kuchni! Kolacja jest! Żegnaj, wariatko
- Co? Wal się dziecko! - Hermiona wyszła z naburmuszoną miną.
Kilka dni później kiedy Harry, Ron i Hermiona wyruszyli na poszukiwania Horkruksów Ginny wróciła do Hogwartu. Wszyscy uczniowie byli przestraszeni. Może większość. Dziewczyna udała się do swojego dormitorium. Gdzie zastała Lunę.
- Hej, Luna. Co ty tu robisz? - zdziwiła sie
- Chwilowo mieszkam. Kilkoro uczniów nie przyjechało. Dobra kilkunastu. Ech, kiludziesiąt.... I no wiesz wyszło jakoś tak, że teraz mieszkam w wieży Gryfonów. Też powiedziano mi abym w pierszym miesiącu pomogła Gryffindor'owi bo jestem Krukonką - inteligencja... - wytłumaczyła blondwłosa
- Aha. Fajnie wiedzieć. Jak. Tam. Życie?
- W porządku. Nie boję się Voldemorta. Mam gdzieś co zaplanował i co chce zrobić. W sumie to nie przyjechałam aby się normalnie uczyć. Wrócę jeszcze na chwilę do domu. Myślę, że to dopiero za jakiś czas. Hmmm.... Co u ciebie?
- Aaaaa no świetnie... - „Poza tym, że urodzę małego bachora" - dodała w myślach.
- Nie widać jesteś trochę blada - oznajmiła Luna. Wtedy Ginny szybko wybiegła do łazienki. - Co jest?
- Chyba zjadłam coś niezdrowego. Muszę odpocząć. -odparła i położyła się na swoim łóżku.
- Pewnie. To ja wyjdę, będzie ci lepiej samej. Zaraz wracam, pa! - rzuciła i wyszła.
Minął miesiąc. Luna zdąrzyła wyjechać, ale do dormitorium rudej zdążyli przenieść Pansy Parkinson.
- Hej, wiewióro - powiedziała ciemnowłosa wchodząc do pokoju.
- Hej, żmijo - odcięła się Weasley
- Słuchaj. Co powiesz na koniec docinek? Nie musimy być od razu BFF's, ale chociaż się tolerujmy.
- Wchodzę w to. Wiesz, Granger okazała się suką... Może ty będziesz lepszą kumpelą - odparła młodsza z dziewczyn.

Sick of losing soulmatesWhere stories live. Discover now