KULE

30 4 1
                                    

Musiałem się z nią pożegnać. Ale list nie wystarczał. Musiałem się z nią spotkać. Ale bałem się. Tak. Naprawdę się bałem. Ale nie śmierci. Nie głodu. Nie perspektywy ukrywania się. Ale jej wzroku który mówi "Nie odchodź. Nie zostawiaj mnie". Nie wiem czego tak naprawdę wtedy chciałem. Może już po prostu ta wojna mnie przerosła. Może to powstanie było taką moją cichą formą samobójstwa? Nie wiem. Ale wiem, że byłem wtedy zwykłym dwudziestoletnim chłopakiem, który chciał kochać dziewczynę i odzyskać przyjaciół których tak okrutnie odebrali mu Niemcy. Najpierw Zbyszek, potem Piotr, potem Rudy, Alek, Zośka. Niechciałem już patrzeć na śmierć bliskich. I paradoksalnie zdecydowałem się pójść do powstania. Sam nie wiem, czy chodziło mi bardziej o odzyskanie wolności, czy o to, że mogę zginąć.  Może i o to, i o to? Wreszcie zdecydowałem się do niej pójść. Kiedy stanołem przed jej drzwiami i chciałem zapukać, drzwi się otworzyły. Zza nich wyłoniła się czarnawa czupryna brata Nadii. Wyszedł do mnie. Powiedział, że po moim liście sprzed tygodnia Nadia się załamała.
- Ona już raz Cię pochowała Staszek. Drugi raz twojej śmierci nie przeżyje.
- Ale...
- Kochasz ją?
- Wiesz że tak.
- A jak zginiesz?
- Dla tego chciałem się z nią pożegnać.
- Mogłeś nie wysyłać tego listu. Już się z nią pożegnałeś. Jeśli zginiesz drugi raz...Ona tego nie przeżyje. Nadia Cię kocha.
- Obiecałem jej.
- Co?
- Że ułożymy sobie życie. Po powstaniu. Razem.
- Źle zrobiłeś. Jak umrzesz...
- A jak nie umrę?! Mam o niej tak po prostu zapomnieć?!
- Jeśli ją kochasz, to tak. Dla niej tak będzie lepiej.
W końcu zmienił temat.
- Czyli będziesz walczył?
- Tak.
Po tych słowach odszedłem. Wiedziałem, że nic już nie zrobię. Ale nie pogodziłem się z tym. Moje serce było rozstrzelane przez kule które wystrzelał ku mnie Adam.

Loves never diesWhere stories live. Discover now