KONIEC cz.2

316 25 11
                                    

Bo miało wyjść dramatycznie, ale wattpad jest głupi i nie publikuje mi tylu słów...


- Jak wyjdziemy z tego cało, to na bank będę przeziębiona – powiedziałam ni to do naszej grupki, ni do siebie.

Biegliśmy w zupełnej ciszy nie oglądając się za siebie. W każdym momencie mogliśmy zostać ponownie zaatakowani przez rozszalałego Vincenta. Nie chciałam stawać z nim oko w oko, bałam się. Bałam się, że mnie zabije, że stracę wszystkich, których kocham. Cholernie się bałam.

Gdy wybiegliśmy z lasu, ujrzałam przed nami upragniony most, pod którym kotłowała się istna piekielna mieszanka zimna i strachu. Rzeka sama w sobie nie była straszna, jednak myśl, że mogłabym do niej wpaść i utopić się...

- Zaraz za mostem jest bunkier – powiedział Alucard. - Victoria, weź Pipa i ruszajcie przodem. Ukryjecie się.

- Czyli reszta należy do nas? - podniosłam na niego ciekawy wzrok.

- Zakończymy w końcu tę dziecinną zabawę – stwierdził hardo.

Przy Alucardzie, w niektórych momentach czułam się jak bezbronne i naiwne dziecko, którym co dopiero byłam. Słabość ogarniała mnie całą i kontrolowała moje ciało, bezwiednie poruszając miękkimi kończynami. Wtedy było najgorzej, bo nie mogłam nad niczym panować.

- Idźcie! - powiedział do nich ostrym, ponaglającym tonem.

Spojrzałam na oddalających się przyjaciół, smutniejąc.

- Mamy kilka chwil na oddech – Alucard skrzyżował ręce na piersi.

- Ja mam – sprostowałam, zwracając się ku niemu. - Ty jesteś martwy.

- Jakże mógłbym zapomnieć, kiedy przypominasz mi o tym na każdym kroku.

Zaśmiałam się. Choć na chwilę mogłam oderwać myśli od śmierci.

- Wybrałaś w końcu walkę o życie – spięłam się, kiedy wampir zaczął mówić takim poważnym tonem. - I teraz się boisz.

- To wiadome! - wkroczyłam wolnym krokiem na drewniany most, zaciskając dłonie w pięści. - Każdy się boi. Nawet ty!

- Ja się nie boję.

- Oczywiście, że się boisz. Nie pokazujesz tego, ale też czasami odczuwasz strach.

Zamilkł, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że mam rację. Stwierdzenie, że boi się o mnie było samolubne, ale prawdziwe. Nie chciałam mówić tego na głos, ale wampir i tak odczytał moje myśli, posyłając mi pocieszający uśmiech. Woda pod naszymi nogami kotłowała się jak w garnku. Z mętnej przepaści wyłaniały się stare i długie korzenie drzew, woda wymyła dość spory kawałek ziemi, przez co rów nie był stabilny i osuwisko mogło być naprawdę niebezpieczne w czasie takiej pogody.

- Wiem, że faceci są twardzi, ale moglibyście czasami przyznać się do swoich słabości, podzielić się obawami czy coś w ten deseń – machnęłam teatralnie rękoma, idąc wpatrzona w drewniane deski mostu.

- A co by to dało? - spytał zadziornie wampir.

Spojrzałam na niego z wyrzutem.

- No nie wiem?! - uniosłam nieco głos. - Może wiedziałabym czasami jak mam zareagować, jak ci pomóc, albo coś podobnego. Nie jesteś twardy jak skała, masz serce – martwe, tak mi się zdaje, ale jednak je chyba masz – spojrzałam na niego z zapytaniem. - Masz?

Alucard ponownie tego samego dnia poczochrał moje włosy. Zaczęłam przyjmować tą pieszczotę z aprobatą.

- Mam – uspokoił mnie. - Ale nie musisz się o mnie martwić. Jak już powiedziałaś, jestem martwy. Nie można mnie zabić.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 24, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

HermesWhere stories live. Discover now