Rozdział VIII - "Wstyd"

602 57 21
                                    

Atmosfera przy kolacji była tak ciężka, jakby powietrze wokół nas zostało zastąpione opiłkami żelaza. Wujkowie musieli to zauważyć, bo pierwsze pytanie jakie padło, to czy wszystko w porządku.

-Natalie jest zła, bo ma okres – powiedział Kastiel, wzruszając tylko ramionami. Zjeżyłam się i rzuciłam mu mordercze spojrzenie.

-Baaardzo zabawne – mruknęłam, patrząc w stronę kuzyna. -A może mam cię po prostu dość, bo jesteś idiotą?

-Spokój! - wujek uderzył dłonią w stół, przez co oboje z Kastielem podskoczyliśmy na swoich krzesłach. -Nie wiem, co doprowadziło was do takiego stanu, ale nie życzę sobie takich sytuacji przy kolacji!

Nie byłam przyzwyczajona do tego, że podnoszono na mnie głos. Już miałam coś mu odpowiedzieć, jednak widząc błagalny wzrok cioci, zaniechałam tego pomysłu.

Do końca kolacji panowała osobliwa cisza, zakłócana jedynie przez stukot widelców o talerze. Zjadłam jedynie połowę swojej porcji, więc przez większość czasu zwyczajnie patrzyłam w swój talerz, a od czasu do czasu grzebałam w jedzeniu.

Wczorajsza upojna noc, dzisiejszego ranka przerodziła się w prawdziwą awanturę, która swój finał znalazła dopiero po szkole. Najpierw chodziło tylko i wyłącznie o to, do czego doszło między nami. Jakby tego było mało, Kastiel przez przypadek usłyszał moją rozmowę z Natanielem, odnośnie naszego jutrzejszego wyjścia. Nie był zadowolony, co jasno i klarownie przedstawił mi, gdy tylko przekroczyłam próg domu.

Kiedy mogliśmy opuścić jadalnie, pierwsza wybiegłam z kuchni i zamknęłam się w pokoju. Oparłam się o drzwi i odetchnęłam z ulgą, osuwając się na podłogę. Siedziałam tak przez chwilę, a potem wstałam, zapaliłam światło i skierowałam się do łazienki, gdzie czekał na mnie test ciążowy.

Po zobaczeniu jednej kreski, supeł, który zagnieździł się w moim żołądku, po prostu zniknął.

Wyrzuciłam to do śmietnika i umyłam ręce. Na lustrze zawiesiłam sobie karteczkę, żeby w niedzielę wieczór wynieść śmieci. Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć, bo rozpoczęłaby się seria niewygodnych dla mnie pytań.

Resztę wieczoru spędziłam w pokoju. A to na czytaniu książki, a to na rysowaniu, a to na eksperymentach z „Zestawu młodego chemika". Coś źle ze sobą zmieszałam, przez co mieszanka zaczęła bulgotać, a ostatecznie zniszczyła probówkę i zrobiła pobojowisko na biurku. Wszystko było w białej pianie. Ktoś zastukał do moich drzwi.

-Czego chcesz? - zapytałam, widząc w progu mojego kuzyna. Starł mi coś z policzka.

-Ładnie się tutaj zabawiasz.

Dopiero po chwili dotarł do mnie sens jego słów. Już miałam mu zamknąć drzwi przed nosem, jednak zdążył je chwycić.

-Możemy porozmawiać, proszę?

-Proszę? - powtórzyłam za ni niczym echo. Niechętnie, ale wpuściłam go do pokoju.

Kastiel usiadł na moim łóżku, podczas gdy ja kursowałam między łazienką a biurkiem. Starałam się unikać leżącego na podłodze szkła. Kiedy udało mi się doprowadzić biurko i znajdujące nieopodal przedmioty, do stanu względnej używalności, zeszłam na dół. Wujostwo oderwało wzrok od telewizora.

-Rozbiłam probówkę – powiedziałam, wchodząc z szufelką z powrotem na górę.

-Rozumiem, że nie chciałaś, aby to wszystko tak się odbyło.

-To nie powinno się nigdy odbyć – stwierdziłam, zamiatając szkło na szufelkę. -I proszę, nie wracajmy już więcej do tego.

Przez cały dzień rozmyślałam o tym, co się wczoraj stało i doszłam do pewnych wniosków. Kastiel potrzebował pocieszenia, a że ja byłam akurat pod ręką, nie omieszkał się tego wykorzystać. Dla dziewczyny ze złamanym sercem i z kilkoma problemami, które wciąż oczekiwały na swoje rozwiązanie, chwilowe zapomnienie było jak najbardziej na rękę.

Chociaż z drugiej strony nie potrafiłabym zliczyć, ile razy podczas tych czterech miesięcy to ja chciałam go pocałować. Miałam ku temu wiele okazji, jednak zawsze rezygnowałam.

Dlaczego akurat to mnie spotkał ten zaszczyt, zakochania się we własnym kuzynie.

-I co? Chcesz udawać, że nic się nie stało? - zapytał obruszony moimi słowami.

-Nie muszę tego udawać. Przecież NIC takiego się nie stało – specjalnie położyłam nacisk na słowo „nic". Byłam dość dobra w ukrywaniu uczuć, kiedy z kimś rozmawiałam.

Ale chyba nie tyczyło się to Kastiela, który potrafił ze mnie czytać jak z otwartej księgi. Odwróciłam się do niego plecami, pod pretekstem składania tego, co zostało z zestawu.

-To było chłodne z twojej strony.

-Słucham? - zapytałam, ponownie odwracając się w jego stronę. -Co masz na myśli?

-Wiesz, nigdy nie przypuszczałem, że możesz być taka chłodna. W szczególności dla kogoś, komu powiedziałaś, że go kochasz...

Czułam się tak, jakby rozerwał mi serce na pół, chociaż z drugiej strony miał rację. Traktowałam go chłodno, ponieważ nie umiałam sobie poradzić.

-Możesz przestać? - zapytałam, a w oczach zalśniły mi łzy. O dziwo, nie był to mój as w rękawie, żeby wzbudzić w nim poczucie winy, czy coś w ten deseń. -Nie rozumiesz, że jest to dla mnie dość trudne? To nie jest coś, do czego można przyzwyczaić się w jeden dzień – przełknęłam zły. -To jest coś, do czego n i e da się przyzwyczaić.

-Przecież nie narzucam ci presji – próbował do mnie podejść, jednak zatrzymałam go. Po moich policzkach zaczął spływać wodospad łez.

-Nie zbliżaj się do mnie nigdy więcej – zwiesiłam głowę, a moim ciałem wstrząsnął szloch.

-Natalie...

-Powiedziałam, nie zbliżaj się! - wybuchnęłam, a po chwili zrobiło mi się głupio. Kastiel był wstrząśnięty. Po chwili spochmurniał. Uniósł ręce w geście kapitulacji.

-Spoko, więcej do ciebie już nie podejdę – poszedł w stronę drzwi. Zanim wyszedł, rzucił jeszcze przez ramię.

-Od dziś dla mnie nie istniejesz.

You're the oneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz