A może to po prostu wina twojego skrzywionego umysłu, co?

Peter przetarł dłonią twarz i opierając się o stół w kuchni, usiadł na krześle z głośnym stęknięciem. Miałam nadzieję, że boli go każdy mięsień ciała.

— Kac? — zapytałam tonem pełnym jadu. Och, wierz mi, nie żałowałam sobie.

— Słuchaj, Jo, strasznie cię przepraszam. To nie tak miało być.

— To ciekawe — prychnęłam zirytowana. Skrzyżowałam ręce i spojrzałam na niego ponaglająco. Patrzył jednak na swoje dłonie, jakby chciał z nich wyczytać jakąś odpowiedź. Typowy Peter. — Co w zasadzie zamierzałeś osiągnąć, przychodząc do mnie w takim stanie? I w ogóle jak śmiałeś, Peter?! Powiedziałam ci przecież, że nie chcę cię więcej widzieć!

Znów nie mogłam się powtrzymać przed podniesieniem głosu, chociaż lepiej by było, gdybym opanowała emocje. Nie należałam jednak do spokojnych osób, dobra? Działałam impulsywnie, owszem, ale cała ta sytuacja była tak irracjonalna, że inaczej się nie dało.

— Nie zamierzałem ci się narzucać, Jo — mruknął, nawet na mnie nie patrząc. Gdyby nie to, że byłam właśnie na niego tak wściekła, pewnie dałabym się przekonać tym skruszonym głosem. — Naprawdę mi przykro, że tak wyszło. Chciałem dać ci czas, żebyś to wszystko przemyślała i może... Po prostu poniosło mnie, bo nie mogłem znieść myśli, że myślisz o mnie najgorzej.

Uniosłam brew w niedowierzaniu. Przez chwilę miałam ochotę się roześmiać, ale tego nie zrobiłam. Zaczynałam dochodzić do wniosku, że to wcale nie ze mną było coś nie tak, tylko najwyraźniej to z nim był największy problem. Po prostu trafiłam na natręta, który nie rozumie słowa „nie"!

Stwierdziłam, że muszę zmienić podejście. Chociaż nie bardzo mi się to podobało, usiadłam naprzeciwko niego przy stole w kuchni. Nadal jednak siedział pochylony.

— Daj mi spokój, Peter. Nic między nami już nie ma. — Powiedziałam to spokojnym głosem i chyba to dotarło do niego bardziej niż moje wcześniejsze krzyki.

Podniósł wzrok i spojrzał na mnie jakoś dziwnie. Nie podobało mi się to.

— Jo, błagam...

No proszę, błagający mnie facet. Nie powiem, żeby nie połechtało to mojego ego. Owszem, jakkolwiek brzydko to nie brzmiało, czułam się wtedy nad nim górą. Co jednak było ważniejsze, Peter się po prostu kompromitował.

— Peter, nie rozumiesz? To, czy mnie zdradziłeś, czy nie, nie ma żadnego znaczenia. Sama ta sytuacja nas od siebie oddaliła i nie ma już powrotu.

Nie ma, nie było i nie będzie. Nie rozumiałam, dlaczego on nie jest w stanie zaakceptować naszego rozstania. Nie było w końcu między nami jakiejś szalonej, porywającej relacji. Rany, spotykaliśmy się jedynie niecały miesiąc i owszem, wszystko się układało, ale bez przesady. Dlaczego tak bardzo się mnie uczepił i chciał do mnie wrócić? To wszystko nie miało sensu. Tak bardzo chciałam, żeby dał mi już spokój. Żebym mogła powrócić do swojego normalnego życia przed jego poznaniem.

I żebyś mogła zadzwonić w końcu do Walta!

Chociaż z drugiej strony, nie, nie chciałam wrócić do mojego poprzedniego życia. To oznaczałoby, że dalej musiałabym tkwić w przekonaniu, że gdzieś tam nadal czeka na mnie kariera modelki, a w gruncie rzeczy porażka relacji z Peterem uświadomiła mi po części, jak bardzo nadal się oszukiwałam. Może Peter też tkwił w jakimś kłamstwie, które uroił sobie w głowie i był przekonany, że tylko ja jestem mu przeznaczona?

W każdym razie mniej więcej wtedy, kiedy siedziałam w części kuchennej mojego mieszkania i patrzyłam z góry na skacowanego, zgarbionego Petera, uświadomiłam sobie, że powinnam przyjąć propozycję pracy od Hellen i jak najszybciej zadzwonić do Walta. Koniecznie w tej kolejności.

Goodnight Mr. SweetheartWhere stories live. Discover now