Rozdział V - "Cheerleaderki" cz.I

677 64 7
                                    

Mały remont opowieści. Poszłam nie w tym kierunku gdzie trzeba, więc zrobiłam delikatny porządek. Póki co będzie bez dram ;) //A.M.N

♣♣♣


Żeby chociaż na chwilę oderwać się od pozytywek, relacji rodzinnych z krewnymi od strony mamy, i faktu, że nie mogłam tańczyć, postanowiłam...tańczyć.

Dobrze widzicie. Postanowiłam ponownie zacząć tańczyć. Jednak nie chciałam wrócić do baletu – i tak w pobliżu nie było szkoły, a jeżdżenie w te i we wte było ponad moje możliwości finansowe. Dlatego też postanowiłam założyć w szkole zespół cheerleaderek.

Tylko...w tym celu potrzebowałam porozmawiać z dyrektorką. Albo z Natanielem. Albo z Melanią. Sęk w tym, że z horyzontu zniknęła cała trójka. Przebiegłam całą szkołę wzdłuż i wszerz, jednak nie wpadłam na nikogo, kto mógłby mi pomóc.

Kiedy przechodziłam obok klasy B, czyjeś silne ramiona wciągnęły mnie do środka.

-Zwariowałeś? - zapytałam, kiedy zobaczyłam roześmianą twarz Alexego.

-Nie zmęczyłaś się jeszcze tym bieganiem? Już któryś raz widzę, jak przemierzasz ten korytarz... - powiedział, siadając na ławce. Oparłam się o drzwi i pomasowałam kark.

-Jestem. Ale pilnie potrzebuję porozmawiać z dyrektorką.

-Nic z tego – powiedział, przeczesując niebieskie włosy. -Pojechała na jakieś szkolenie. Ma być nieobecna przez cały dzień.

Zastanowiłam się.

-Nataniel?

-Zapytaj Armina. To jego przyjaciel.

-Gdzie jest Armin?

-Zapewne z Natanielem.

Zgromiłam go spojrzeniem, na co on się promiennie uśmiechnął. Ostatecznie stwierdziłam, że poszukam ich później i usiadłam obok Alexego. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w pustą tablicę.

Cisza przedłużała się coraz bardziej, jednak żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. W głowie zaczęłam robić spis ewentualnych dziewczyn, które mogłyby być w składzie. Z pewnością byłaby w nim Amber wraz ze świtą. Może i były wredne, złośliwe, wykorzystywały i uprzykrzały życie innym, jednak wyglądały na cheerleaderki. Może jeszcze Pryia by się zgodziła. Su pewnie też by chciała. Myślałam nawet o Rozie, jednak sądziłam, że ona wolałaby się zająć kostiumami. Ewentualnie Kim, chociaż ciężko byłoby ją namówić do noszenia sukienki przez kilka godzin. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie.

Jednak bez zgody dyrektorki z planów nici. Musiałam westchnąć, bo Alexy zaczął mi się bacznie przyglądać.

-Coś nie tak? Wyglądasz na smutną...

-Raczej na zestresowaną. Mam pomysł, ale nie wiem za bardzo jak go wcielić w życie. Potrzebuję do tego dyrektorki, ale skoro wyjechała...

-Zdradzisz mi ten pomysł – zrobił oczka kota ze Shreka. Uśmiechnęłam się i odepchnęłam od siebie jego twarz na długość ręki.

-Chciałabym stworzyć zespół cheerleaderek. Mogłoby być to ciekawe urozmaicenie.

-Z tym może być ciężko – powiedział i wyraźnie spochmurniał. -Nikt w szkole nie umie tańczyć.

-Alexy – popatrzył na mnie. -Ja umiem tańczyć.

-Jesteś po kontuzji. Ty n i e możesz tańczyć.

-Jest różnica między tym, że nie mogę tańczyć BALETU, a nie mogę tańczyć WCALE.

-I tak to nie jest dobry pomysł.

Dokładnie to samo usłyszałam od Kastiela, kiedy wczoraj wieczorem wpadłam na ten pomysł. Okej, rozumiem. Kontuzje są zazwyczaj beznadziejne i trzeba uważać, żeby nie zrobić sobie większej krzywdy niż to tej pory.

Ale to też nie znaczyło, że powinnam się zamknąć w pokoju i bawić się w młodego chemika. Może powinnam postawić im takie ultimatum. Albo tańczę i ewentualnie robię sobie krzywdę, albo wysadzam w powietrze dom, pod pretekstem znalezienia serum niewidzialności.

Z dwojga złego wolałam pierwszą opcję.

-Dobry czy też nie i tak dziś tego nie załatwię. Na razie idę zasięgnąć opinii jeszcze jednej osoby.

-Idziesz zapytać Nataniela, czy jest to dobrym pomysłem?

Zatrzymałam się wpół kroku i zachichotałam.

-On powie to samo co ty i Kastiel. Jedyną osobą, która stanie po mojej stronie jest Lysander.


You're the oneWhere stories live. Discover now