Run, darling, run

19 1 0
                                    

Krew z rozciętego nadgarstka powoli spływała jej po dłoni, formując Ostrze. Wszędzie wokół tłoczyły się demony, ale nie martwiła się o siebie. Musiała dotrzeć do przyjaciół, musiała chociaż spróbować im pomóc.

***

Val spojrzała w lustro. Nie pasowała tu. Wszędzie dookoła bawili się nieludzie - piękni i pociągający - w czerwonym świetle niepokojąco błyskały blade twarze wampirów, przy barze stado lykantropów adorowało lamię, satyr opowiadał sprośne żarty, a sukkuby robiły to, co sukkuby robią najlepiej.
A ona stała tam, biedna i nijaka, bojąc się wrócić na salę. Była ładna, ale nie na tyle, żeby konkurować z nieludźmi i w swoim mniemaniu miała zdecydowanie za duży i za prosty nos. To nie był jej świat, choć tak bardzo chciała go odkryć i znaleźć istoty do niej podobne, więc czemu teraz tak się denerwowała?
Odetchnęła głęboko kilka razy, próbując pozbyć się nudności.

- Ej! - drzwi toalety otworzyły się gwałtownie, a do środka wszedł wysoki chłopak o jasno-brązowych włosach.
- Kem, debilu! - syknęła pokryta łuskami dziewczyna, która stała najbliżej drzwi - To damska toaleta.
- To dobrze, bo akurat tak się składa, że szukam dziewczyny. Nie patrz tak na mnie... Konkretnej. Taka niska, ciemne włosy, zielone oczy...chyba. - chłopak zaczął wyglądać zza łuskowatej - Hej, ty! Tak ty, Nefilim.

O ile Val dotąd miała jeszcze nadzieję, że to nie o nią chodzi, tak po usłyszeniu słowa 'Nefilim' straciła wszelkie wątpliwości. Zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu ewentualnej drogi ucieczki i pluła sobie w brodę, że taka sytuacja zastała ją akurat w toalecie, z której dróg ucieczki zbyt wiele nie było. Broni też żadnej nie miała, a ojciec nigdy nie nauczył jej dobywać Ostrza. Była więc, nie tylko osaczona, ale również bezbronna. Nic, tylko pozazdrościć.

- Wypad stąd, Kem. - burknęła lamia, pojawiając się za chłopakiem - Nie wiem co kombinujesz, ale natychmiast stąd wyjdź.
- Geez, Bohra. Przecież nic jej nie zrobię. Chcę tylko pogadać...
- Ty zawsze chcesz tylko pogadać.

Val zaskoczyła reakcja lamii. Nie była pewna, czy dziewczyna chciała ją obronić, czy tylko zirytowało ją zachowanie Kema.

- Ona jest Nefilim, Bo... Z kim będzie bezpieczniejsza, jak nie z nami? Ze swoimi. Łowcy nadal szaleją.
- Nefilim..? - odezwała się w końcu Val - Jesteś Nefilim?
- Niestety jest. Typowy synalek demona. - syknęła Bohra.
- Przesadzasz, skarbie... Nadal masz mi za złe tamtą ucieczkę?
- Tak, mam. Zamknij się i znikaj.
- Geez, Bo.
- Wypad!

Kem westchnął ciężko i w końcu wyszedł z toalety. Lamia patrzyła drzwi nienawistnie jeszcze przez chwilę, po czym przysunęła się do Val.

- Wszystko ok? - zapytała, a Val kiwnęła głową - Jestem Bohra. Gdyby ten dupek ci się naprzykrzał, to daj mi znać. Będę przy barze. - rzuciła i ruszyła do wyjścia.

Gdy w końcu Val otrząsnęła się z szoku i wyszła na korytarz, spostrzegła Kema, nonszalancko opartego o ścianę. Chciała szybko go wyminąć, ale złapał ją za ramię.

- Hej, poczekaj.
- Zostaw mnie. - dziewczyna próbowała się wyrwać, lecz uścisk Kema był silny.
- Spokojnie, przecież nic ci nie zrobię. Przysięgam, że nie jestem Łowcą Dusz. Nefilim, pamiętasz?
- Nefilim, czy nie, nie znam cie koleś. I robisz wyjątkowo złe pierwsze wrażenie.

Chłopak zaśmiał się cicho, co skonfudowało Val. Dziewczyna przestała się rzucać.

- Faktycznie, nie byłem zbyt taktowny. - Kem puścił jej rękę i skłonił się lekko - Nazywam się Chemos, ale możesz mówić mi Kem. Nie widziałem cię tu wcześniej.
- Może dlatego, że jestem tu pierwszy raz? - żachnęła się.
- W 'Red Moon', czy w tym świecie?
- Eee... Tak?
- Hah, gdzieś ty się uchowała?
- W lesie. Znaczy... - dodała widząc zdziwioną minę chłopaka - Znaczy literalnie w lesie. Mieszkałam z ojcem.
- Ja od mojego zwiałem. Straszny tyran, uwierz mi... Przy barze siedzi mój kumpel. Chcesz dołączyć? Przydałby ci się przewodnik... - uśmiechnął się półgębkiem - ...czy coś.

Val spojrzała na niego, mrużąc oczy.
Czy powinna zaufać Kemowi i z nim pójść? Zapewne nie.
Czy to zrobiła? Oczywiście, że tak.
Faktycznie, przy barze siedział znajomy Kema i, o ile samego Chemosa można było uznać za przeciętnie przystojnego, nawet z jego uroczym uśmiechem i złotymi oczami, o tyle jego towarzysz wychodził poza skalę. Wysoki, dobrze zbudowany, zdecydowanie przyciągał uwagę. Niedbale odgarnął, sięgające linii żuchwy, czarne włosy za ucho i spojrzał na Val przenikliwymi, czarnymi oczyma.

- Kem miał rację, na kilometr czuć od ciebie aniołka. - stwierdził, uśmiechając się w niemal wredny sposób - Azazel IV Heliogabal, do usług. Rozumiem, że dołączasz do spółki.
- Co? - zdziwiła się dziewczyna - Nie! Jakiej niby spółki? Najpierw napadacie mnie w kiblu, a teraz jakieś spółki?!
- Spokojnie... - odezwał się Kem - Az, błagam nie strasz panienki. Czy możemy wszystko omówić na spokojnie?
- Ludzie, o co wam chodzi?!
- Azazel, jak zwykle, gada głupoty. Nie przejmuj się nim.

Chłopak usiadł na stołku obok Azazela i wskazał Val wolne miejsce. Nefilim rozejrzała się i spostrzegła stojącą przy barze lamię, która przyglądała się im uważnie. Val poczuła się nieco pewniej wiedząc, że Bohra dotrzymała słowa.

- Nazywam się Valentina Braginsky i nie mam zamiaru wchodzić z wami w żadne spółki. - powiedziała dumnie Val i odeszła od stołu.

Pewnym krokiem ruszyła w stronę baru i stanęła obok lamii. Bohra uśmiechnęła się i zamówiła dla nich drinki.

- A więc, Valentino... - zaczęła, tak, jakby znały się od dawna - Nowa w tym świecie, co?
- Można tak powiedzieć. Ojciec nie zdradził mi zbyt wiele.
- Nefilim nie pojawiają się zbyt często. Diabełki siedzą pod ziemią, a dzieci Aniołów są bardzo rzadkie... Co czyni z ciebie całkiem drogi towar, więc uważaj na siebie. Łowcy ostatnio są coraz bardziej pewni siebie. Powinnaś się trzymać porządnych osób. Az i Kem może nie są najlepsi, ale chronią swoich i mogą cię sporo nauczyć.

Bohra kontynuowała swój wykład, a Val słuchała uważnie. Lamia, mimo swojej wężowej aparycji, wzbudzała zaufanie młodej Nefilim.

- Nie warto robić interesów z wampirami, jeśli nie musisz, a wilkołaki zachowują się nieco dziecinnie. Nie radzę ci się zbliżać do miejscowej Alfy. Dee miewa humory, a to, że Łowcy sprzątneli połowę jej watachy, wcale nie pomaga. Sukkuby są irytujące, ale nieszkodliwe, a syreny nie pojawiają się w barach od miesięcy. Wszyscy, którzy nie są w stanie sami się obronić, wolą się nie wychylać. Dublin nie jest ostatnio bezpiecznym miejscem.
- Jakby kiedyś był. - odezwał się Kem, podchodząc do dziewczyn - Niech panienka sobie nie myśli, że tak łatwo odpuszczę. Keith, polej.

Barman - podstarzały leprokonus - podał Chemosowi kufel piwa. Nefilim opróżnił cały, niemal od razu.

- Nalot! - wrzasnął ktoś, wbiegając do baru - Łowcy zajęli ulice i zbliżają się tutaj!

Wszyscy zatrzymali się na ułamek sekundy, po czym w knajpie zapanował chaos. Każdy, kto żyw, zerwał się z miejsca i biegł do najbliższego wyjścia. Val poczuła, jak ktoś łapie ja za ramię i wciąga za bar. Drzwi, ukryte za półką z alkoholem, uchyliły się i Val przebiegła przez nie, razem z kilkoma innymi osobami. Dopiero parę uliczek dalej zatrzymała się, by złapać oddech. Rozejrzała się, żeby sprawdzić kto uciekł razem z nią. Kem, Azazel, lamia, barman i jakaś przypadkowa wampirzyca rozglądali się niepewnie, gotowi do walki z Łowcami. Lecz atak nigdy nie nadszedł.

- Keith. - Azazel zwrócił się do barmana - Wracaj do rodziny i ostrzeż tak wielu, jak tylko zdołasz. Trzeba też powiadomić miejscową watachę.
- Zajmę się wilkami. - rzuciła wampirzyca i zniknęła.
- Parszywe czasy... - westchnął Keith - Żeby wampiry ostrzegały wilców przed Łowcami... Do czego to doszło?
- Keith. - burknął Kem - Znikaj.
- Co się dzieje? - zapytała zasapana Val.
- Łowcy się dzieją, dziewczyno. Bohra, masz gdzie się schować?
- Ta, jasne. Wpełznę do jakiegoś ścieku.
- To nie czas na żarty.
- Ja nie żartuję. Zwijajcie się stąd, póki jeszcze możecie, dam sobie radę.
- Bohra... - Kem był wyraźnie zmieszany.
- Dam sobie radę. I tak bym was tylko spowalniała.
- Daj znać, jak będziesz bezpieczna. - odezwał się Azazel.
- A wy pilnujcie nowej. Podoba mi się, więc lepiej, żebyście jej nie zgubili.

To powiedziawszy, odwróciła się i zniknęła w najbliższej bocznej uliczce.

- To... - zaczęła Val - Co teraz?
- Wiejemy na północ. - odparł Chemos i ruszył przed siebie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 24, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

NefilimWhere stories live. Discover now