KAMIZELKA

481 66 38
                                    

Czuję znajome, szorstkie i silne dłonie, unoszące mnie do góry. Przez tyle czasu leżałam nietknięta, samotna w jednym miejscu. Zawsze odkładano mnie do wielkiego, drewnianego kufra, w którym zapach starości miesza się z wonią perfum i środków czystości rzeczy podobnych do mnie samej. Jedne wyjmowane są rzadziej, a inne - tak jak ja - częściej. Tylko dlaczego tym razem czekałam tyle czasu? Mam wrażenie, że minęły wieki. Dopiero teraz sobie o mnie przypomnieli? A może... Może chcą się mnie pozbyć?

Szorstkie dłonie, zapach piżma, a jednak coś mi się nie zgadza. Jestem luźna. Czy to na pewno mój właściciel? Nic nie rozumiem. Zawsze lubiłam to, że był trochę tęższy od innych, bo przynajmniej nie korzystał z tych okropnych, niewygodnych ściągaczy. Leżałam na nim idealnie, byłam z tego dumna, a teraz?

- Czyżbym aż tak schudł? - Po tylu latach barwa jego głosu nie jest mi obca, a choć słowa są zniekształcone na skutek rozłąki, wszystko rozumiem.

Czyli mój pan też to zauważył...

W powietrzu unosi się dźwięk kroków. Nic nie rozumiem ze słów małżonki mojego właściciela. Tylko pojedyncze wyrazy, niegdyś wypowiedziane przez mężczyznę. Co oznacza "zmizernieć"? Chodzi o tę surówkę, którą mój pan uwielbia?

- To głupstwo! Na przejściu od lata do jesieni najzdrowszemu człowiekowi zdarza się jakieś rozdrażnienie, każdy jest nieswój... To mnie tylko dziwi: dlaczego moja kamizelka leży na mnie coraz luźniej?... Strasznie musiałem schudnąć, i naturalnie dopóty nie mogę być zdrowym, dopóki mi ciała nie przybędzie, to darmo!...

Potem znów mnie odkłada. Nadal nie wiem, co myśleć. Mój pan jest chory przez mizerię? Przez nią tak chudnie? I dlaczego pani mu ją dawała? Bo ogórki są tanie?

Mój właściciel wyciąga mnie codziennie. Zakłada mnie na siebie, a przeglądając się w lustrze, dokładnie sprawdza, gdzie jestem za luźna, a gdzie - za ciasna. Używa ściągaczy. Tylko dlaczego to robi, skoro potem pani musi je skracać? To mnie boli. Mimo że ściągacze są niewygodne, to nadal część mnie. Dlaczego się mnie pozbywają?!

Pan i pani rozmawiają. Zawsze po trochu. Jestem chowana do kufra. Następnie znowu wyciągana. Mój posiadacz tym razem się cieszy. Nie może już bardziej skrócić paska. Czyżby nie wiedział o tym, co zrobiła jego żona? O, wróciła.

- Posłuchaj mnie, powiem ci jeden sekret - mówi mój pan, nim pani zdąży choćby zdjąć swoją kurtkę, przy której, szczerze mówiąc, czuję się nieco biednie. - Ja z tą kamizelką, widzisz, trochę szachrowałem. Ażeby ciebie uspokoić, co dzień sam ściągałem pasek, i dlatego kamizelka była ciasna... Tym sposobem dociągnąłem wczoraj pasek do końca. Już martwiłem się myśląc, że się wyda sekret, gdy wtem dziś... Wiesz, co ci powiem?... Ja dziś, daję ci najświętsze słowo, zamiast ściągać pasek, musiałem go trochę rozluźnić!... Było mi formalnie ciasno, choć jeszcze wczoraj było cokolwiek luźniej...
No, teraz i ja wierzę, że będę zdrów... Ja sam!... Niech doktor myśli, co chce...

Po długiej przemowie siada na łóżku. Opiera się w objęciach pani i znów szepce:

- No, no! Kto by się spodziewał?... Przez dwa tygodnie oszukiwałem moją żonę, że kamizelka jest ciasna, a ona dziś naprawdę sama ciasna!

Oboje siebie oszukiwali. Tylko ja nie mogłam. Nie mogłam nikogo oszukać, tylko ja byłam szczera! Ale skoro pan się przyznał, dlaczego pani nic nie mówi? Siedzą ze sobą tyle czasu, mija minuta za minutą, a ona wciąż milczy. Czuję jej zimne dłonie - drżą lekko. Materiał z tyłu wibruje w rytm bicia jej serca. Jest jednak to tak słabe, że mój właściciel na pewno nic nie czuje.

Z każdym dniem jest coraz zimniej. Wieczory są coraz chłodniejsze. Mój pan coraz rzadziej podchodzi do kufra, a jeśli już to robi, mogę poczuć pod sobą jego żebra. Jest przemarznięty, słaby. Boję się o niego. Chyba go tracę. Przecież słyszałam opowieści starszych przyjaciółek. Jeśli mnie zostawi... Jeśli to zrobi, zostanę wyrzucona. A potem już nie wiadomo. Może stać się ze mną wszystko!

W kufrze jest ciemno. Gdzieś z zewnątrz mogę usłyszeć hałas, nerwową krzątaninę. Zabierają kufer, mnie jedną wyjmują. Ale to nie są te znajome dłonie. To tylko dłonie pani, żony mojego ukochanego właściciela, która raz na jakiś czas mnie prała.

Teraz tego nie robi. Mocno zaciska palce na moim materiale. Słyszę jeszcze jakiś obcy głos. Kto to? Jego ręce są jakieś dziwne, nie ufam mu! Gdzie jest mój pan? Następnym dźwiękiem jest szczęk zamka. Otula mnie chłodny powiew wiatru, a potem... Potem ląduję na chłodnej glebie, gdzieniegdzie pokrytej śniegiem. Mężczyzna kogoś woła, ale staram się o tym nie myśleć. Wolę nie wiedzieć, co się teraz ze mną stanie, tylko o tym, co zrobiłby mój pan. Modliłby się? Raz w tygodniu chodził do takiego miejsca... Chyba do kościoła, cokolwiek to jest. Ludzie mieli tam tego swojego Boga. Ale ja leżę tu sama, nie mając nic, oprócz spłowiałego przodu, przetartego tyłu, wypalonej papierosem dziurki i dwóch ściągaczy.

KAMIZELKA |𝙾𝙽𝙴-𝚂𝙷𝙾𝚃|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz