Skierowaliśmy się do naszego salonu gier, na którego prawie nigdy nie miałem czasu. Zrobiliśmy go na początku, zanim zaczęliśmy robić większe, bardziej pracochłonne akcje.

- Co to za okazja?- zapytał siadając na okrągłej pufie, włączając PlayStation.

- Brak okazji.- burknąłem.

To nie był brak okazji. Chciałem choć na chwile wyłączyć myślenie, jednak było to zbyt ciężkie. Po 3 minutach ciszy nie wytrzymałem.

- Musimy wymyślić co zrobić z Amandą. A dokładnie z jej ciałem.

- Jakikolwiek pomysł już masz?- zapytał otwierając piwo.

- Właśnie nie, dlatego musimy pomysleć.

- Ale się odjebało.- zaczął Alan.- kto by pomyślał, że to wszystko się tak skończy. Nigdy nie lubiłem Oskara, wkurwiał mnie odkąd pamiętam, ale nie spodziewałem się, że ma tak duże problemy ze sobą. Chujowo wyszło, a najgorsze jest to, że ją polubiłem.

- Taaa, ja też.- powiedziałem cicho.

- Zaczęło ci na niej zależeć?- zapytał tym samym wywołując u mnie szok.

Tak kurwa mać.

- Nie. No co ty.- zaśmiałem się smutno.- Nie różni się niczym od tych wszystkich tu zebranych dla okupu.- prychnąłem, kończąc swoje pierwsze piwo.

- Nieeee.- przeciągnął.- Właśnie ona była inna niż wszystkie.

Masz racje. Zupełnie inna niż wszystkie.

- Dobra myślmy co z nią zrobimy.- zmieniłem temat.

- Hmm no nie wiem. Rozumiem, że nie planujemy jej spalić tak jak reszty?

- Dobrze rozumiesz.

Nastała chwila ciszy.

- Kurwa stary, pamiętasz mój stary domek letniskowy w lesie?- zapytał.

- No pamiętam i co z nim?

- Ja bym wziął jej ciało i po prostu tam wywiózł. Nikt tam nie chodzi w okolicy. A wole to niż bezmyślnie ją spalić czy zakopać gdzieś tu pod ziemią.- powiedział.

- No nie jest to głupie.

- Ten domek mi już nie będzie potrzebny.- przerwał na chwile.- Nawet jeśli jej ciało się tam rozłoży to trudno hehe.- zaśmiał się.

Też się zaśmiałem. Ale smutno. Po raz kolejny.

- No dobra to tak zrobimy. Will za niedługo wróci, to nam pomoże.

I tak graliśmy i piliśmy dopóki nie przyszedł Will.

Zebraliśmy się i poszliśmy na sale do Amandy. W głębi siebie miałem cichą nadzieję, że obudzi się.

Nadzieja matką głupich.

- No to odpinamy ją i zabieramy.- powiedział Alan.

Odpięliśmy kroplówkę. I wziąłem ją na ręce. Jak pannę młodą. Pannę młodą, którą jeszcze kiedyś mogła zostać, gdyby nie ja.

Była taka zimna, jej twarz była pozbawiona emocji, mimo wszystko była przy tym piękna. Była bardzo piękna. Tyle bym dał, żeby wróciła do świata żywych. Winie się za to. Miała jeszcze tyle życia przed sobą. Pierdolony Oscar...

Wsadziłem ją do tyłu do samochodu, obok niej siadł Alan, ja za kierownicą, a Will obok mnie. Tak jechaliśmy w ciszy, gdy nagle Alan zaczął.

- Mogliśmy chociaż powiedzieć Dennisowi.

- No faktycznie, nawet na to nie wpadliśmy. Trudno no. Nie ma co się żegnać ze zwłokami, nie?-powiedział Will.

Zacisnąłem ręce na kierownicy. Zdenerwowały mnie jego słowa, jednak nie chciałem tego pokazać.

- Alan gdzie to się teraz skręcało?- zapytałem.

- No w lewo, a potem prawo na ścieżkę w las i cały czas prosto.

Jak powiedział tak pojechałem. Zatrzymałem się pod małą drewnianą chatką. Wysiadłem z samochodu i wziąłem ją na ręce. W tym czasie Alan poszedł już otworzyć drzwi.

- Idź prosto i w lewo do sypialni.- powiedział Alan.

Wszedłem do sypialni w której znajdowało się jedynie duże łóżko, komoda i lampa.

Odkryłem kołdrę i położyłem ją na materacu, najdelikatniej jak tylko umiałem. Wyobrażając sobie, że ona tylko śpi, a rano się obudzi.

Patrzyłem na nią i czułem jakby ktoś ściskał mi serce. Chciałem się rozpłakać jak małe dziecko. Ale nie mogłem. Robiło mi się niedobrze z nerwów i smutku. Ostatni raz tak się czułem w 5 klasie. Gdy ojciec powiedział mi, że do niczego się nie nadaje i dlatego odchodzi od mojej matki. A na dodatek zaczął mnie bić, bez opamiętania. A potem odszedł, jak gdyby nigdy nic.

Przykryłem ją szczelnie kołdrą. Do pokoju weszli Will i Alan.

- To co zbieramy się?- zapytał Will.

- Tak, tak, idźcie już do samochodu ja się wysikam i do was przyjdę.

- Okej.- odparł Alan.- Trzymaj się mała.- powiedział patrząc na Amandę.- skierowali się do wyjścia, a ja razem z nimi.

Gdy tylko zniknęli z pola widzenia, wróciłem do pokoju do Amandy. Usiadłem na skraju łóżka i chwyciłem jej małą dłoń w moje ręce.

- Mam nadzieje, że jest Ci teraz lepiej. Wybacz mi za wszystko co Ci zrobiłem. Jest mi źle, cholernie źle.- przerwałem na chwile.- Namieszałaś mi w głowie dziewczyno. Cholernie. Przepraszam Cie, gdyby nie ja miałabyś dalej spokojne życie. Kurwa jestem takim dupkiem, a ty... ty jesteś inna niż wszystkie. Ile bym dał za to, żeby móc Cię spotkać w normalnych okolicznościach. Dopiero teraz rozumiem co to znaczy zakochać się albo zauroczyć, nie wiem do końca co to było.- westchnąłem.- Przez cały czas będę o Tobie myśle i zastanawiać się kim jesteś Amando Collins? A może raczej, kim byłaś.....

Złożyłem pocałunek na jej czole i poszedłem do samochodu.




No i zbliżamy się do końca moje misiaczki!
Wybaczcie mi no 😘
Jest was ponad 6 tysięcy! I byliśmy na 3 miejscu w kategorii tajemnica/thriller!! Nawet nie wiecie jak mnie to cieszy!

Jakie podejrzewacie zakończenie książki? 😈

Kim jesteś? ✔️Where stories live. Discover now