Rozdział IV - "Nowa szkoła" cz.I

780 75 3
                                    

Reszta wakacji minęła spokojnie, chociaż pozytywka schowana pod łóżkiem, wciąż mocno dawała mi się we znaki. W końcu postanowiłam wynieść ją na strych i raz na zawsze o niej zapomnieć.

Mimo moich usilnych starań szkatułka nie dawała o sobie zapomnieć, a stres związany z rozpoczęciem nauki w nowym liceum spowodował, że pierwszy dzień szkoły okazał klapą. Cały dzień wymiotowałam i nie potrafiłam skupić się na tym, co mówiła moja wychowawczyni. Pani Delanay tego, co słyszałam na korytarzu, kiedy starałam się po raz kolejny nie zwrócić śniadania, była najostrzejszą nauczycielką w całej szkole. Dodatkowo uczyła chemii i oceniała uczniów bardzo rygorystycznie. Część uczniów kojarzyłam z wakacji, jednak większość poznałam dopiero w klasie. Pierwszą osobą, która do mnie zagadała, była Melania – brunetka o niebieskich oczach, przewodnicząca naszej klasy.

Dostaliśmy plan lekcji na pierwszy tydzień zajęć, po czym mogliśmy pójść do domu. Czułam się na tyle chora, że nie czekając na Kastiela, pojechałam do domu. Napisałam mu tylko SMS, gdzie będzie mógł mnie znaleźć.

Po szybkiej wizycie w toalecie i przebraniu się w ciepłą piżamkę postanowiłam się przespać. Kiedy przyłożyłam głowę do poduszki, powoli odpływając w krainę Morfeusza, mogłabym przysiąc, że usłyszałam melodię z pozytywki. Gwałtownie się poderwałam, przez co jeszcze bardziej podrażniłam żołądek. Nie zdążyłam dobiec do łazienki, wymiotując na podłogę.

Zaczęłam nasłuchiwać, zastanawiając się, czy przypadkiem nie popadam w paranoję. Otarłam usta rękawem i wstałam z podłogi. Kręciło mi się w głowie.

Ledwo udało mi się dotrzeć do szafki nocnej, na której znajdował się telefon. Postanowiłam mimo wszystko zadzwonić do sąsiadki. W końcu to ona pilnowała, które kartony mają zabrać ci z ekipy od przeprowadzek.

-Słucham? - usłyszałam w słuchawce jej zachrypnięty głos.

-Witam pani Moore. Jak się pani czuje?

-Natalie! Jak dobrze cię słyszeć! Dziękuje, zdrowie mi dopisuje. Ale u ciebie chyba nie za dobrze? Masz taki smutny głos. Nie podoba ci się w Polce?

Przeczesałam palcami włosy.

-Jest tutaj bardzo uroczo. Mieszkam u kuzyna, z którym bardzo dobrze się dogaduję...No i spotkałam przyjaciela, z którym przyjaźnię się od dzieciństwa. Ale nie to mnie dołuje. Pani Moore, czy wie pani, co znalazłam w jednym z pudełek, które przyjechały do mnie z mieszkania?

-Cóż takiego moja droga?

-Znalazłam szczątki zniszczonej pozytywki mojej matki. Wie pani, tej z baletnicą, którą tata zniszczył przed laty i tą, którą wyrzucałam późno w nocy do zsypu.

Kobieta się roześmiała.

-Oh, przepraszam Natalie. Zapomniałam ci powiedzieć, że tamtej nocy nie wrzuciłaś jej do zsypu, tylko do pralni. Byłaś taka mała i zmęczona, więc gdy tylko odprowadziłam cię z powrotem do mieszkania, zakradłam się do pralni i wzięłam ją na przechowanie. Nie znalazłaś dołączonego do niej listu?

Listu? Jakiego listu? Nie było tam niczego takiego!

-Niestety nie.

-Hmm... Może odpadł gdzieś przy rozładunku. Chciałam ją naprawić i wręczyć ci ją na osiemnaste urodziny. Niestety, wyprowadziłaś się, więc postanowiłam ci ją oddać w takim stanie, w jakim ją znalazłam.

Odetchnęłam z ulgą.

-Dziękuje pani Moore. Uspokoiła mnie pani.

Gdzieś w tle usłyszałam dzwonek do drzwi. Kobieta wspomniała, że odwiedza ją syn z żoną i dziećmi, więc szybko się pożegnała i rozłączyła. Siedziałam na łóżku odrobinę spokojniejsza. Pozytywka okazała się zwykłym prezentem, na który nie miałam ochoty patrzeć. Miło, że chciała ją naprawić, jednak cieszyłam się, że to nie wyszło. Ona należała do pogrzebanych już dawno wspomnień, których nie chciałam odgrzebywać.

You're the oneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz