Daybreak

1.1K 142 14
                                    

- O Boże, tylko nie to - jęknąłem na sam widok igieł, które jednoznacznie świadczyły o tym, czego będą dotyczyć zajęcia praktyczne w tym dniu. Nie one same były przyczyną kołatania mojego serca, ale myśl o tym, do czego miałem ich użyć. Nawet po kilku latach w tym miejscu przyprawiała mnie o niepokojące objawy. 

- Ciszej, Seok - usłyszałem za sobą syk Somin, która jednocześnie zawiesiła rękę o moje ramię.- Bo znów podpadniesz psorkowi. 

Posłusznie ugryzłem się w język i choć przełknąłem głośno ślinę, nie dałem po sobie znać, że znów jest mi słabo na samą myśl o krwi. Już  i tak za bardzo się nad sobą rozczulałem zeszłym razem, gdy zostałem wyrzucony z zajęć. Przynajmniej według szanownego profesora to robiłem, a ja po prostu nieco pobladłem... i to nawet nie całkiem była moja wina, kto jak kto, ale on powinien o tym wiedzieć. 

Spytacie, co robił chłopak z hemofobią na kierunku pielęgniarstwa, skoro nie jest odkryciem, że w takim miejscu jak szpital to widok codzienny? Cóż, ja sam nieraz się o to pytałem. 

Nie mogłem ukryć, że chodziło przede wszystkim o chęć pomocy słabszym i schorowanym. Już niemal od dziecka brałem udział w wolontariatach, nie tylko w schroniskach i szpitalach, ale nawet hospicjach, choć wspomnienia z tamtych lat nieraz doprowadzały mnie do łez. Jednak wtedy też tak mocno rozwinęło się we mnie poczucie empatii i pragnienie czynnej pomocy, by w liceum spędzać więcej czasu nad książkami z biologii czy chemii, niż z rówieśnikami. 

Poza tym, moja babcia była ze mnie niesamowicie dumna. Co prawda nie do końca dawała sobie wytłumaczyć, że po zakończeniu studiów wcale nie będę operował ludzi, ale miała rację co do tego, że w rodzinie będzie ktoś na wzór lekarza. Ktoś, kto zadba o zdrowie bliskich nie tylko domowymi sposobami, ale także będzie mógł się nią dobrze zająć na starość. Choć szczerze mówiąc, nie miałem pojęcia czy to będzie potrzebne, bo staruszka była już po siedemdziesiątce, a wciąż była sprawniejsza niż niejeden młodziak. 

Nie chodziło jednak o spełnianie cudzych ambicji, ja sam czułem się dobrze w swojej roli. Może początkowo wciąż miałem wątpliwości, na przykład gdy uczono mnie reanimacji na manekinach czy też podczas pierwszej wizyty w prosektorium, jednak z czasem wiedziałem, że jest to zawód, który pokocham. Pozostało jedynie przezwyciężyć swoje lęki, na przykład właśnie ten przed widokiem krwi. Wydawało się niemożliwe, jednak miałem wrażenie, że z czasem szło mi coraz lepiej. 

- ...należy także pamiętać, że u pacjenta może wystąpić omdlenie wazowagalne. Hoseok, może powiesz nam o tym kilka słów?

- S-słucham? - wydukałem, zdając sobie sprawę, że profesor patrzy na mnie ze złośliwym uśmieszkiem na ustach. Podobnie jak kilkoro innych studentów, którzy akurat słuchali jego wywodów. 

Odchrząknąłem cicho, nim odezwałem się pewniejszym głosem.

- Takie omdlenia spowodowane są nieprawidłową regulacją częstości serca i ciśnienia tętniczego krwi przez autonomiczny układ nerwowy, co...

- Zostaniecie przydzieleni w pary na zasadzie losowania, osoby z początku listy niech wylosują osoby z jej końca. - Nawet nie dał mi skończyć, ugh. Niektórzy wykładowcy po prostu uwielbiali znęcać się nad studentami, a on był na to idealnym przykładem.- Jeśli wasz partner jest nieobecny, wyrzućcie los i sięgnijcie kolejny. Jeśli ktoś zostanie bez przydziału, może dołączyć do wybranej pary. 

Nim się obejrzałem, na sali znów zawrzało, a część studentów ustawiła się w kolejce do małego pojemnika ze złożonymi kartkami. Somin, najbliższa mi osoba na roku, poszła jako pierwsza, dlatego szybko straciłem nadzieję, że będę z nią w parze. Wiedziałem przy tym, że jeśli trafię na kogokolwiek innego, nie mam co liczyć na taryfę ulgową. Dlatego też w chwili, gdy wylosowałem swój numer, nawet nie spieszyłem się z otworzeniem go, a gdy to zrobiłem, miałem naprawdę niemrawą minę. 

Min Yoongi.

Szczęście w nieszczęściu.

Min Yoongi był najlepszym studentem z naszego kierunku, jak nie z całego roku. Miałem wrażenie (zresztą nie tylko ja), że gdy był dzieckiem, zamiast klocków układał szkielety, a na dobranoc mama czytała mu bajki o reakcjach chemicznych między lekami dostępnymi bez recepty, czy też historię chorób zakaźnych. W skrócie mówiąc - nie było nic, czego by nie wiedział.

Zdawało się, że z tego samego powodu tak rzadko bywał na zajęciach. Pomijając frekwencję, nic z nich nie wynosił, przynajmniej tak to wyglądało z mojej perspektywy. Bałem się, że dziś również go nie będzie, jednak nim zdążyłem się rozejrzeć, niemal podskoczyłem i odsunąłem się gwałtownie.

- Zdaje się, że będziemy dziś razem pracować.

Min Yoongi.

Przełknąłem głośno ślinę, zastanawiając się, kiedy właściwie do mnie podszedł. Albo nawet istotniejsze - skąd wiedział, że jesteśmy razem w parze?

- Skąd wiedziałeś?

- Zdaje się, że wszyscy inni są już zajęci.

Zerknąłem na salę i faktycznie, wszyscy już rozmawiali ze swoimi partnerami.

Gdy znów spojrzałem na Yoongiego, miałem wrażenie, że się uśmiecha. Mogłem jednak tylko zgadywać, bo połowę twarzy miał zasłoniętą przez maseczkę, jak zawsze. Czasem myślałem, że nosił ją tak często bo po prostu chciał, by ludzie zwracali większą uwagę na jego imponujące, kocie oczy. Przynajmniej tak działało to na mnie. Bardzo.

- Nie ma na co czekać, dołączmy już do reszty - odezwał się, wyrywając mnie z zamyślenia, a ja pokiwałem lekko głową.

- Tak w ogóle, jestem Hoseok.

- Miło mi - odparł i skinął głową, niespiesznie idąc do reszty grupy.- Mam nadzieję, że nie będziesz tylko polegał na mojej wiedzy, jak moi poprzedni partnerzy.

- Nie, wręcz przeciwnie - zaśmiałem się nieco nerwowo i podrapałem po karku.- Myślałem bardziej, że wiele mogę się jeszcze od ciebie nauczyć.

Spojrzał na mnie przez ramię i zmierzył mnie uważnie, nim pokiwał lekko głową.

- W takim razie mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.


-

Bloody kiss - JHSxMYGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz