Rozdział Pierwszy

12.6K 892 1.3K
                                    

Krople deszczu odbijały się z głuchym łoskotem o szybę, a wiatr wprawiał w ruch każdą gałązkę, która tańczyła na tle ciemnego nieba, przyprawiając o dreszcze. Zdawałoby się, jakby drzewo na krótką chwilę ożyło tylko po to, aby wystraszyć mężczyznę wpatrującego się w tę żywą scenerię.

- Przestaniesz się tak gapić?

Dopiero po chwili delikatny głos odwrócił jego uwagę od wpatrywania się w obfity deszcz. Odwrócił swoją głowę, spoglądając na piękną, śnieżnobiałą suknię, która jak pierwsza przykuła jego uwagę. Złote nitki przy dekolcie, spływające wzdłuż talii, muślinowy dół i subtelny splot w dole pleców. Nie umiał się nie uśmiechnąć, ponieważ mimo okoliczności, ten moment nadszedł tak szybko, jakby dopiero co wczoraj on i ona bawili się razem w piaskownicy.

- Zapatrzyłem się - odchrząknął cicho i wolnym krokiem ruszył naprzód, aby zmierzyć ją wzrokiem z każdej perspektywy i - nie mogąc się powstrzymać - palcami musnął delikatny materiał. - Naprawdę piękna. - wyznał. Gdyby nie był zbyt dumny i wyniosły, mógłby uronić nawet łzę, ale w tej sytuacji nie wchodziło to nawet w grę.

- Tak myślisz? - brunetka uniosła podbródek w górę, aby spojrzeć z dołu na jego twarz. Była niższa o zaledwie kilka centymetrów, choć do niskich nie należała. Nie spotkała jednak na swojej drodze nikogo, kto przewyższałby go wzrostem czy kształtem sylwetki.

- Oczywiście, Michelle.

- Nie jest zbyt... płaska? Nie powinna być dłuższa, lejąca się po ziemi? Może... Może rozkloszowana...

- Daj spokój, naprawdę jest świetna. Z resztą, to najdroższa i najpiękniejsza suknia, jaką Carlo mógł uszyć. Jest szyta na miarę, zajęło mu to naprawdę wiele czasu, aby ją dla Ciebie przygotować, specjalnie na moje polecenie.

- Nie, Harry, naprawdę mi się podoba. Jest piękna, przysięgam. - powiedziała szczerze, spoglądając mu w oczy. - Ja po prostu... nie jestem pewna, chcę, aby wszystko było piękne, a boję się, że coś przegapię.

Złapała za spód sukienki, aby nie potknąć się o materiał, ani jej nie zniszczyć i ruszyła do kanapy za zasłoną, gdzie mogłaby z powrotem przebrać się w swoje ciuchy.

- Będzie piękne, to twój ślub. - podążył za nią, wpatrując się uparcie w swoje buty. Były obdarte po bokach, ale zrobione z najwyższej jakości materiału. - Słuchaj, jeśli będzie tak, jak będzie, to znaczy, że tak musiało być. Masz przecież jeszcze równy miesiąc.

Czekał nieopodal, oparty o jedną ze ścian, dając jej czas na zdjęcie sukienki, co sprawiało jej chyba niemały kłopot.

- Ale oczywiście, nie będzie tak, jak z bajki - dodał po chwili, gdy zapadła cisza. - To jest niemożliwe, sama dobrze o tym wiesz. Jeśli chcesz miłości jak z bajki, powinnaś oglądać więcej komedii romantycznych. Albo nie, powinnaś oglądać ich właśnie mniej, bo wtedy nie będziesz miała tak wysokich oczekiwań.

Kobieta rozsunęła zasłonę i rzuciła w niego ciężką poduszką, sięgając po swoją torebkę. Harry złapał ją w ostatniej chwili, marszcząc swoje brwi.

- Już wracasz do domu?

- Tak, Peter na mnie czeka. Nie siedź tu do późna. - zaśmiała się cicho, podczas zapinania guzików swojego płaszcza.

Wzrok Harry'ego na krótką chwilę znów utkwiony był w oknie, ale tym razem, myślami błądził gdzieś naprawdę daleko. Jego brwi wciąż pozostawały zmarszczone, a w dłoniach ściskał poduszkę.

- Wszystko w porządku?

- Nie będę siedział do późna, nie martw się - odrzekł i ubrał na twarz najbardziej przekonujący uśmiech, na jaki mógł się zdobyć. Przyciągnął jej drobne ciało do mocnego uścisku, całując w czubek głowy. - Cieszę się, że Ci się podoba.

Your Guardian Angel (Larry Stylinson)Where stories live. Discover now