Dwa lata później...
Wracam szybko do domu, ponieważ na horyzoncie zaczynają zbierać się ciemne burzowe chmury. Przed chwilą zerwał się silny wiatr i jestem przekonana, że lada moment zacznie padać deszcz. Jest sobotnie czerwcowe popołudnie. Byłam na długim i samotnym spacerze, ale teraz muszę jak najszybciej wrócić do domu, zanim rozpęta się ogromna burza, która zbliża się do miasta wielkimi krokami. Błyskawice i grzmoty budzą we mnie lęk. Jest to uraz z dzieciństwa, którego chyba nigdy nie zdołam się pozbyć.
W ostatniej chwili wbiegam do klatki schodowej. Ciężkie krople już zaczynają rozbijać się o ziemię. Zdyszana, ponieważ ostatni odcinek drogi pokonałam niemal sprintem, zaczynam wchodzić po schodach. Na szczęście mieszkam na pierwszym piętrze. Szybko docieram pod drzwi z numerem trzy. Naciskam na klamkę, lecz są zamknięte na klucz. Przetrząsam wszystkie kieszenie w poszukiwaniu owego przedmiotu z doczepionym do niego gumowym breloczkiem z Myszką Miki(powinnam go wymienić na coś bardziej "dorosłego", ale przyzwyczaiłam się do tego animowanego bohatera doczepionego do klucza). Niestety, nie mam go teraz przy sobie. Klucz, na mojej mocy nierozerwalnie z nim złączony, również został w domu.
Cholera!
Zaczynam pukać do drzwi, na przemian naciskając na dzwonek. W końcu daje się słyszeć szczęk otwieranego zamka i staję oko w oko z osobą, której, zaraz po Remku, nienawidzę najbardziej na świecie.
-Bierz to. -Daria wciska mi w ręce mój plecak. Jest wypchany po brzegi i dosyć ciężki.
-Co tu się dzieje? -Jestem zdezorientowana i przerażona jednocześnie.
-Już tu nie mieszkasz. -Mówi swoim niskim, ostrym i chropawym głosem. Jest kompletnie pijana; dociera do mnie mocna woń alkoholu. Ale jestem uodporniona na ten przykry zapach. Tyle lat życia z ojcem alkoholikiem robi swoje.
-Ale jak to?! -Zaczynam siłować się z drzwiami, które Daria próbuje zamknąć mi przed nosem. -Wpuść mnie! -W końcu wpadam do środka. -Tato! -Wołam, mając nadzieję, że mój ojciec, któremu na co dzień jestem obojętna, teraz wstawi się za mną i nie pozwoli wyrzucić mnie na bruk.
-Wynocha! -Farbowana blondyna z przerzedzonymi włosami i zapadniętymi policzkami zaczyna popychać mnie raz po raz w stronę drzwi.
-Zostaw mnie! -Wydzieram się na nią i próbuję dostać się głębiej do środka.
Wpadam do salonu i zastaję zamroczonego alkoholem ojca; siedzi na kanapie i pociąga sobie z butelki. Ten widok w ogóle mnie nie dziwi. Dwie godziny temu, jak wychodziłam z domu, rozpoczynał już trzecią puszkę piwa. Obok niego, również nietrzeźwi, siedzą dwaj jego kumple od butelki. Często widuję ich w naszym domu. Na szczęście nie naprzykrzają mi się. Przychodzą tutaj tylko po to, żeby zalać się w trupa, a następnego dnia z rana na potwornym kacu się stąd wynieść.
-Won stąd! -Daria pojawia się obok mnie i zaczyna ciągnąć mnie za ramię.
-Spieprzaj. -Odpycham ją mocno od siebie. Traci równowagę i, nie mogąc jej utrzymać przez promile krążące we krwi, wpada z impetem na ścianę.
Znów kieruję wzrok na tatę i uświadamiam sobie, że jednak muszę sobie radzić sama. W kompletnie pijanym ojcu nie znajdę oparcia, a nawet jeśli byłby trzeźwy, zapewne zwyczajnie by mnie olał.
Kiedy mnie zauważa, wstaje chwiejnie ze swojego miejsca i tym samym chwiejnym krokiem rusza w moją stronę. Odruchowo cofam się o krok. Unoszę głowę, by spojrzeć w jego twarz; jest naprawdę bardzo wysoki. Ma potężną sylwetkę, choć nie jest przesadnie umięśniony, ani bardzo gruby. Jego włosy mają czarny kolor, lecz odkąd pamiętam zawsze golił się na łyso.
YOU ARE READING
Pomocna Dłoń | M.R
FanfictionZuzanna Szklarczyk to osiemnastoletnia dziewczyna pochodząca z rozbitej rodziny. Dwa lata wcześniej jej matka, nie przejmując się losem swojej dorastającej córki, spakowała walizki i wyjechała wraz ze swoim o dziesięć lat młodszym kochankiem za gr...