Rozdział 1: Najważniejsze to wytrwać, mimo wszelkich przeciwności

341 41 3
                                    

 Dwa lata później...

 Wracam szybko do domu, ponieważ na horyzoncie zaczynają zbierać się ciemne burzowe chmury. Przed chwilą zerwał się silny wiatr i jestem przekonana, że lada moment zacznie padać deszcz. Jest sobotnie czerwcowe popołudnie. Byłam na długim i samotnym spacerze, ale teraz muszę jak najszybciej wrócić do domu, zanim rozpęta się ogromna burza, która zbliża się do miasta wielkimi krokami. Błyskawice i grzmoty budzą we mnie lęk. Jest to uraz z dzieciństwa, którego chyba nigdy nie zdołam się pozbyć.

 W ostatniej chwili wbiegam do klatki schodowej. Ciężkie krople już zaczynają rozbijać się o ziemię. Zdyszana, ponieważ ostatni odcinek drogi pokonałam niemal sprintem, zaczynam wchodzić po schodach. Na szczęście mieszkam na pierwszym piętrze. Szybko docieram pod drzwi z numerem trzy. Naciskam na klamkę, lecz są zamknięte na klucz. Przetrząsam wszystkie kieszenie w poszukiwaniu owego przedmiotu z doczepionym do niego gumowym breloczkiem z Myszką Miki(powinnam go wymienić na coś bardziej "dorosłego", ale przyzwyczaiłam się do tego animowanego bohatera doczepionego do klucza). Niestety, nie mam go teraz przy sobie. Klucz, na mojej mocy nierozerwalnie z nim złączony, również został w domu. 

 Cholera!

 Zaczynam pukać do drzwi, na przemian naciskając na dzwonek. W końcu daje się słyszeć szczęk otwieranego zamka i staję oko w oko z osobą, której, zaraz po Remku, nienawidzę najbardziej na świecie. 

 -Bierz to. -Daria wciska mi w ręce mój plecak. Jest wypchany po brzegi i dosyć ciężki.

 -Co tu się dzieje? -Jestem zdezorientowana i przerażona jednocześnie. 

 -Już tu nie mieszkasz. -Mówi swoim niskim, ostrym i chropawym głosem. Jest kompletnie pijana; dociera do mnie mocna woń alkoholu. Ale jestem uodporniona na ten przykry zapach. Tyle lat życia z ojcem alkoholikiem robi swoje. 

 -Ale jak to?! -Zaczynam siłować się z drzwiami, które Daria próbuje zamknąć mi przed nosem. -Wpuść mnie! -W końcu wpadam do środka. -Tato! -Wołam, mając nadzieję, że mój ojciec, któremu na co dzień jestem obojętna, teraz wstawi się za mną i nie pozwoli wyrzucić mnie na bruk. 

 -Wynocha! -Farbowana blondyna z przerzedzonymi włosami i zapadniętymi policzkami zaczyna popychać mnie raz po raz w stronę drzwi. 

 -Zostaw mnie! -Wydzieram się na nią i próbuję dostać się głębiej do środka. 

 Wpadam do salonu i zastaję zamroczonego alkoholem ojca; siedzi na kanapie i pociąga sobie z butelki. Ten widok w ogóle mnie nie dziwi. Dwie godziny temu, jak wychodziłam z domu, rozpoczynał już trzecią puszkę piwa. Obok niego, również nietrzeźwi, siedzą dwaj jego kumple od butelki. Często widuję ich w naszym domu. Na szczęście nie naprzykrzają mi się. Przychodzą tutaj tylko po to, żeby zalać się w trupa, a następnego dnia z rana na potwornym kacu się stąd wynieść.

 -Won stąd! -Daria pojawia się obok mnie i zaczyna ciągnąć mnie za ramię.

 -Spieprzaj. -Odpycham ją mocno od siebie. Traci równowagę i, nie mogąc jej utrzymać przez promile krążące we krwi, wpada z impetem na ścianę.

 Znów kieruję wzrok na tatę i  uświadamiam sobie, że jednak  muszę sobie radzić sama. W kompletnie pijanym ojcu nie znajdę oparcia, a nawet jeśli byłby trzeźwy, zapewne zwyczajnie by mnie olał.

 Kiedy mnie zauważa, wstaje chwiejnie ze swojego miejsca i tym samym chwiejnym krokiem rusza w moją stronę. Odruchowo cofam się o krok. Unoszę głowę, by spojrzeć w jego twarz; jest naprawdę bardzo wysoki. Ma potężną sylwetkę, choć nie jest przesadnie umięśniony, ani bardzo gruby. Jego włosy mają czarny kolor, lecz odkąd pamiętam zawsze golił się na łyso. 

Pomocna Dłoń | M.RWhere stories live. Discover now