Rozdział 6

1K 50 1
                                    


                           RUGGAROL
Rozdział 6:
Karol:
"-...Tak Karol. Kocham Cię. -usłyszałam na koniec monologu. Codziennie ta osoba tu przychodziła i coś mówiła. Miałam wrażenie, że znam właściciela tego głosu, ale jakoś nie mogłam sobie przypomnieć jego imienia. Dopiero po tych słowach" kocham Cię ", zrozumiałam, że to Ruggero Pasquarelli i teraz byłam pewna, że to tylko sen.
Poczułam przez chwilę jak moja klatka piersiowa unosi się do góry, a serce przyspiesza tempo. Coraz bardziej nie mogłam złapać oddechu, a potem serce zaczęło zwalniać i nie czułam, ani nie słyszałam nic więcej. "
***
- W najgorszym wypadku naprawdę straci pamięć.
- A może być tak że nie straci? -zapytał lekarza.
- Może być tak, że nie będzie pamiętała tylko niektórych rzeczy. Ale może się zdarzyć, że zapomni wszystko, ale będzie sobie przypominała lub straci pamięć na zawsze. -odpowiedział.
- Nie może być takiej możliwości..
- Ruggero, ja nic nie obiecuje. Jej rodzice też są załamani tą całą sytuacją, ale my nie możemy teraz nic na to poradzić. Jedź teraz do domu. Zajmij się sobą. Nie siedź tu cały czas.
- Nie mogę jej zobaczyć? -zapytał ostatni raz.
- Niestety nie. Jest w śpiączce, ajej stan może się tylko pogorszyć. Jak będzie lepiej to dam znać.
- Dziękuję bardzo. -powiedział i wyszedł z budynku.
Przed nim czekał już na niego samochód Lio. On, Agustin i Carolina czekali na wieści o stanie zdrowia dziewczyny.
Wcześniej, i to fatalny przypadek zatrzymało jej się serce. Lekarze długo walczyli o jej życie, aż w końcu się udało.
- I jak tam? -zapytał Lio, gdy Rugge wsiadł do samochodu.
Chłopak zrobił skwaszoną minę i powiedział:
- Lekarz mówi, że to w ogóle cud, że ją uratowali. Że może jeszcze leżeć w śpiączce dosyć długo i nie wiadomo czy z tego wyjdzie. Poza tym jest prawdopodobieństwo, że ona nie będzie nic pamiętała, nawet swoich rodziców i imienia.
- Kurcze. -odezwała się Carolina. - A co z serialem. Przecież Karol jest główną bohaterką.
- Wiecie co wam powiem? -wtrącił Agus. - Że trzeba mieć nadzieję, że Karol da radę.
- Tak. Agustin ma rację. Karol jest silna i da sobie radę. Musimy wszyscy w to wierzyć. -wtrąciła.
- Dokładnie. To jak jedziemy na wrotkowistko?
- No jedziemy. -powiedział z ponurą miną Ruggero.
***
"Czułam się dziwnie. Już nikogo przy mnie nikogo chyba nie było. Nie pamiętam teraz, czyj to był głos. Słyszałam go tak jakby pierwszy raz. Nie mogę się nawet poruszyć i nic nie widzę. Coś boli mnie z boku. I coś szczypie w głowę.
Usłyszałam skrzypienie, ale nadal nic nie widziałam.
- Jak się masz Karol? -zapytał ktoś. - Wiem, że i tak mnie nie słyszysz ale czasem warto jest porozmawiać z kimś, kto nie będzie ci odpowiadał. Ale powiem ci szczerze, że strasznie chciałbym, żebyś coś powiedziała.. Ruggero cierpi. Może nie mówi o tym, ale ja wiem, że cierpi. On cię kocha jak nikt inny. I wiem, że ty go też kochasz. Zerwał z Candelaria, bo wierzy, że jeśli się obudzisz, to będziesz go kochać tak, jak on ciebie. Wróć do nas, na wrotkowisko. Tęsknimy za tobą. Wiesz,, z chęcią bym tu jeszcze poprowadził ten monolog, ale ja już muszę już iść. Lekarz nie pozwala tu długo siedzieć. Pa. Trzymaj się. -i wyszedł.
Jaki Ruggero, jaka Candelaria? Nic nie rozumiem. Nawet nie wiem kto to był.
***
Właśnie kładł się do łóżka, by wreszcie usnąć i zapomnieć o wszystkim, co go dzisiaj spotkało, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszedł więc i otworzył.
- Cześć Leonardo. Co ty tutaj robisz? -zapytał widząc przed drzwiami brata.
- Jest ktoś? -zapytał i wszedł do środka. Ruggero zamknął drzwi.
- Nie ma nikogo.
- A Cande? -spojrzał na brata.
- Wyprowadziła się.
- Zerwałeś z nią. -bardziej stwierdził niż zapytał.
- Nie ważne. Po co ty tu? Jest późno i właśnie miałem kłaść się spać.
- Śpie u ciebie, bo mama chciała zostać trochę z tatą.
- Dobra jak już jesteś to okey. Zjesz coś? -zapytał i zdjął z siebie białą koszulkę, pozostając w samych spodenkach.
- Kanapoki jakieś. Z serem, szynką, takie jak zawsze, wiesz.
- Nie mam w domu sera.
- No to z czymkolwiek. Chodzisz jeszcze na siłownie? -zapytał Leo.
- Narazie nie mam czasu. Karol jest w szpitalu i nie mogę.
- No tak. To dlatego jesteś taki nie w sosie?
- Nie, ale ty w nim zaraz będziesz.-powiedział i wytrysnął na brata z butelki ketchup.
- Aaa spadaj!! -krzyknął i wskoczył bratu na plecy. Wyjął z jego ręki butelkę i wycisnął mu jej zawartość na klatkę piersiową, włosy i twarz.
Ruggero skorzystał z okazji i mając młodego na plecach, pobiegł do łazienki, wszedł z nim pod prysznic i odkręcił zimną wodę.
- Jezu! Zimna jest!! Ruggero!!!-krzyczał,, a chłopak w końcu go puścił.
-Masz za swoje. Teraz sie myj. Tu leży szampon i płyn. Umyj sie a potem zwolnij mi łazienkę.
- To umyj się ze mną. -powiedział. - Zaoszczędzisz wody i w ogóle.
Ruggero zaśmiał się i zdjął z wieszaka ręcznik. Owinął się nim i wyszedł z łazienki.
***/następnego dnia rano

Ruggero obudził się już o siódmej rano. Leonardo spał jeszcze w drugim pokoju. Usmażył więc sobie jajecznicę i zrobił na później bratu kanapki. Wiedział, że chłopak wstaje bardzo późno, więc zostawił je na stole. Wziął krótki poranny prysznic, ubrał białe rurki z dziurami i czarną koszulę i wyszedł z domu. Taksówką pojechał pod szpital. Wiedział, że lekarz może go. Nie wpuścić do sali Karol ale on musiał ją zobaczyć.
Wyszedł więc z samochodu i udał się do budynku.
  - Ja do lekarza Smitch'a. -powiedział w recepcji.
  - Nazwisko? -powiedziała młoda kobieta.
  - Pasquarelli. -powiedział na tyle cicho, by tylko recepcjonistka go usłyszała.-Ruggero Pasquarelli.
  - Nie wierzę. To naprawdę ty? Moja córka uwielbia ten serial. Czemu go zatrzymaliście?
  - Proszę pani. Trochę mi się śpieszy.
  - Kiedy indziej pogadamy. Lekarz jest u siebie w gabinecie. -powiedziała z uśmiechem na ustach.
  - dziękuję. -rzucił i praktycznie pobiegł po schodach na piętro, na którym mieścił się gabinet.
Zapukał do drzwi i po usłyszeniu "proszę", wszedł.
  - Dzień dobry panie doktorze. Ja chciałbym...
  - Idź ale masz piętnaście minut.-odpowiedział facet patrząc w swoje dokumeny rozwalone na całym biurku.     Wybiegł więc z pomieszczenia i poszedł na drugie piętro, gdzie leżała Karol. W pokoju było pusto, tylko jakiś sprzęt i jedno łóżko, na którym leżała nieprzytomna brunetka. Podsunął krzesło obok łóżka i usiadł na nim. Spojrzał na dziewczynę. Wyglądała lepiej niż zwykle. Już nie była taka blada, a zaszyta rana na czole i policzku wyraźnie się goiła. Na szyję miała nałożony kołnierz ortopedyczny.  Odgarnął jej włosy z twarzy i pogładził po policzku.
  - Cześć Maluchu. Jak się czujesz? No tak... Widzę, że trochę lepiej niż wczoraj.. Cieszy mnie to, aczkolwiek wolałbym, abyś się obudziła. Wiesz co? Zerwałem z Cande... Ale nie żałuję. Wczoraj w nocy przyszedł do mnie Leo. Powiem ci szczerze,  że poprawił mi humor. Ucieszyłem się, że przyszedł. Dawno go nie widziałem. Wstałem dzisiaj bardzo wcześnie i od razu po umyciu się i zjedzeniu śniadania tu przyszedłem... Musiałem cię dzisiaj zobaczyć...
Trzymał ją cały czas za rękę, jednocześnie patrząc na nią i na monitor obok łóżka. Bał się, że znowu przestanie jej bić serce..
   - Karol, ty nie możesz umrzeć... Jeśli ty umrzesz, to ja też umrę... Zrobiłbym dla ciebie wszystko....
Nagle poczuł jak delikatnie porusza palcami, a potem go ściska. Jej gałki ruszały się pod powiekami.
  - Karol? -nie mógł w to uwierzyć. - Karol, Boże nawet nie wiesz jak się cieszę kochanie.
Jej powieki powoli zaczęły się rozchylać, a z jego oczu popłynął wodospad łez. Łez szczęścia...

Ruggarol- Siempre JuntosWhere stories live. Discover now