- Wiesz czym jest śmierć? - spytałam uważnie obserwując jego mimikę twarzy, która wskazywała na wyjątkowe skupienie. W końcu pokręcił głową, dając pozwolenie na mój wykład. -Śmierć jest jak płynąca rzeka, nigdy się nie zatrzyma, a jej siła pochłonie...
- Mocniej! Szybciej! Och, tak... - leżałam naga na łóżku, na białym prześcieradle poplamionym męskim nasieniem oraz małymi, wręcz niewidocznymi kropelkami krwi.
Przez cały czas miałam zamknięte oczy. Byłam w siódmym niebie, jęczałam, piszczałam – było mi nad wyraz dobrze. Nie musiałam patrzeć na kochanka, doskonale zdawałam sobie sprawę kim był, zresztą i tak przed nikim innym nie ośmieliłabym się pokazać swojej kobiecości. Dosłownie czułam jego aurę, jego duszę, jego wibracje, jego ciepło. Gdybym chciała mogłabym czytać mu w myślach.
Po raz kolejny gwałtownie wszedł w moje ciało. Krzyknęłam otulona płynącym orgazmem. Chciałam jak najdłużej zatrzymać tę rozkosz, ale było to niemożliwe. Cieszyłam się tą chwilą. Pragnęłam, żeby trwała jak najdłużej. Palcami błądziłam po jego plecach. Szukałam jego. Sprawdzałam, czy nadal tam jest i czy nadal pieprzy mnie. Ku mojemu zadowoleniu był –cały, żywy, prawdziwy.
Nagle usłyszałam strzały. Przestraszona, bez zastanowienia otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po ciemnym pokoju. Spojrzałam w dół i zobaczyła go, z kulą w głowie, która przeszła na wylot. Krzyknęłam. Łzy samoistnie popłynęły mi po policzkach. Gwałtownie zerwałam się z łóżka, z zamiarem udzielenia pomocy ukochanemu, jednak niespodziewanie ktoś zatrzymał mnie chwytając za ramię i brutalnie ciągnąc w swoją stronę. Próbowałam wyrwać się, ale tajemnicy oprawca był o wiele silniejszy ode mnie. Gryzłam jego rękę, kopałam, wiłam się jak wąż – nic nie zatrzymało napastnika. Czułam się jak zabawka, z którą można robić co się chcę, bo... Jest nieżywa. Przeraziłam się tą myślą, która pobudziła moją wolę walki.
Czy można walczyć ze śmiercią? Z okrutnym losem? Z nieszczęściem? Z pechem? Tak... Ale nie w moim przypadku. Nie mogłam, nie umiałam, nie potrafiłam stawić czoła życiu. Zawsze uciekałam od problemów, byłam nieodpowiedzialną smarkulą, która w wieku dziewiętnastu lat przez przypadek zaszła w ciążę z niedojrzałym nastolatkiem, który porzucił mnie i uciekł zagranicę obiecując, że będzie płacił alimenty. Kłamał. Nie miałam rodziny, byłam sierotą odnalezioną pod gruzami płonącego domu mojej ciotki. Wszyscy zginęli w Wigilie, kiedy to członkowie rodu zbierali się przy stole, rozmawiali, jedli potrawy, śmiali się. Byłam małą dziewczynką miałam 6 lat, kiedy w tak barbarzyński sposób odebrano mi mamę, tatę – wszystkich,których kochałam i ufałam bezgranicznie. Trafiłam do sierocińca i właśnie tam zaczęły się poważne kłopoty. Alkohol, papierosy, złe towarzystwo, seks, narkotyki, imprezy. O mało nie straciłam życia przez przedawkowanie alkoholu z jakimiś tabletkami. Sama nie byłam pewna, jaki miały skład. Koledzy mówili, że po nich będę miała odlot i miałam – trafiłam do szpitala w stanie krytycznym. Z tego wszystkiego wyciągnął mnie jeden chłopak. Nieznajomy spotkany na ulicy. Pomógł mi wyjść z nałogów, dzięki niemu skończyłam zaoczne studia. Dzięki niemu znalazłam dobrze płatną pracę. To jemu wszystko zawdzięczałam, a teraz – leżał, blady,martwy na podłodze. Całą twarz miał w szkarłatnej krwi, w oczach malował się strach, a rany na ciele świadczyły, że próbował się bronić.
Poczułam silnie pociągnięcie za włosy. Zabolało. Napastnik rzucił mą, niczym zwierzę, na ścianę. Czułam niewyobrażalny ból na plecach, zagryzłam zęby i w dalszym ciągu próbowałam uciec od paskudnej egzekucji. Kątem oka dostrzegłam szybko przemieszczające się cienie oraz rażące światła. Ostatni raz spojrzałam na mężczyznę, który celował do mnie z pistoletu.
- „Prosto w głowę" - pomyślałam uśmiechając się w duchu.
Usłyszałam strzał. Niesamowity ból przeszył mnie na wylot. Wiedziałam, że to już koniec... Koniec mój... Koniec nas...
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Mrużąc oczy zapaliłam lampkę. Obok mojego łóżka stała niewielka, mała, drobniutka postać. Dziewczynka o długich, czarnych jak noc włosach, niebieskich oczach i bladej skórze. Zadarła nos w geście zniecierpliwienia.
- Wykapana mama. - powiedziałam cicho, po czym zwróciłam się do córki. - Wskakuj Rose.
Uniosłam ciepłą, zimową kołdrę, a mała dziewczynka z radością wskoczyła na łóżko, przytulając się do mnie. Głaskałam dziecko po główce powtarzając: „To tylko zły sen... To tylko zły sen... To tylko zły sen..." Ale to tylko fikcja. To nie był zwykły koszmar, to coś innego... Intrygującego, niebezpiecznego – prowokującego.
- „Nie... Nicole Harris! Obiecałaś coś sobie! Tamten rozdział życia jest już skończony... Nie, proszę nie... "
Hejka! Na początku chciałabym podziękować za przeczytanie, jak na razie prologu nowej, a zarazem pierwszej serii mojego autorstwa ^^ Przepraszam za błędy, jeśli jakieś się pojawiły i nie dostrzegłam ich przy sprawdzaniu. Mam nadzieję, że opowiadanie spodobało się wam i do zobaczenia w następnej pierwszej części! :D
PS. Jeśli macie jakieś uwagi, pytania możecie śmiało pisać, na wszystkie będę starała się odpowiedzieć ^.^