Gardienne dziękowała Bogu, że rodzice wynajęli dla niej mieszkanie, gdy zaczęła studia, inaczej ciężko byłoby jej ulokować gdzieś Ezarela. Mieszkanie z rodzicami i elfem pod jednym dachem byłoby kłopotliwe albo raczej niemożliwe. Telefon do psychiatryka murowany.
- Nie rozumiem tego... - elf był wyraźnie zniesmaczony wchodząc do mieszkania.
Właśnie wrócił ze sklepu z kolejną siatką słodyczy.
- Czy Ty czasem nie przesadzasz z tymi słodyczami? Od Twoich zachcianek skończą mi się pieniądze.
- Mam swoje potrzeby, panienko. Muszę korzystać skoro jestem w Twoim świecie i z Twoimi pieniędzmi. - szeroko się uśmiechnął.
- Wracając to chyba coś mówiłeś wchodząc do mieszkania.
- TAK. W każdym sklepie i przy każdym szyldzie są jakieś czerwone rzeczy, pełno tych serduszek, nagle w promocji setki czekoladek, z których rzecz jasna skorzystałem, ale po co to wszystko, aż niedobrze mi od tej czerwieni.
- 14 luty to Dzień Zakochanych czyli Walentynki. Pary obdarowują się prezentami, wyznają sobie miłość i inne bzdety.
- Nie lubisz tego? - Ezarel spojrzał na Gardienne z dziwnie zadowoloną miną.
- Nie jestem uprzedzona do tego święta, jednak według mnie pary powinny sobie okazywać miłość zawsze, a nie tylko w ten jeden dzień i to praktycznie z przymusu, bo "wypada" jednak coś dać swojej dziewczynie czy tam tej, która akurat wpadła któremuś w oko.
- No proszę, nie spodziewałem się, że usłyszę od Ciebie tak mądrą odpowiedź, ale jednak miałem nadzieje na jakąś cnotliwą opowiastkę o Twoich adoratorach - zaśmiał się pod nosem.
Gardienne nie odpowiedziała na zaczepkę Ezarela, nie czuła przymusu żeby mu opowiadać o swoich byłych czy tych, którzy nie odwzajemnili jej uczuć. Nie przejmowała się takimi rzeczami, nie czuła się też samotna, był to zwykły dzień tak jak każdy w roku, nic szczególnego. Elf w tym czasie obserwował Gardienne siedzącą na oknie.
- Wiesz, zapomniałem czegoś ze sklepu, zaraz wracam.
- Co? Zostawiasz mnie samą znowu? - Jednak jako odpowiedź Gardienne usłyszała trzask drzwi - On się ze mnie nabija? Cholera wkurza mnie, kompletnie niczego się nie domyśla! Typowy facet... - Puste ściany i brak odpowiedzi były tym co zostawił jej Ezarel, nie wiadomo nawet na jak długo.
***
- Idiotka, przecież widać, że chciałaby coś dostać. - powiedział do siebie Ezarel. - Przyjęła mnie lepiej w swoim świecie niż ja ją w Eldaryi, chociaż raz coś dla niej zrobię, ale co się robi w te Walentynki? - cieszył się, że nikt nie słyszy jego myśli, aż się czerwieni na samą myśl, że zaczęło mu zależeć na szczęściu tej dziewczyny...dziewczyny...człowieka...to jakaś paranoja.
- Może kwiaty dla ukochanej? - sprzedawca głośno rozgłaszał swoje towary idealne na ten dzień.
- Kwiaty? To banalne, wiadomo, że kwiaty, ale co jeszcze? - Ezarel wiedział co chce kupić, przecież znał się na roślinach jak nikt inny, nagle w oddali widać było parę dzieciaków, chłopak strasznie zawstydzony i zestresowany daje dziewczynce jakieś czekoladki w kształcie serca i własnoręczny rysunek po czym pocałował ją w policzek, dziewczynka złapała go za rękę i radośni zaczęli spacerować. - Ci ludzie są strasznie dziwni. Dziewczyny lubią takie rzeczy?...
***
- Gardienne? Jesteś tu? - nikt mu nie odpowiedział. Wszedł do salonu i zobaczył dziewczynę siedzącą w oknie. - Cały czas tutaj siedziała?- Kiedy podszedł zorientował się, że zasnęła w takiej pozycji w jakiej ją widział ostatnim razem. Wziął ją na ręce i zaczął iść w stronę sypialni dziewczyny, mamrotała coś przez sen to było zabawne dla elfa, chciał wiedzieć co jej siedzi w głowie, a to był najlepszy sposób. Wyszczerzył się sam do siebie myśląc o tym jaki żart wymyśli, dotyczący majaczenia.
- Ezarel...głupi.. - czy ona go właśnie obraża? Majaczy i to jeszcze takie rzeczy - ale i tak kocham... - nie dosłyszał ostatniego słowa. - Co ona powiedziała?.
-Kogo? Jak ma na imię ten szczęściarz? - zaśmiał się w duchu, zaraz się ujawni jej największy sekret - podekscytowany stanął na środku korytarza z wyszczerzonymi zębami. - No dalej Gardienne..kochasz? Kogo kochasz?
- ...Ezarela.
W tym momencie Gardienne z hukiem upadła na podłogę momentalnie się budząc, zobaczyła przed sobą elfa, całego czerwonego. Budząc się na podłodze obok stojącego Ezarela od razu pomyślała, że to jego kolejny żart.
- Ezarel! Jak już chciałeś mnie obudzić wystarczyło szturchnąć w ramię!
- Ja...Ty...to znaczy...M-Masz coś w kuchni! - obrócił się na pięcie i wpadł do salonu jak poparzony.
Co mu strzeliło do głowy? Gardienne poszła do kuchni zobaczyła bukiet róż i czekoladki w kształcie serca oraz liścik "Dla Gardienne". Nie mogła uwierzyć, że coś takiego dostanie od Ezarela, rumieniec wyskoczył na jej twarzy. Emocje wzięły górę i od razu pobiegła do salonu, zobaczyła elfa stojącego przy oknie, szybko podbiegła, wspięła się na palce i pocałowała w policzek. Ezarel się obruszył.
- Co Ty robisz?! To było....okropne, straszne, ohydne, powtórz to.
Gardienne nie trzeba było dwa razy powtarzać. Znów stanęła na palcach przymierzając się do całusa w policzek, jednak elf gwałtownie obrócił głowę całując ją w usta. To było tak nieoczekiwane, że chyba obydwoje nie zdawali sobie sprawy do końca co się dzieje.
- Ezarel, ale Ty nie lubisz jak Cię dotykam.
- Pozwoliłem Ci na to, głupia. Nie psuj mi sceny.
Elf chwycił Gardienne za rękę, a drugą złapał w talii powoli zbliżając się do jej ust zamykając je w magicznym pocałunku. Gardienne jednak się myliła, Walentynki to najlepszy i najbardziej zaskakujący dzień w roku.
CZYTASZ
Walentynki - one-shot
FanfictionEzarel trafia przypadkowo do świata Gardienne... Niestety chwilę przed ważnym dniem dla każdej zakochanej dziewczyny - Walentynkami.