-Przepraszam, nie powinienem... - Odpowiedział ze skruchą w głosie i usiadł na trawie.

Przez jakieś pięć minut nie odzywaliśmy się do siebie, patrzyliśmy na zachodzące słońce. Wyglądaliśmy na zamyślonych.

-Marta. - Odezwał się pierwszy Ernest.

-Tak?

-Jesteś zła na mnie?

Nie, no spoko...Przecież każdy ma prawo robić co chce.

-Nie, raczej zaskoczona.

-Myślałem, że już dawno zauważyłaś moją chęć na to, tylko udajesz, że nic nie wiesz i dlatego jesteś taka obojętna wobec mnie. - Rzekł zdziwiony.

Co ja kurwa wróżbita Maciej? Tak to mnie zlewa, często ignoruje moje wiadomości albo telefony a teraz gada głupoty. Nigdy nie zrozumiem mężczyzn.

-Co Ty mówisz? Możesz mi wyjaśnić o co Ci w końcu chodzi? Raz masz mnie gdzieś, a raz mnie całujesz... Nie ogarniam Cie już.

-O nic... Po prostu chciałem to zrobić i zrobiłem, tak? Tak dziś pięknie wyglądasz, że musiałem to zrobić, musiałem poczuć ten słodki smak Twoich ust. - I puścił mi oczko na co ja swoje przewróciłam.

-Egoista. -Rzuciłam.

-Jaki egoista? No coś Ty. -Odpowiedział z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy. - A dasz mi jeszcze raz poczuć smak tych pięknych malinowych ust, są takie pociągające...

-Głupek.

-Przepraszam. -Zrobił słodką smutną minę i czarująco spojrzał mi w oczy, a ja w tym momencie się rozpłynęłam.

Ernest widząc mnie rozbawioną także się uśmiechnął, a zaraz leżał na mnie wtulony. Leżeliśmy tak w tuleni na trawie i obserwowaliśmy gwiazdy, byłam szczęśliwa. Tak w jego objęciach byłam szczęśliwa.

Kurwa, Marta ogarnij się... Jesteście tylko przyjaciółmi a Ty robisz sobie już nadzieje. Skończona idiotka.

Po jakimś czasie zaczęło mnie to nudzić, nie wiedziałam co ze sobą zrobić, dlatego zaczęłam zaczepiać Ernesta, a potem go łaskotać, ale na moje nieszczęście Ernest był silniejszy i to on dominował nade mną, zaczął ją mocno łaskotać, a ja śmiać się na cały głos. Bardzo tego nie lubiłam. Dla mnie łaskotki to prawdziwa tortura, bo mam je wszędzie... Nie mogłam się w żaden sposób obronić, ponieważ Ernest usiał mi na biodrach. Po kilku minutach, gdy zobaczył, że mam dość przestał, a ja zrzuciłam go z siebie, ale on nie dawał za wygraną i pociągnął mnie tak, że tym razem to ja znalazłam się na nim. Zaczęłam się śmiać, a on stłumił mój śmiech poprzez pocałunek. Pocałunek pełen uczuć, namiętności i utęsknienia. Całował bosko, rozpływałam się w jego ustach.

Nie wiedziałam dlaczego mu na to pozwoliłam, ale czułam się wspaniale. Pragnęłam tego więcej, ale hamowałam się, bo przecież to mój przyjaciel do jasnej cholery, a my do siebie nie pasowaliśmy. Nagle Ernest wstał i pociągnął mnie za rękę i zaczęliśmy biec w stronę brzegu jeziora znajdującego się na samym dole górki. Gdy byliśmy blisko brzegu, puścił moją rękę i zaczął zdejmować z siebie ubrania w biegu po czym wskoczył do wody. Zatrzymałam się na brzegu i zaczęłam się śmiać, nie dowierzając co ten kretyn wyprawia.

-No chodź! -Krzyknął zachęcająco.
-Oszalałeś chyba, że tam wejdę. Będę cała mokra! - Odmówiłam przy tym lekko uśmiechając się.

-Chodź, bo Cię wrzucę -Zagroził uśmiechając się przy tym łobuzersko.

-Nie! -Stanowczo zaprzeczyłam odwzajemniając uśmiech.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 01, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

FriendsWhere stories live. Discover now