Rozdział 1

4.1K 188 71
                                    

Miłego czytania! 😉😊
****************************************

Był środek ciepłej, letniej nocy. Księżyc jasno świecił na czystym granatowym niebie. Wiał lekki, przyjemnie chłodny wiatr a powietrze pachniało wilgocią. Świerszcze grały cicho, poukrywane w wilgotnej trawie.

Harry Potter leżał na łóżku w swojej niewielkiej sypialni na Privet Drive 4, z rękami założonymi za głowę. Niewidzącym wzrokiem, wpatrywał się w sufit. Nie mógł zasnąć, ale nie z powodu wizji czy koszmarów. To było coś innego. Chłopak miał dziwne przeczucie, że coś ważnego się wydarzy tej nocy. A już dawno nauczył się ufać swoim przeczuciom. Nawet na wszelki wypadek spakował kufer, który pomniejszył machnięciem ręki. Na początku czwartej klasy, ze zdziwieniem zauważył, że bez problemu czarować bez pomocy różdżki czy nie wypowiadając nawet słowa. Nikomu o tym nie powiedział ponieważ bał się, że to może być kolejny z jego odziedziczonych po Voldemorcie talentów a to oznaczałoby, że ich więź przybrała na mocy. Ale z czasem zauważył, że to nie prawda już pomijając fakt iż Czarny Pan nie potrafi czarować bez różdżki. Za to Harry używał magii bezróżdżkowej naturalnie, czasami nawet nie zauważał, że to robił i musiał się pilnować, bo przychodziło mu to z taką łatwością jakby było dla niego najnormalniejszą rzeczą na świecie, naturalną. To był cud, że Hermiona niczego przez cały rok nie zauważyła. Dziewczyna zasypałaby go pytaniami, na które najprawdopodobniej nie potrafiłby odpowiedzieć, w końcu sam nie wiedział co się z nim dzieje, a wtedy przyjaciele zwaliliby wszystko na Voldemorta i zaciągnęli Pottera do dyrektora.

A ten zapewne bez większego problemu wyciągnąłby wszystko prosto z głowy chłopaka. Łącznie z wydarzeniami z cmentarza o których Gryfon wolałby nie wspominać, nie z powodu traumy, ale tego co przez przypadek zrobił… Będąc przywiązanym do grobu osłonił Cedrica przed zabijającą klątwą Pettigrew… zwykłą tarczą, zwykłym Protego. Instynktownie rzucił zaklęcie, to był odruch. Przecież każdy czarodziej wie, że Avady nie da się zatrzymać, ale oczywiście on, Złoty Chłopiec musiał spróbować i oczywiście, udało mu się to! Bo przecież, czemu nie?

Znowu to z nim było coś nie tak! Dlaczego nie mógł być taki sam jak inni nastolatkowie w jego wieku?

Zawsze musiał być tym niezwykłym, wyróżnionym, z przywilejami. Miał szczęście, że nikt oprócz niego o tym nie wie, inaczej pewnie Prorok do końca życia nie dałby mu spokoju. Ale jakby się tak zastanowić… to olać gazetę, on bardziej boi się Hermiony. Znał ją na tyle dobrze i wiedział, że przyjaciółka nie spoczęłaby dopóki nie rozwiązałby tej zagadki. A on i Ron pewnie musieliby jej pomóc.

Westchnął, ze zrezygnowaniem przymykając powieki. Nagle, poczuł jak zalewa go fala gorąca. Usłyszał dźwięk zegara ciotki w salonie i już wiedział, że właśnie wybiła północ. Otworzył szerzej oczy, wyginając plecy z łuk i wbijając paznokcie w materac. Uchylił usta, ale nim zdążył wyrwać się z nich krzyk szybko zagryzł dolną wargę. Do krwi. Nie wiedział co się z nim działo. Łzy napłynęły mu do oczu, gdy palący chłopaka ogień przybrał na intensywności. Czuł jakby spalano go żywcem, od środka…

Wszystko zniknęło, tak znienacka jak się pojawiło. Opadł z ulgą na materac, oddychając ciężko i zaciskając mocno powieki. Chwilę zajęło mu uspokojenie się. Kiedy znów otworzył oczy były one idealnie zielone, zniknęły białka i źrenice. Po bladych policzkach Harrego spływały krwawe łzy. Widział w głowie różne obrazy. Przelatywały bardzo szybko, ale on mógł wychwycić z nich nawet najmniejszy szczegół. Wydawały mu się takie ciepłe, znajome… oglądał te szczęśliwe i smutniejsze chwilę z czyjegoś życia. Czyjegoś naprawdę długiego życia. Jego własnego życia. Nie rozpoznawał siebie w tych wspomnieniach, ale był pewien, że nie były one snem i że należały właśnie do niego.

MerlinWhere stories live. Discover now