Może poznasz mnie bliżej?

41 6 1
                                    

Kobieta spoglądała na białowłosego. Kolejny dzień, a jedyną rzeczą jaką zaobserwowała było na nic nie wskazujące zachowanie mężczyzny. To nie tak, że chciała go o coś podejrzewać. Dziwił ją jednak fakt iż Thresh nie przejmował się w ogóle zagrożeniem, jakby nie istniało. Możliwe, że ci staruszkowie oszaleli z samotności i ojciec wyżej wspomnianego nadal żyje. Sama do końca nie wierzyła w te bajeczkę... jak ktoś tak po prostu mógł zniknąć. Starając na razie oderwać się od tych myśli postanowiła poznać młodego magnata chociaż troszkę...ta niewiedza była momentami dobijająca. 

- Więc już za kilka miesięcy zostaniesz strażnikiem? Jak to wygląda? - nie miała o co go zapytać, więc rzuciła pierwszy lepszy temat.

- A Ty co taka ciekawska? Nie powinno Cię to interesować. Jesteś tylko strażnikiem, nikim więcej. - prychnął i założył nogę na nogę. 

- W zasadzie to generałem, sam fakt, że przysłali mnie do tak banalnej misji mnie zdziwił...mogli przecież wysłać zwykłego żołnierza. - mruknęła.

- Widać wieśniaczko jak znasz moją wartość. Do magnata, do tego z tak ważnej rodziny nie wysłali by byle kogo...mam więc nadzieje, że jesteś tak dobra jak mówią. - odwrócił się do niej plecami.

- Nie powinieneś odwracać się plecami do osoby, której nie ufasz...zresztą tak samo nie powinieneś postąpić w przypadku przyjaciół. Kto wie co mogą zrobić. - skierowała włócznie w jego stronę. 

- Proszę bardzo, jeśli masz taką ochotę to mnie zabij. - przymknął oczy. 

- Nie zrobię tego, ta wyspa Cie potrzebuje. Ale gwarantuje Ci, że jak już nie będziesz potrzebny to wtedy się Ciebie pozbędę. - zaśmiała się.

- Życzę powodzenia - odwrócił się do niej przodem i posłał uśmiech.

*** Kilka godzin Później ***

Kobieta siedziała razem z przyszłym strażnikiem w jego komnacie. On w wygodnym fotelu, a ona oparta o pięknie zdobioną ścianę.

- Wychowałeś się tutaj? - to było dość absurdalne i mało prawdopodobne...kto trzymałby tutaj dziecko.

- Nie, niedaleko Archiwum jest małe miasteczko. Zajmowała się mną Elise, przyjaciółka mojej matki. Odpowiadając na kolejne pytania...ona nie żyje. Jako strażnicy nie możemy posiadać kobiety. Darowana nam jest jedna przypadkowa...musimy spłodzić dziecko, najlepiej by to był syn. Kiedy przyjdzie na świat kobieta jest zabijana...kto wie co widziała w podziemiach. Gdyby coś wyszło na jaw mogłoby to nam zaszkodzić. Sam nie byłem jeszcze nigdy przy bramie. Nie wolno mi było. Dopiero po ceremonii zostanę tam sprowadzony i zostanę tam puki nie zeświruję i nie popełnię samobójstwa, albo do momentu kiedy doczekam swoich 40 urodzin...wtedy moje miejsce zastępuje dziecko. No chyba, że sam chciałbym tam zostać...wtedy dopiero po śmierci ktoś zająłby moje miejsce. Naszym zadaniem jest trzymanie pieczęci do skarbca w którym znajdują się artefakty. Gdyby pękła skończyłoby się to dla nas tragicznie. Nie do końca wiemy nawet jak...

- To dość niepoważne...więzić człowieka kilkanaście lat tylko dlatego żeby trzymał pieczęć...jeszcze to w jaki sposób traktowana jest kobieta. Ci starcy mają jakieś dziwne tradycje. Czuję się dość nieswojo... - rozejrzała się.

- Spokojnie, tobie nic nie zrobią... - uśmiechnął się niechętnie. - Na samą myśl, że mam być kiedyś jak mój ojciec chce mi się wymiotować...

- Może jednak nie jesteś taki zły za jakiego Cię miałam. - uśmiechnęła się ciepło. - Zazwyczaj tacy jak Ty są strasznie zarozumiali...

- Masz rację, większość taka jest. Nie myśl jednak, że stałem się twoim przyjacielem...bratanie się czy zakochiwanie w przypadku strażnika nie ma najmniejszego sensu. I tak bym to wszystko stracił. Nie ważne co bym zrobił... - odchylił głowę do tyłu.

- Może nie będzie aż tak źle jak myślisz. Czasami życie w samotności jest lepsze niż pobyt w zakłamanym zewnętrznym świecie. - westchnęła.

- Może opowiesz mi coś o sobie? Skoro ja i tak już dużo zdradziłem... - zaproponował ściszając ton.

- Naprawdę chcesz wiedzieć? - zaśmiała się - Nazywam się Kalista Yh'Sohte, jestem krewną króla Jeretha. Mimo wszystko nie na tyle ważną by musiał brać mnie pod uwagę. Do wojska wstąpiłam z własnej woli...było mi ciężko bo ilekroć słyszano moje nazwisko widziano tylko króla, który daje mi nie wiadomo jakie przywileje. Trochę to frustrujące. Więcej informacji chyba nie potrzebujesz, prawda? 

- Wydaje mi się, że nie... - spojrzał na puste ściany pomieszczenia. - Kiedyś wisiał tu obraz, ale zdjęto go...ktoś stwierdził, że siedzi w nim jakaś zła energia - parsknął. 

------------------------------------------

Kolejny rozdział...nie wiem kiedy wstawię kolejny, ale znajdą się w nim minimum romans Kalisty i Thresha oraz moment opuszczenia przez Kalistę Błogosławionych Wysp. 

Você leu todos os capítulos publicados.

⏰ Última atualização: Jan 15, 2017 ⏰

Adicione esta história à sua Biblioteca e seja notificado quando novos capítulos chegarem!

Lost Memories || Kalista x Thresh || League of LegendsOnde histórias criam vida. Descubra agora