Rozdział 4

17 1 0
                                    

Noc była koszmarem. Przez to, że przez długi czas trzymałam otwarte okna, okropnie wyziębiło się w izbie. Nawet kilka dodatkowych koców nie zatrzymało na długo ciepła. Wąski materac wydawał się twardszy niż zwykle, nie mogłam znaleźć wygodnej pozycji. Latarnie na zewnątrz zgasły około trzeciej w nocy, a już wpół do czwartej latarnik przechadzał się chodnikami i wymieniał przepalone knoty na nowe. Moja świeca na etażerce wypaliła się doszczętnie, gdyż spędziłam wszystkie te godziny na wpatrywaniu się w jej płomień. Odliczałam na palcach dłoni minuty do wschodu słońca, ale prawie je przegapiłam. Całe niebo było pokryte kłębiastymi chmurami, przez które nie przedostawał się nawet promyczek światła. 

Twierdząc, że i tak więcej nie zasnę podniosłam się z łóżka i zabrałam się za wiązanie gorsetu. Delikatnie przeplatałam nitki w odpowiednie miejsca ale skończyłam jak zwykle zawiązując wszystkie niedbale i upchnęłam supeł pod materiałem bluzki. Wyszłam ze swojego pokoju zastając krawcową w salonie, śpiącą na kanapie z nogami opartymi na zagłówku pośród umów i papierów. Ostrożnie wyjęłam pióro z jej ręki, która była cała czarna z powodu cieknącego atramentu. Pozbierałam dokumenty z podłogi, stoliczka i kominka i ułożyłam je delikatnie na fotelu. Na stole wciąż panował bałagan po wczorajszej kolacji, nieumyte talerze leżały jeden na drugim. Zabrałam je wszystkie i po cichu zeszłam na dół do kuchni umieszczając je w drewnianej misie. Woda była zimna, ale tylko i wyłącznie z naszej winy, wczoraj mogłyśmy podgrzać ją na kominku. Kiedy zaczęłam ustawiać naczynia w szafkach pomiędzy ozdobnymi filiżankami, w górnym kredensie znalazłam drobną, szklaną flaszeczkę, zamykaną na korek. Niestety pustą. 

Pani Needlethreat również miała kłopoty z zaśnięciem. Nie wiązały się one jednak ze strachem przed ciemnością, ale nieregularnymi porami wypoczynku. Często kładła się spać późno w nocy, przez niedokończone zamówienia lub wypełnianie umów. Przez to w dzień chodziła ledwo przytomna i zamroczona, a w nocy nie potrafiła zasnąć wpatrując się w sufit. 

W sobotę, cotygodniowy dzień dostaw, do naszego miasteczka przyjeżdżają wszyscy kupcy z innych miast przywożąc codziennie towary. Są to zazwyczaj młynarze, drwale i sukiennicy, którzy związani umową są zobowiązani przywieźć zamówione produkty.Zatrzymywali się na rynku lub w miarę możliwości jak najbliżej danego lokalu. Oprócz handlarzy i kupców, do miasta przyjeżdżała zielarka. Starsza i pogodna kobieta mieszkająca w sąsiednim mieście. Nie ukończyła medycyny ani nie znała się na schorzeniach gorszych niż zatrucie pokarmowe czy grypa, ale leczyła ludzi z drobnych urazów i chorób tak skutecznie, że ufano jej bardziej niż niejednemu lekarzowi. W lesie nie było zioła, którego by nie znała. Zdarzało się że dla własnej przyjemności i zysku tworzyła z dzikich kwiatów i owoców perfumy, które sprzedawała po taniej cenie. Kiedy krawcowa opowiedziała jej o swoim problemie, kobieta przygotowała jej fiolkę wywaru z chmielu i olejku z lawendy, który od samego zapachu powodował lekkie odurzenie. Nie wymagała zbyt wiele pieniędzy a pomagała wielu ludziom. Rzadko, tylko w przypadkach kiedy okropnie potrzebowałam snu upijałam łyk z fiolki, nie mając nigdy odwagi na poproszenie o własny specyfik. Lek jest na choroby, nie na lęki. 

Nawet nie zauważyłam kiedy ze schodów zaczęła szybko schodzić krawcowa. Przeklinała ostro, a kiedy stanęła w kuchni wsunęła rękę do zimnej wody, w której uprzednio myłam naczynia i szorowała skórę na dłoniach, chcąc wyczyścić atrament. Uśmiechnęłam się lekko na ten widok, nie śmiałam zaśmiać się głośniej. Wiedziałam,że krawcowa nadal jest zła o wczorajszy wieczór. Mimo że żałowałam swojego zachowania, nie wiedziałam w jaki sposób ją przeprosić, tym bardziej że moim zdaniem nie było za co. Ucichłam i zabrałam się robienie śniadania, nie chcąc zwracać na siebie uwagi. 

Krojąc wczorajszy bochenek chleba, kobieta odezwała się pierwsza, wciąż przyglądając się swojej czarnej dłoni:

-Wyjdziesz dzisiaj ze mną. Pomożesz mi wnieść materiał do salonu i przejdziemy się do innych kupców, może odstąpią nam trochę z tego, co im zostanie. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 22, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Szkarłatna armiaWhere stories live. Discover now