Gdy spotkacie się po raz pierwszy cz.2

645 48 29
                                    

Azumane Asachi

Szłam koło tego drzewa, już chyba tysięczny raz! No chyba nie! Jak można zgubić się w parku! JAK!? No dobrze, spokojnie. Na pewno powinno być stąd jakieś wyjście! Prawda? PRAWDA?! Zdesperowana upadłam na kolana i krzyknęłam płosząc ptaki w promieniu stu kilometrów.

- No chyba, kurde, nie! JAK JA TO ZROBIŁAM! CHCIAŁAM TYLKO WYJŚĆ Z PSEM! Jak ja to robię!? Nie dość, że mi pies uciekł to jeszcze się ....

Nie mogłam dopuścić tej myśli! Przecież nie mogłam być taka głupia! Prawda? Gdy nagle usłyszałam głos za mną.

- Zgubiłaś się? Czy tego szukasz?- powoli się odwróciłam. Pierwsze co zobaczyłam to wysoki mężczyzna z długimi, brąz włosami. Krzyknęłam i zaczęłam uciekać. Zaraz czy to nie był mój dalmatyńczyk?! Nie mogę go zostawić w rękach tego barbarzyńcy! Szybko wróciłam, wyrwałam smycz z rąk faceta i tym razem już z Feliksem pobiegłam ile sił w nogach przed siebie.

Yamaguchi Tadadshi
Biegłam przed siebie uciekając przed (imię najlepszego przyjaciela). Uwziął się na mnie tylko dlatego, że przez przypadek wylałam na niego moje kakao. Na dodatek to ja byłam bardziej poszkodowana! Przecież on mógł wyprać mundurek, a ja nie kupię sobie nowego kakałka bo nie mam już kasy. Chyba za bardzo się zamyśliłam, ponieważ poczułam jak na kogoś wpadam. Zaraz potem wylądowała na mnie butelka wody. Spojrzałam w oczy żywemu słupowi i zaraz ukłoniłam się przepraszając ile wlezie.
- N-nic się nie stało! Proszę, przestań przepraszać! Jak masz na imię?
-Ja?- spytałam, na co on pokiwał głową a jego przyjaciel głośno prychnął.
- (Twoje imię).
- A ja jestem Tadashi Yamaguchi. Miło mi poznać!

Bokuto Koutaru
Dzisiaj wypadła moja kolej na wyprowadzanie psa. Nie miałam z tym takich problemów jak moje rodzeństwo. Może dlatego, że to ja najbardziej chciałam dostać zwierzątko. Bardzo kochałam Torisa. Był to dobrze ułożony Doberman który kochał zabawę. Ale nie wiem czemu wziął sobie za punkt honoru by chronić mnie. Tak więc gdy przez przypadek jakiś chłopak wpadł na mnie, miałam nie lada problem z utrzymaniem mojego zwierzęcego przyjaciela.
- Gomen! Nie zauważyłem cię! Oya, Oya. Wybaczysz mi? Oya?
- Jasne! A tak w ogóle to jestem (imię i nazwisko).
- A ja Bokuto Koutaru! Oya Oya Oya!!!!!!

Yaku Morisuke
Biegłam ze słuchawkami w uszach po ścieżce w parku, a w dłoni trzymałam samycz (imię psa). Zawsze o tej porze biegamy razem przez conajmniej godzinę. Nagle (imię psa) przystanął. Już wiedziałam co to znaczy. Wiewiórka. Nie zdążyłam nawet zareagować, a pies już pociągnął mnie w tylko sobie znanym kierunku. Mijani przez nas ludzie rzucali mi rozbawiona spojrzenia. Tylko co w tym śmiesznego?! Że drobną ( k. włosów) włosą dziewczynę ciągnie za sobą wielki, włochaty pies?!.....Dobra, może to jest troszkę śmieszne. Nagle (imię psa) wbiegł na kogoś. Zaczął dookoła niego biegać. Tym sposobem zaplątał smycz wokół nóg trochę wyższego ode mnie chłopaka.

- Przepraszam za niego- zaśmiałam się nerwowo- miewa takie napady

- Nic się nie stało- uśmiechnął się

- Całe szczęście- zaśmiałam się- A i jestem ( imię)

- Yaku Morisuke, miło mi

Daiichi Sawamura

Siedziałam w bibliotece i usilnie próbowałam się skupić na czytaniu tematu z podręcznika. Boże, dlaczego muszę uczyć się historii?! To takie durne!! Po jaką cholerne jest mi wiedzieć co robili w starożytnym Rzymie?! Zapytają o to na maturze?! Nie!! Ech...

Wstałam i przeciągnęłam się. Potrzebuję przerwy. Weszłam między regały z mangami w poszukiwaniu czegoś fajnego, ale zanim zdążyłam cokolwiek zobaczyć zderzyłam się z kimś, kto niósł pokaźny stos książek. Upadliśmy na podłogę, a książki porozsypywały się dookoła.

- Przepraszam, nie zauważyłem cię- powiedział wysoki szatyn

- Nie dziwię się.- zaśmiałam się - Po co ci tyle tych książek?

- Pomagam bibliotekarce. Miałem przenieść te książki na inny regał.

- Pomogę Ci, bo znowu na kogoś wpadniesz- zaczęłam zbierać książki razem z chłopakiem.

- Dzięki- powiedział gdy ułożyliśmy cały stosik - Jestem Daiichi Suwamura, a ty?

- (imię) miło mi- ułmiechnęłam się i wstałam

Chwyciłam połowę i już miałam zamiar iść, ale zatrzymał mnie Daiichi. Powiedział, że nie pozwoli mi tyle dźwigać i odebrał odemnie połowę z tego co niosłam. Zanieśliśmy wszystko na odpowiednie miejsce i rozeszliśmy się do domów.

Akaashi Keiji

Szłam w kierunku mojej klasy z tonami papierzysk na rękach. Było to strasznie męczące. Ale taki już los przewodniczącej klasy. W sumie to nie wiem po co się zgłosiłam... Bo na pewno nie dla tego chłopaka z drugich klas! Nie, nie, nie!!! A jednak... Najgorsze jest to, że wiem, iż gra w siatkówkę, wiem, że jego najlepszym przyjacielem jest sowia-głowa, ale nie wiem jak ma na imię! To takie dołujące!
- Przepraszam, pomóc ci?
Z rozmyślań wyrwał mnie TEN głos.
- Nie...tak...nie...nie wiem!
- To chyba jednak pomogę.
Powiedział i wziął ode mnie połowę papierzysk. A ja jak ta głupia stałam i patrzyłam za nim nie wiedząc co zrobić.
- Hej, idziesz czy nie?
Na te słowa wyrwałam do przodu jak z procy. Zatrzymałam się dopiero przy klasie.
- Mój Boże, szybko chodzisz! Jesteś członkinią jakiegoś klubu lekkoatletycznego?
Pokiwałam przecząco głową.
- Nie? To powinnaś się zapisać! Naprawdę masz talent!
- A ty jesteś w jakimś klubie?
- Tak. W siatkarskim. A tak z innej beczki, przedstawiłem się już?
- Nie...
- Akaashi Keji.
- (twoje imię)
- To super! Ja muszę już iść! Pa.

Scenariusze z Haikyuu!Where stories live. Discover now