PILOT

381 16 0
                                    

Like ships in the night letting cannon balls fly
Say what you mean and it turns to a fight
Fist fly from my mouth as it turns south
You're down the driveway... I'm on the couch

(Mat Kearney - Ships In the Night)





Jennifer zaciskała gorączkowo palce,starając się zachować władczą postawę, kiedy stanowczo patrzyła w oczy córki. Jednak pomimo że już od kilku minut stosowała powyższy zabieg, Katherine nadal stała z uniesioną głową,zadzierając nos wyżej, niżby kiedykolwiek przypuszczała, że potrafi. Można by śmiało powiedzieć, że wręcz idealnie spełniała kryteria książkowe, jakie określały, które zachowania należą do tych buntowniczych, a które nie. Wystarczyło spojrzeć na dziewczynę, której większość brzucha było odsłonięte przez krótką, obcisłą koszulkę, a niemalże piszczące spodnie podkreślały to, czego jeszcze w tym wieku nie powinny.

Na miłość boską, przecież ona miała dopiero piętnaście lat! Jennifer doskonale pamiętała, jak jeszcze niedawno zakładała czerwoną sukienkę z narysowaną Myszką Miki, wiązała włosy w dwa, puszyste kucyki i biegła do ogrodu, by pogrzebać łopatką w piaskownicy, rozsypując przy tym jej zawartość na wszystkie strony. Z utęsknieniem wracała pamięcią do czasów, gdy młoda Katherine siadała przy stole w jadalni,dzierżąc w jednej ręce plecak przeładowany książkami, a w drugiej kwiatek, zerwany dla swojej rodzicielki podczas powrotu ze szkoły. Jednak teraz te wszystkie chwile wydawały się jej jedynie bajką, nigdy nie mającą prawa bytu, jeśli porównałoby się je do sytuacji, z którymi musiała się teraz zmagać.

Teraz, kiedy nawet książkowe porady co do opanowania zbuntowanej młodzieży nie działały, a władczy wzrok sprawiał jedynie, że usta dziewczyny wygięły się w szeroki, szyderczy uśmieszek.

Podstawowa zasada – powaga,opanowanie i umiejętność przedstawienia odpowiednich argumentów w sprawie podjętych decyzji.

- Katherine – zaczęła łagodnie, starając się przybrać pozę rodzica, który potraf zrozumieć rozterki własnego dziecka. W związku z tym podeszła bliżej, odgarnęła kosmyk blond włosów sprzed oczu i uśmiechnęła się łagodnie, lecz miała wrażenie, że wyszło to bardziej jak grymas. - Nie pozwalam, abyś wychodziła na tę imprezę. Będę na niej ludzie znacznie starsi od ciebie, a doskonale wiesz, co się na takich imprezach dzieje. Wierzę, że potrafisz dokonać właściwych wyborów i nie sięgnęłabyś bezmyślnie po dostępne tam używki, ale po prostu obawiam się o twoje zdrowie. Na pewno nie będziesz znać wszystkich, jesteś jeszcze młoda, może ci się stać coś, czego będziesz żałowała do końca życia...

- Bla, bla, bla – przerwała nastolatka, zakładając ręce na piersi i patrząc na nią spod ostro pomalowanych rzęs. - Mamo, czy ty się słyszysz? Możesz takie coś powiedzieć dziesięcioletniemu dziecku, a nie mnie.. mam przecież, do cholery, piętnaście lat! Nie traktuj mnie tak, jakbym miała pięć. Bo mam wrażenie, że przy takim etapie utknęłaś..

Dziewczyna urwała gwałtownie, biorąc głęboki oddech, który dawał upust zgromadzonej złości, jaka całkowicie ją wypełniała. A Jennifer właściwie tylko stała, przyglądając się, jak jej jedyna pociecha niemalże kipi ze złości, a wszystko z powodu głupiej imprezy, wypełnionej nieletnimi ćpunami i innymi, którzy usilnie się za nich podają.

Szczerze mówiąc, Jennifer była pewna, że Katherine nie należała do osób, które byłyby w stanie powstrzymać się od proponowanych używek. Doskonale wiedziała też, że kiedy spotyka się ze swoim chłopakiem, Georgiem, popalają tanie papierosy za domem, myśląc, że tak naprawdę pozostają niezauważeni. Dziwne tylko, że nigdy nie zdążyli zauważyć, jak znikają puste paczki papierosów, pozostawiane na parapecie po każdym ich spotkaniu.

Była też przekonana, że kiedy umawia się z koleżanką, by rzekomo pracować nad referatami z historii(których ilość w półroczu była określona przez nauczyciela na maksymalnie trzy, a tymczasem dziewczyny pracowały już nad szóstym), spędzają czas przed portalami społecznościowymi,przeglądając posty umieszczane na głupkowatych stronach, a czasami zapijając to jeszcze piwem, które ostrożnie wyciągały od ojca przyjaciółki, pana Johnsona.

Jednak, analizując wiadomości przedstawione w podręcznikach dla rodziców, powinna dać się jej wyszaleć, jeśli poprawna argumentacja i tłumaczenie nie przynosiły odpowiednich rezultatów. Oczywiście uważać, by przy tym nie zrobiła sobie żadnej krzywdy, ale pozwolić wyszaleć.

I jakby pomyśleć, że gdyby nie ten błąd w wychowaniu (jedne książki mówiły, że to wina zbytniej pieszczotliwości w rodzinie, a inne, że braku ojca i ciepłej atmosfery), mogłaby wieść życie spokojnej matki blisko czterdziestki, która chwali się w pracy nienagannymi świadectwami córki, jej sukcesami oraz inteligentnym chłopakiem, przyprowadzanym w każdą niedzielę na wspólny obiad.

- Nie, kochanie – odparła, przerywając swoje dogłębne przemyślenia i zmuszając się, by wreszcie ponownie stanąć trzeźwo na ziemi. - Nie patrzę na ciebie, jakbyś miała pięć lat. Musisz po prostu zrozumieć, że się o ciebie martwię. Rozumiem, że bardzo zależy ci, by bawić się razem z innymi, ale nie tym razem. Puściłabym cię, jeśli nie byłaby to impreza urządzona dla osób dorosłych – podkreśliła, unosząc lekko kącik ust.

- Wszyscy moi znajomi tam będą, a ja jak zwykle nie! - wybuchła, używając doskonale znanego już Jennifer argumentu. Katherine zmarszczyła brwi i spojrzała wściekle w jej stronę, prawie zabijając wzrokiem.

I w tym momencie, jako matka, powinna użyć jakichś trafnych słów, które uspokoiłyby dziewczynę i przynajmniej dały do zrozumienia, że nie ma możliwości, by dało się ją przekonać, lecz Katherine niespodziewanie poderwała się i pobiegła w stronę drzwi. Nim Jennifer zdążyła jakkolwiek zareagować, usłyszała trzask i zimne, grudniowe powietrze wdarło się do wnętrza mieszkania.

Bez wahania ruszyła za córką, która już znajdowała się w połowie ogrodu i krzyczała w jej stronę najróżniejsze kombinacje wulgaryzmów, jakich nigdy w życiu jeszcze nie słyszała.

Jednak, nie zważając zupełnie na słowa Katherine, przedarła się przez niewidzialną zagrodę,oddzielającą ciepło domu rodzinnego i mróz panujący na dworze,po czym bezmyślnie ruszyła prosto w stronę jezdni, którą nastolatka prędko przebiegła.

A potem Jennifer oślepiły tylko jasno świecące lampy, po czym wszystko zmieszało się z uczuciem bólu i nieświadomości w jednym.

turn off the lights. /Johnny Depp fanfiction/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz