17

455 51 2
                                    

Jack:

Obudziłem się w nieznanym mi pomieszczeniu. Byłem w łóżku, co mnie trochę zaskoczyło. Podniosłem się do siadu, ale to był mój wielki błąd. Brzuch zaczął mnie niemiłosiernie boleć. Położyłem się spowrotem i czekałem na... Właściwie sam nie wiem kogo. Westchnąłem i "spojrzałem" w sufit.
Po jakimś czasie do pokoju wszedł Slender. Pierwsze na co zwróciłem uwagę, to rany na jego ręce. Wyglądały na stare, no ale jeszcze nigdy nie "widziałem" żeby miał choćby małe otarcie. Podszedł do mnie
-ciesze się że już się obudziłeś. Martwiłem się o was-powiedział dosyć cicho, ale i tak to słyszałem
-t...to ktoś je...jeszcze...?- pomimo wszytskiego ciężko mi się mówiło, ale on to rozumiał
-Po za tobą jeszcze jedna osoba wtedy zemdlała...- kiwnąłem głową
-a... Długo byłem nie przytomny?

-dwa tygodnie-"patrzył" w ziemie, a mnie kompletnie zatkało. Wydawało mi się że to wszystko miało miejsce najwyżej pare godzin. A tu dwa tygodnie
-powinnieneś teraz odpocząć. Nie tak łatwo jest to wyleczyć- zapewne skrzywił się lekko. Ja przytaknąłem kiwnięciem głowy, a on wyszedł. Miałem tylko nadzieje że Jeff tak bardzo nie ucierpiał...

Jeff:

Jestem ciekaw jak długo byłem nie przytomny i co się później stało że tak oberwałem. Nie licząc głowy, miałem jeszcze dosyć głębokie rany na rękach. Po paru próbach wstałem z łóżka i udałem się do drzwi podpierając się o ścianę. Wyszedłem z pokoju rozglądając się. Poszedłem wzdłóż korytarza i zszedłem ze schodów wchodząc do salonu. W salonie siedzieli wszyscy prócz Jacka... no i Jane. Pierwszy z kanapy zerwał się Toby wywracając się o nogi Masky'ego
-Jeff! Wszystko w porządku?!-nawet nie wstał z podłogi tylko podniósł na mnie wzrok
-Tak. Wszystko okey-oparłem się o ściane patrząc w ziemie. Toby pozbierał się z podłogi otrzepując ubrania. Rzucił Masky'emu mordercze spojrzenie poczym podszedł do mnie
-Cos cie gryzie? Mi możesz powiedzieć

-Wszystko jest okey. Nie musisz się martwić-tak naprawdę to martwiłem się o Jack'a. Nie chciałem Toby'emu mówić to wszystko. Wolałbym żeby zostalo to w sekrecie. Odwróciłem się i poszedłem spowrotem na góre. Nagle przedemną stanął Slender
-Jak dobrze że już jest z wami dobrze-spojrzałem na niego pytająco. Mężczyzna westchnął i powiedział że Jack również był nie przytomny przez te dwa tygodnie. Powiedział mi też gdzie leży chłopak i ja od razu skierowałem się do "jego" pokoju. Zapukałem do drzwi i je lekko uchyliłem. Bezoki leżał na łóżku "wpatrując" się w sufit. Podbiegłem do niego i go przytuliłem. Przez chwile nie wiedział co się dzieje, ale odwzajemnił mój uścisk. Spojrzał na mnie
-Wszystko dobrze?-w jego głosie było słychać troskę, jak i fakt że ledwie mówi
-To teraz nie istotne. Powinienieś odpoczywać

-Ale...-położyłem palec na jego ustach, na co od razu zamilkł

-Nie musisz się martwić. Teraz powinieneś się przespać. Ja tu z tobą posiedze...-przysunąłem sobie jakieś krzesło i złapałem Jack'a za rękę. Uśmiechnął się lekko i po nie całych 10 minutach spał, a ja czuwałem nad nim. Już nigdy nie pozwole komu kolwiek go skrzywdzić...

_________________________
PRZEDE WSZYSTKIM WSZYSTKIEGO DOBREGO W NOWYM ROKU!
Przepraszam za tą nie obecność. To się już nie powtórzy (chyba). Postaram się systematycznie wrzucać rozdziały, chyba że laptop odmówi współpracy >.< Ale nie powinien.
Tak więc, to na razie tyle. Trzymajcie się i do następnego. Bayo

Tylko Przyjaźń...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz