— Teraz możemy rozmawiać! — krzyknął Michał, kończąc w moim tyłku.

Nie lubiłem, kiedy to robił, ale nie umiałem go tego oduczyć. Potem śmiał się tylko złośliwie i dokładnie wylizywał odbyt, w międzyczasie napawając się moimi jękami, by potem wypominać mi, że krzyczę jak dziewica. Nie wstydziłem się tego. Miał sprawny język, a jego dłonie potrafiły czynić cuda. Szkoda mi było tylko zaplamionej pościeli. To była moja ulubiona.

— Więc rozmawiajmy, o co chodzi? — westchnąłem, sięgając po papierosa, kiedy zaspokojony dwukrotnie padłem na rozłożony na podłodze koc.

Krople potu łaskotały mnie po żebrach, a klimatyzacja przyjemnie chłodziła przegrzany organizm. Miałem się zrelaksować i z pewnością się udało. Gorzej, że jutro nie będę mógł normalnie usiąść.

— Mam długi u takiego jednego gościa. Te wszystkie bambetle, które mi kupiłeś? Były dla niego. I chce tego więcej. Normalnie zwyczajnie obiłbym mu mordę, ale to delikatna sprawa. Muszę dać mu hajs, nie ma opcji — powiedział, wręczając mi skręta w miejsce papierosa.

Zamurowało mnie. Nie sądziłem, że wkopał się w coś takiego. Niby mogłem się tego po nim spodziewać, ale dotąd jakoś zawsze udawało mu się wyjść z każdej sytuacji obronną ręką. Przecież nie był idiotą. Był doktorem. Światłym człowiekiem myśli, jak on to zrobił?

— Powiedz, ile od ciebie chce. Załatwię to jutro. Ale potem koniec z pasożytnictwem — westchnąłem, zaciągając się marihuaną.

Jednak dobrze, że kupiliśmy jej aż tyle, zapowiadała się długa noc. Nawet nie wiedziałem, jak mu powiem o moim nieistotnym problemie. W obliczu tego, w co się wpierdolił, mój dylemat można było porównać do dziecięcych kłopotów w piaskownicy.

~*~

Dziewczyny wyciągnęły mnie do kina. Nie przepadałam za oglądaniem filmów na dużym ekranie, odkąd skończyłam naście lat i zaczęło mnie doprowadzać do szału zachowanie małoletniej hołoty. Horrory? Śmiali się nerwowo, ukrywając strach, udając, że wcale się nie bali. Filmy akcji? Darli ryje. Wszystkie rodzaje filmów? Żarli coś, szeleścili i bawili się telefonami. Kiedyś jakiś małolat tak mnie wyprowadził z równowagi, że wyrwałam mu telefon i cisnęłam nim na korytarz za siedzeniami. Telefonowi niestety nic się nie stało, a gnój chciał się na mnie drzeć, ale przy pierwszej jego kurwie poparli mnie inni oglądający i w rezultacie mały został wyproszony z sali przez ochronę.

Jednak film zapowiadał się ciekawie – parodia znanego romansu dla starych panien – a spędzanie czasu w towarzystwie jedynych dwóch osób, które potrafiły w pełni zrozumieć moje poczucie humoru, zawsze było dobrym pomysłem.

Poszłyśmy do multikina w Złotych, bo tylko tam mieli film na godzinę, która nam odpowiadała. Siódma wieczorem w piątkowy wieczór: idealny moment, by obejrzeć film, który następnego dnia wypadał z ramówki. Zapewniało nam to prawie pustą salę i święty spokój. Dzięki temu mogłyśmy sobie pozwalać na głośne komentowanie, bo nikomu to nie przeszkadzało.

Szczęście nam sprzyjało. W pomieszczeniu byłyśmy tylko my, ekran i jeden z pracowników, który miał obowiązek pilnować, czy przypadkiem nie nagrywamy filmu. Nie chciałoby mi się. Takie kopie miały tak tragiczną jakość, że czas na jej oglądanie tracili tylko kompletni desperaci albo dzieci, które... Nie wiem, co motywowało. Chyba głupota.

— Gdyby w oryginale był mudżyn, to przynajmniej uwierzyłabym w to, że ma dużego! — parsknęła Eliza, kiedy na ekranie pojawił się główny bohater.

— Ja bym i tak nie uwierzyła, laska za dużo razy to powtarzała. To zbyt podejrzane. Może miał mikropenisa? — odparłam, przegryzając ziarenko popcornu.

Dziwak z dyplomemWhere stories live. Discover now