= I =

48 5 5
                                    

=KRIS=

Nic nie relaksuje po treningu bardziej niż gorąca kąpiel. Przez chwilę obserwowałem wannę stopniowo wypełniającą się parującą wodą, po czym zdjąłem z siebie prawie całe ubranie, zostawiając tylko bieliznę. Położyłem telefon na stojącej nieopodal pralce, włączając playlistę z relaksacyjną muzyką. Upewniłem się, że wszystko jest na swoim miejscu, po czym zdjąłem bokserki i powoli wszedłem do wanny. Stopniowo zatapiałem się w spienionej wodzie, która delikatnie parzyła moją skórę. Odetchnąłem głęboko, wsłuchując się w piątą symfonię Beethovena.

Relaks nie trwał długo, bowiem już chwilę później usłyszałem dzwonek telefonu. Ze zdenerwowaniem wstałem i sięgnąłem po telefon. Sehun, ty chuju. Dlaczego zawsze w takim momencie? Odrzuciłem połączenie i włączyłem tryb offline. Fakt, jest moim najlepszym przyjacielem, ale dziś przegiął, nie pojawiając się na treningu. Dobrze wiedział, jak ważny on był dla całej drużyny...

Zamknąłem oczy i rozluźniłem mięśnie. Były obolałe po dzisiejszych rozgrywkach. Koszykówka często bywa dosyć brutalna, co widać idealnie na całym moim ciele, gdzieniegdzie ozdobionym siniakami.

Luźne rozmyślania przerwał trzask dochodzący z mieszkania. Tata? Przecież miał być w delegacji... Zaraz... Umówiłem się z Sehunem na oglądanie filmów. Ale miał przyjść dopiero za dwie godziny. Co on odwala?

- Jeśli to ty, frajerze, to lepiej już szykuj sobie miejsce na cmentarzu! - krzyknąłem, szybko wychodząc z wanny. Pobieżnie przetarłem się ręcznikiem, po czym owinąłem go sobie wokół bioder. Gdy tylko wyszedłem z zaparowanej łazienki, uderzył mnie chłód świeżego powietrza.

- Sehun?

Martwa cisza. Jak ja nienawidzę tego człowieka... Zapaliłem światło na korytarzu i dostrzegłem, że frontowe drzwi są otwarte na oścież. Cholera...

- SEHUN, KURWA, TO NIE JEST ZABAWNE! - krzyknąłem. Bez skutku. Podszedłem do drzwi i delikatnie je zamknąłem. Zamek nie wyglądał na uszkodzony, więc najwidoczniej zapomniałem go zablokować. Przez dłuższą chwilę stałem zdezorientowany w holu. A co jeśli to nie Sehun? Ruszyłem w kierunku kuchni, po drodze zapalając wszystkie możliwe światła. Chwyciłem największy nóż, jakim dysponowałem, i powolnym krokiem udałem się do łazienki, z której wciąż cichutko dochodziła melodia muzyki klasycznej. Wyłączyłem ją i przygotowałem numer alarmowy. Nie wybierałem go, bo jeśli to tylko głupi żart Sehuna, oboje będziemy mieli kłopoty za wzywanie policji bez celu. Chociaż należałoby mu się. Chodziłem teraz w samym ręczniku po domu, szukając... właściwie nie wiem kogo. Cały czas w pogotowiu trzymałem nóż, choć w duszy modliłem się, żebym nie musiał go używać.

Podczas przeszukiwania pokoju ojca usłyszałem kroki dochodzące z korytarza. Gdy tylko wychyliłem się, aby cokolwiek zobaczyć, dostrzegłem tylko wolno przymykające się drzwi. Drzwi do piwnicy. O nie, Sehun, tak nie będziemy się bawić. W tym samym momencie zgasło światło.

Z początku spanikowałem, ale udało mi się zachować resztki zimnej krwi. Podbiegłem do drzwi od piwnicy i zatrzasnąłem je, przytrzymując klamkę.

- Sehun, to twoja ostatnia szansa! - krzyknąłem. Jeśli się nie ogarnie, dzwonię na policję. Nie mam zamiaru bawić się w żadne głupie gierki.

Po chwili doszedł do mnie fakt, który sprawił, że serce podskoczyło mi do gardła. Przecież bezpieczniki są na korytarzu, a nie w piwnicy. Spojrzałem w ich stronę. W ciemności dostrzegłem tylko ciemną, wysoką sylwetkę.

=SEHUN=

Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Spojrzałem na zegarek - wpół do piątej. Na zewnątrz było już ciemnawo, więc zapaliłem lampkę przy łóżku. Kurwa, trening. Zapomniałem na śmierć. Przecież chłopaki mnie zabiją...

Głowa rozbolała mnie jeszcze bardziej. Za dwie godziny byłem umówiony na seans filmowy u Krisa, a ja wciąż ledwo żyję. Chwyciłem za komórkę i wybrałem jego numer. Pierwszy sygnał. Drugi sygnał. Połączenie odrzucone. No ładnie. Chyba naprawdę się wściekł, że zaspałem na trening. Próbowałem do niego dzwonić jeszcze parę razy, ale najwidoczniej wyłączył telefon. Cóż, jego strata. Wziąłem dwie tabletki przeciwbólowe i ponownie położyłem się w łóżku.

Od tygodnia mam problem. Dręczy mnie brak snu, a jeśli już jakikolwiek występuje, to zwykle przybiera formę koszmarów. Psycholog mówi, że to wina stresu. W końcu to ostatni rok szkoły średniej, poza tym za miesiąc odbywają się eliminacje do mistrzostw Korei. To nasza ostatnia szansa na osiągnięcie czegoś, jako drużyna. 

Mimo długich rozmyślań, wkrótce udało mi się zasnąć.

=KRIS=

- Sehun... - jęknąłem przez łzy. On doskonale wie, czego się boję. Zrobiłem kilka kroków do tyłu, jednak im bardziej się oddalałem, tym bliżej mnie była ta postać. Włączyłem latarkę w telefonie i skierowałem ją na niechcianego gościa.

Cały w czerni. Jedynymi odznaczającymi się elementami była biała maska i lśniące ostrze w ręku. Nie mogłem się ruszyć. Moje całe ciało zostało sparaliżowane i jedyne, co mogłem zrobić, to obserwować zamaskowanego człowieka. Delikatnie przechylił głowę i zrobił krok w moją stronę. Poczułem jak adrenalina uderza w moje ciało. Z prędkością światła ruszyłem w stronę schodów. Wbiegłem do swojego pokoju, zamknąłem drzwi i zabarykadowałem stojącym nieopodal biurkiem. Sam schowałem się do szafy i w ciszy próbowałem wybrać numer alarmowy. Przez pół minuty próbowałem wyłączyć cholerny tryb offline, gdy usłyszałem kroki na piętrze.

Musiałem podjąć decyzję. Dzwonić i zwrócić na siebie uwagę napastnika? Czy siedzieć cicho i liczyć na cud?

Rozsądek zwyciężył i wybrałem numer alarmowy. Przywitał mnie miły głos dyspozytorki.

- P-proszę pani... W moim domu ktoś jest... - wyszeptałem.

- Słucham?

- Ktoś chce mnie skrzywdzić. Pomocy. - powiedziałem już nieco głośniej. Po mojej twarzy łzy płynęły strumieniem. Zauważyłem, że na moim brzuchu znajduje się spore, ale płytkie rozcięcie, z którego teraz intensywnie sączyła się krew. Zrobiło mi się słabo.

Nagle usłyszałem głośny łomot, jakby kopnięcie w drzwi. Zaraz potem kolejny. I kolejny.

Wie, gdzie jestem.

- Halo? - usłyszałem głos dyspozytorki, zaraz po tym trzask. Wdarł się.

Starałem się nie wydawać żadnych odgłosów. Kroczył po moim pokoju, zapewne w poszukiwaniu mnie.

- Proszę podać adres, zaraz wyślę tam patrol. - przerwała ciszę kobieta.

Rozłączyłem się. Kroki ustały, ale nie na długo. Idzie po mnie.

Scream [EXO]Where stories live. Discover now