Rozdział 2

13 1 0
                                    

Gdy obudziłam się następnego dnia, nie pamiętałam co się stało. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że teraz żyję w ciele wilka. Przemieniona... Brzmi jak jakiś film fantasy. Dobre sobie. Mam tylko nadzieję, że nie zginę pierwszego dnia ćwiczeń. Wstałam i wyszłam z jaskini. W oddali zobaczyłam zbliżającego się w moją stronę Reno. Można powiedzieć, że szeroko się do mnie uśmiechnął, ukazując śnieżnobiałe kły. Trzeba przyznać, że jak na księcia miał sporo swobody. Nie oznaczało to jednak,  że nie kroczył dumnie i nie zdawał się miażdżyć swoją pewnością siebie oraz wyniosłością. Jego czarne, puszyste futro lśniło w słońcu. Aż miło było popatrzeć.
- Gotowa? - spytał.
- Zawsze i wszędzie. - zadarłam głowę do góry,  by patrzeć mu prosto w oczy.
- I to mi się podoba!  - wesoło zakrzyknął i odwrócił się,  schodząc ze zbocza. - Idziemy!
Bez słowa pobiegłam za nim. Strasznie się denerwowałam. Starałam się nie myśleć o tym co będzie jak zawalę trening i z uporem wpatrywałam się w jego kołyszący się w prawo i w lewo ogon. Po krótkim czasie dotarliśmy do celu. Wszędzie gąszcz krzewów kolczastych,  jodły, świerki i modrzewie. Pełno było tu też norek i suchej, spękanej ziemi. Gdy stanęłam na niej,  osunęła się w dół i wpadłam do głębokiego dołu. Szybko wstałam i otrzepałam się z kurzu.
- Elise!  - usłyszałam jak wystraszony Reno woła mnie z góry.
- Nic mi nie jest!  - odkrzyknęłam .
W odpowiedzi dostałam westchnienie ulgi.
- Zaraz cię wyciągnę! - krzyknął znowu. Czekałam więc co wymyśli. Wiedziałam, że dreptał wokół dołu, zapewne intensywnie myśląc. Świetny początek - pomyślałam. Odwróciłam głowę w stronę, z której przed chwilą dobiegł jakiś szmer. Tunel. Wyraźnie go widziałam.
- Tu jest jakiś tunel!
- Co? 
- Idę!  - zdecydowałam zupełnie ignorując protesty Reno. W tunelu było ciemno i tak jak na górze strasznie sucho. Ostrożnie stawiałam łapy, by ziemia znów się pode mną nie zawaliła. Po kilku minutach ciemności oślepił mnie blask dochodzący z wylotu korytarza. Gdy moje oczy już do niego przywykły,  ruszyłam dalej. Znalazłam się w jakiejś grocie. Stalaktydy i stalagmity znajdowały się w kilku miejscach,  tworząc coś na kształt klatki. Otaczały one przedmiot,  który na początku tak bardzo mnie oślepił. Szczątki kryształu mocy,  niegdyś pilnowanego przez potomków Reno leżały na czymś w rodzaju kamiennego stolika. Podeszłam bliżej, by im się przyjrzeć.
- Piękne, prawda? - Reno musiał wejść innym tunelem. Podszedł bliżej i stanął obok mnie, wpatrując się w małe kryształki.
- Zostały po nim tylko szczątki. Zawsze chciałem go dotknąć, ale ojciec mi nie pozwalał. Podobno zmieniłbym się w człowieka. - spojrzałam na niego krótko. Nie mogłam się przedostać przez kamienną klatkę do kryształków, ale skoro to prawda to mogłabym wrócić do dawnego życia, do rodziny i do przyjaciół. Podeszłam jeszcze bliżej i poczułam się dziwnie. Reno cały czas mnie obserwował, ale nie to mnie zaniepokoiło. Na mojej szyi pojawił się medalion  Howly'ego. Szybko chwyciłam go w zęby i próbowałam zerwać,  ale to na marne. Reno próbował mi pomóc, ale i on nie dał rady. Najwyraźniej to jest jakiś niezniszczalny medalion. Gdy tylko odsunęłam się trochę od klatki - zniknął. Westchnęłam cicho.
- Reno? - popatrzyłam na niego,  a on uśmiechnął się do mnie. - Wybacz... Wasza Wysokość.
- Nie, nie, nie!  Reno brzmi zdecydowanie lepiej!
- Ale...
- EJ... A mam do ciebie mówić sługo albo przemieniona?  Elise to piękne imię, dlatego tak do ciebie mówię. Ty też zwracaj się do mnie po imieniu!  - uśmiechnęłam się. Głupio brzmiało ciągłe "Książę " i "Miłościwy Panie". Reno było idealne.
- Więc,  chciałaś o coś spytać? - przerwał chwilę ciszy.
- Tak,  tak... Skoro są tu szczątki kryształu mocy,  to jeśli jakiś człowiek je zdobędzie to może stworzyć drugi medalion?
- Nie,  to niemożliwe. Musiałby mieć odłamek, z którego został stworzony twój medalion. Tamten posiada, czy raczej posiadał, większą moc oraz część DNA doktora oraz ówczesnego króla wilków.
- Ale jeśliby dostał odłamek tamtego i po przetopieniu i złączeniu obu kryształów to mógłby stworzyć drugi, prawda?
- Tak,  wtedy tak. Dość pojętna z ciebie dziewczyna.
Schyliłam głowę, bo poczułam jak policzki mnie pieką. Szybko wróciliśmy na powierzchnię. Własnymi łapami zakopaliśmy dół. Byłam wdzięczna, że mi pomógł.
- Zacznijmy więc trening! - zawołał do mnie i ustawił się obok najbliższego modrzewiu. Ja chwilkę potem stałam już obok niego. Przed nami było pełno krzewów dzikiej róży z długimi, ostrymi kolcami. Spojrzałam niepewnie na mojego nauczyciela.
- Pokażę ci jak przejść przez takie chaszcze. Zaraz potem powtórzysz to co ja. - skinęłam na znak, że rozumiem. Reno jednym,  zwinnym ruchem wskoczył w krzaki i zaczął się czołgać. Raz po raz turlał się na prawo i lewo, a czasami lekko podskakiwał, by ominąć przeszkodę. W pewnej chwili straciłam go z oczu.
- R-reno? - nie dostałam odpowiedzi.
- Reno! - krzyknęłam.
- Wszystko dobrze!  Czekam na ciebie! W pierwszej chwili poczułam ulgę,  a potem szpony stresu i niepewności czy podołam wyzwaniu ścisnęły mnie za serce.
- Elise?  - usłyszałam.
- Idę!  - odpowiedziałam i z westchnieniem weszłam w zarośla. Z początku szło jak z płatka jednak potem przyszła pora na przeskoczenie pierwszej przeszkody. Nabrałam powietrza i wykonałam delikatny skok. Wszystko byłoby idealnie,  gdyby nie fakt, że zahaczyłam futrem o krzak i wydarłam skrawek sierści oraz podbijałam sobie pełno kolców. Oczywiście nie obeszło się bez krzyku.
- Elise!  Jak się czujesz ? - spytał Reno, gdy zmęczona stanęłam wreszcie przed nim.
- Tak jak wyglądam. - burknęłam niezadowolona.
- To dopiero początek!  - wybuchnął śmiechem, gdy zobaczył moją błagalną minę.
- Nie ma zmiłuj. Idziemy!
Potem były wielkie kałuże błota. Trzeba je było ominąć. Ale to nie było takie łatwe. W każdej był  mały kamień,  na którym mieściły się wszystkie cztery łapy tylko PID warunkiem, że wszystkie były złożone razem. Trzeba było skakać z kamienia na kamień. Reno wykonał to zadanie bezbłędnie,  a ja pi trzecim kamieniu wpadłam do kałuży. Wściekła wygramoliłam się z niej. Reno miał niezły ubaw. Na dokładkę spadłam z pagórka i wpadłam w stos liści i igieł drzewnych,  a to wszystko się do mnie przykleiło. Wyglądałam jak chodząca ściółka leśna!
- Chodź, umyjesz się. - zaproponował Reno chichocząc pod nosem. Doszliśmy pod wielki wodospad. Od razu weszłam do wody. Cały brud dzisiejszego dnia został usunięty. Potem wróciliśmy do wioski. Gdy tylko zasnęłam, marzyłam, by jutro nikt nie budził mnie na żaden trening. Jednocześnie nie wiedziałam, że ktoś ukradł cenny przedmiot z miejsca, które dziś poznałam.

Hej,
Oto rozdział 2! Mam nadzieję, że się podoba.
Do następnego!
gabi12959

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 03, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Przemieniona [Zawieszone]Where stories live. Discover now