Zwariowała?!

112 18 4
                                    

Następnego dnia poszłam do szkoły na 9, bo nie mieliśmy w-fu. Założyłam czarną obcisłą spódniczkę, czarną bokserkę i czarne botki. Nieodłączna była tez moja skórzana kurtka. Do tego wzięłam torebkę. Umalowałam się, rozpuściłam włosy i wyszłam. Po drodze kilku chłopaków zatrzymało się na mój widok. Zlustrowali mnie od góry do dołu. Jeden nawet zagwizdał.  Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam dalej. Gdy tylko weszłam na schody w szkole, usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się. W moją stronę biegł Michał. Tylko nie on, pomyślałam. 

-Marta! - machał ręką.

-Co? - zapytałam.

-Byli u ciebie? - spytał.

-Tak - przyznałam niechętnie.

-I co? Zgodziłaś się?

-Tak.

- To super - ucieszył się. - Poznamy nowych ludzi, pozwiedzamy.

-Michał nie ekscytuj się tak. Coś mi tu nie gra.

-Co?

-Jeszcze nie wiem, ale coś czuję, że to nie jest do końca tak, jak ten facet przedstawił.

-Nie dramatyzuj - zbył mnie machnięciem ręki. - Ciesz się, że zostałaś wybrana.

-Tak. Bardzo się cieszę - odparłam pod nosem.

Po południu usiadłam w pokoju i zaczęłam szukać informacji o IBNS. Oprócz ich strony nie znalazłam nic. Żadnych rekomendacji, recenzji. Po prostu nic. Coś mi tu nie pasowało, ale może przesadzam. Postaram się cieszyć tą wycieczką.  Zadzwoniłam do taty i opowiedziałam mu wszystko. Zaprosił mnie na zakupy. Oczywiście nie odmówiłam. Jak można odrzucić propozycję zakupów, gdy ktoś inny płaci. Poinformowałam mamę, że wychodzę. Tata podjechał pod dom i pojechaliśmy do galerii handlowej. Obeszliśmy wszystkie sklepy. Kupiłam mnóstwo ubrań letnich i tych trochę cieplejszych. Butów nabyłam chyba z 10 par. Sandałki, adidasy, baleriny, klapki, botki, czółenka i inne. Ojciec pomógł mi zanieść wszystkie torby z rzeczami do pokoju. Jakoś upchnęłam wszystko w szafie. Pół starych ubrań wpakowałam do pudła i dałam tacie, żeby przekazał córce znajomych. Dziewczyna bardzo się ucieszy. Wieczorem poczytałam książkę, a potem poszłam spać.

Następnego dnia:  

Poczułam szarpanie za ramię. Otworzyłam oczy. Nade mną pochylała się mama. Przetarłam oczy i rozejrzałam się nieprzytomnie.

-Wstawaj Marta. Jest już ósma.

-Co? - oprzytomniałam.

Zerwałam się z łóżka. Otworzyłam szafę. Wyjęłam ładny, czarny kombinezon. Pobiegłam do łazienki. Ubrałam się, uczesałam się w koka, pociągnęłam rzęsy tuszem, a usta szminką. W biegu założyłam czarne botki. Złapałam torebkę i zbiegłam na dół. Mama czekała na mnie w korytarzu. W ręce miała butelkę wody i kanapki. Schowałam je, pożegnałam się z mamą, założyłam kurtkę i wyszłam z domu. Szybko jednak wróciłam. Na dworze padał deszcz. Mama czekała na mnie z parasolką w ręku i uśmiechem na twarzy.

-Dzięki - powiedziałam i wyszłam. Otworzyłam parasol i poszłam do szkoły.

Spojrzałam na zegarek. Była 8:16. Szybko się wyrobiłam. To mój rekord życiowy normalnie. Zostawiłam parasolkę w szatni i poszłam do klasy. Pierwsza była chemia. Pech chciał, że pani od chemii jest cięta na spóźnialskich. Zapukałam i weszłam do pomieszczenia.

-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.

-Czemu się spóźniłaś? - zapytała surowo nauczycielka.

-Zaspałam proszę pani - wytłumaczyłam się.

-Trzeba było powiadomić kogoś o tym. Ja już ci wpisałam nieobecność. Dostajesz jedynkę z chemii. Może to cię nauczy nie spóźniać się.

-Ale...

-Nie ma żadnego ''ale".

-Proszę pani! - powiedział Michał.

-Co chcesz? - zapytała.

-Marta napisała do mnie, że się spóźni, bo zaspała, ale nie powiedziałem pani, bo jeszcze nie sprawdzała pani obecności, więc teraz mówię.

Nauczycielka spojrzała na chłopaka. Była już cała czerwona na twarzy. Bałam się, że zaraz wybuchnie.

-Dobrze - opanowała się. - Siadaj. Nie postawię ci teraz jedynki.

-Dziękuję - odparłam i usiadłam.

Obejrzałam się do tyłu. Michał się uśmiechał. Powiedziałam cicho "dziękuję". Skinął głową. 

Lekcja minęła. Zadzwonił dzwonek. Chciałam wyjść.

-Zaczekaj Marta.

Obróciłam się na pięcie i podeszłam do jej biurka.

-Tak? - zapytałam uprzejmie.

Wyciągnęła do mnie rękę. Podałam jej swoją dłoń. Ta zamiast uścisnąć ją, uderzyła nią z całą siłą o kant biurka. Usłyszałam jakiś trzask, a potem promieniujący ból w całej ręce.

"Zwyczajna" wycieczka do GrecjiМесто, где живут истории. Откройте их для себя