2

1.2K 84 52
                                    

Po piątym kieliszku przestałem liczyć, a zbliżałem się coraz bardziej do nowo poznanego szatyna, wpadłem już w taki stan upojenia alkoholowego, że samym spojrzeniem na sąsiada, śmiałem się jak głupi, a jemu się udzielało. Poznałem go tego wieczoru, a czułem, że znam całe życie, że był niczym mój przyjaciel, brat... ale w żadnym przypadku nie czułem większego podniecenia, w dodatku do mężczyzny.Przecież jeszcze parę godzin temu, byłem pewny swojej orientacji, a umysł zaćmiony alkoholem jak skurwysyn zaczął mi platać figle.

Reszta towarzystwa zachowywała się podobnie, ale nie zwracałem na nich uwagi. Naprawdę, nawet na najładniejszą blondynkę z tej grupy, która przyglądała mi się i śmiała z moich żartów. Bez Kuby mógłbym coś spróbować z tą panną, ale nie interesowała i intrygowała mnie jak on. Pamiętam jedynie urywki z tego wieczoru.

- Gościu, co ty masz  z tą mirindą? - spytał mnie chłopak po lewej, nie pamiętam nawet jak się nazywał.

- Bo to... jest... dooobreee, pomarańczoweee...

Wszyscy pijani jak skurwysyn w śmiech, aż w końcu jedna brunetka (Kasia chyba) wylosowała mnie butelką od wódki.

- Kaacpeer, pytaanie czy zadanie? (miała pijacką czkawkę)

- Zadanie - powiedziałem, krzywiąc się po kieliszku.

Dziewczyna zagryzła wargi w uśmiechu i powiedziała: PRZELIŻ SIĘ Z KUBĄ.

Naprawdę.

Naprawdę to powiedziała.

Przeliż się z Kubą.

Z chłopakiem.

Którego jeszcze nie znałem wcześniej.

Z chłopakiem.

Nie jestem gejem.

Ja pierdole.

I wiecie co?

Zrobiłem to.

Kuba zaczął się śmiać, a ja przybliżyłem się do jego ust... a on wstał skurwysyn i wyszedł do kibla.

Myślałem, że zrobiłem coś nie tak, zdezorientowany i zawstydzony spojrzałem na zegarek. Kurwa 2:42. Wstałem, pożegnałem się ze wszystkimi, pomyślałem, jak bardzo wyszedłem na zboka, idiotę i że może to czas na zabicie się, kiedy po drodze spotkałem znów go.

Chciałem się pożegnać, a wtedy on przygwoździł mnie do ściany i zaczął całować, wpychając mi język do gardła jak wcześniej wspomniane cizie do swoich dzików. Ale podobało mi się to. Wręcz zacząłem dominować i odwróciły się role, pijani, pragnęliśmy siebie, trwało to długo, a ja poczułem jego erekcję na moim udzie, aż w pewnej chwili odsunął się gwałtownie ode mnie, speszony, zarumieniony, zaśmiał się i szybko odszedł, ze spuszczoną głową, zostawiając mnie samego (no może było tam z dwóch żulków, bardziej pijanych od nas). Wybiegłem wręcz z klubu i szybkim krokiem pognałem domu, a kiedy wróciłem usiadłem w kuchni, z herbatą i próbowałem sobie wytłumaczyć: "co się kurwa właśnie stało?"

ahusowelove || garhusWhere stories live. Discover now