Play with me, boy

Start from the beginning
                                    

Podłoga zadrżała, gdy kolejna fala decybeli zalała obszerną salę.

Znowu poczuła delikatnego kuksańca.

– Przestań – mruknęła pod nosem, unosząc głowę. – Zamyśliłam się.

Siedząca po jej prawicy rudowłosa kobieta zmarszczyła się nieco, zerkając na nią kątem oka.

– Pytałam tylko, czy zamówić ci drinka – Rose machnęła dłonią w kierunku opróżnionej już szklanki.

– To samo. A najlepiej razy dwa.

– Źle z tobą, Viv – stwierdziła drobna blondynka, gdy Rose skinęła na barmana. – Coś cię gryzie.

Slight odgarnęła kosmyk długich włosów, który uporczywie łaskotał ją w szyję i zmarszczyła nieco brwi. Prawdę powiedziawszy nie miała najmniejszej ochoty na ponowne roztrząsanie tego wszystkiego i rozkładanie całej sprawy na czynniki pierwsze, zresztą... i tak nie mogła tego zrobić.

– Mam zły dzień – wyjaśniła szybko, nim Jess zdążyła dodać coś jeszcze. Rzuciła przy tym przyjaciółce uspokajające spojrzenie, jednak to nie wystarczyło. Mina Black jednoznacznie mówiła, że to kiepska wymówka.

– Masz zły dzień, ponieważ... – zaczęła blondynka, a jej brązowe oczy w momencie straciły swój zwykły, nonszalancki blask. Obecnie malował się w nich niezwykły upór.

– Jeśli myślisz, że poprawisz mi humor, gromiąc mnie spojrzeniem, to się bardzo mylisz, Jess – sarknęła, obserwując wdzięczne uśmiechy, którymi Rose obdarowywała młodego barmana.

Jessica upiła ze swego drinka i odchrząknęła znacząco.

– Nie muszę gromić cię spojrzeniem, by widzieć, że masz jakiś problem.

Vivienne pokręciła głową, unosząc brwi. Miała problem, ba, miała cholernie duży problem, ale musiała poradzić sobie z nim zupełnie sama. To nie był czas i miejsce na roztrząsanie wydarzeń i burzenie kruchej zasłony milczenia, którą się okryła. Wiedziała, że robi źle, jej sumienie krzyczało to za każdym razem, gdy tuszowała prawdę słodkimi kłamstwami, ale to było jedyne wyjście. Nie mogła pozwolić, by brudna przeszłość, która wiązała ją z zupełnie odmiennym światem w jakikolwiek znaczący sposób wpłynęła na losy tych dwóch siedzących obok kobiet. Czuła się wewnętrznie odpowiedzialna za nie już od momentu, gdy ich zwykła znajomość zaczęła przeradzać się w coś silniejszego. Miała okazję się wycofać, ale tego nie zrobiła. Dlaczego? Bo tylko przy nich zaznała, czym naprawdę jest przyjaźń i jak zbawienny wpływ ma na człowieka. Co znaczy być dla kogoś ważną, dawać i otrzymywać w zamian dwa razy tyle, płakać tymi samymi łzami i spoglądać w jedną stronę zamkniętymi oczami.

Ale mimo wszystko nie zasługiwała na to. Bo jak ktoś, kto okrywa tajemnicą całe swe istnienie, może budować tak trwałe relacje? Ciążyło jej to, czuła się podle, jak zdrajca, który korzystając z osłony mroku wdziera się na teren wroga, by obwieścić kolejne wieści.

Nie miała jednak wyjścia. Sama wybrała sobie taki los i musiała się z tym pogodzić.

– Drobne problemy w pracy – mruknęła wymijająco Vivienne, obserwując, jak Rose posyła kokieteryjne spojrzenia w stronę młodego barmana.

– Aha, czyli nie tylko ja mam zatargi z szefem – Rosalie odwróciła wzrok na przyjaciółkę, a ta w efekcie uroczo wydęła usta.

– Koniec flirtów na dziś? – zapytała z lekką ironią Jess. Rose w odpowiedzi odgarnęła z twarzy pasmo rudych włosów, które wysunęło się z jej schludnego koka i odchyliła głowę w tył, mówiąc:

Play my gameWhere stories live. Discover now