Rozdział piąty - Mistrz Eliksirów

4.6K 233 81
                                    

Promienie słońca przedostające się przez okno naszego dormitorium rozbudziły mnie na dobre. Była 7.00, w brzuchu burczało mi niemiłosiernie. Dzisiaj pierwszy dzień zajęć. Zwlokłam się z łóżka i wyjęłam z kufra szatę. Dziewczyny dalej spały w najlepsze, tylko Hermiony nie było w pokoju. Otworzyłam drzwi łazienki i zamknęłam na klucz. Szybko założyłam szatę i uczesałam rude włosy w kucyk. Umyłam zęby i twarz, po czym wyszłam z łazienki. Lavender widząc mnie pisnęła, po czym z szybkością błyskawicy podleciała do drzwi łazienki. Parvati dopiero się wybudzała, a Fay była już gotowa, co bardzo mnie zdziwiło. Dziewczyna widząc moje zdziwione spojrzenie, szybko wytłumaczyła jakim cudem już była gotowa.

- Wstałam o 5, ubrałam się i poszłam spać. W ten sposób miałam tylko się uczesać. I umyć zęby, ale to zdążyłam zrobić wcześniej. - mrugnęła do mnie, po czym dodała: - Tak w ogóle to hej. Idziemy na śniadanie?

- Tak, jasne. - odparłam, po czym wraz z brunetką zeszłyśmy po schodach do pokoju wspólnego, a z niego wyszłyśmy przez obraz Grubej Damy. Idąc przez korytarz natknęliśmy się na Bonnie, która sama szła na śniadanie.

- Cześć Bonnie. - powiedziałam wesoło, patrząc na przyjaciółkę. - Co u ciebie?

- Cześć Nici. Wiesz, wszystko okej. Nie mogę się doczekać zajęć. A ty? - zapytała.

- Jakoś mi się do nich nie spieszy, jednak ciekawi mnie, czego będziemy się uczyć. - odparłam, i dalej szłyśmy we trójkę w kierunku wielkiej sali. Gdy doszłyśmy pod jej drzwi, pożegnałyśmy się z Bonnie, i usiedliśmy obok Rona i Harry'ego.

- Nie widzieliście gdzieś Hermiony? - zapytałam brata i jego przyjaciela.

- Jak tu weszliśmy, ona już wychodziła z planem lekcji w ręce. Pewnie poleciała pod salę do eliksirów, bo to mamy pierwsze. - Harry pokazał mi plan zajęć, na którym faktycznie pierwsze widniały eliksiry. Fay zajęczała smętnie.

- Nienawidzę eliksirów. Moja mama je uwielbia, i odkąd dostałam list z Hogwartu, wpajała mi wszelkie tajniki sztuki eliksirów. - mruknęła z niezadowoleniem

- Na pewno nie będzie tak źle. - próbowałam ją pocieszyć.

- Miejmy nadzieję, że przynajmniej będzie jakiś fajny nauczyciel. - Fay próbowała sama siebie podnieść na duchu.

Zjedliśmy razem śniadanie, po czym pobiegliśmy do lochów, aby nie spóźnić się na pierwszą lekcję eliksirów. Pod salą byliśmy o 8.03. Może nauczyciel nie zdenerwuje się za takie małe spóźnienie? Zapukałam delikatnie w drzwi, a usłyszawszy poważne "wchodzić!" otworzyłam je delikatnie. W sali siedzieli patrzący na nas Gryfoni i Ślizgoni.

- Przepraszamy za spóźnienie, panie profesorze. Trochę zabłądziliśmy. - zaczęła nas tłumaczyć Fay mężczyźnie, którego dopiero teraz zauważyłam. Miał czarne oczy i czarne włosy. Wyglądał, jak dla mnie, dziwnie.

- Gryfoni? - w odpowiedzi pokiwaliśmy głowami. - Pan Wealey, panna Dunbar i... pan Potter. Ciekawie. Za spóźnienie na pierwszą lekcję Gryffindor traci przez was 10 punktów. A teraz siadać!

- Przepraszam - powiedziałam cicho, patrząc w stronę nauczyciela. - To przeze mnie się spóźniliśmy. Zaprowadziłam ich w zły korytarz. To moja wina.

Profesor patrzył na mnie chwilę z niedowierzaniem, po czym wykrztusił z siebie tylko:

- L-lily? Lily Evans?

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Znał moją mamę?

- Nie, panie profesorze. Jestem Nicolette Potter. - powiedziałam.

- Potter? Przecież Potter jest tylko jeden. - spojrzał z widoczną nienawiścią na mojego brata.

- Jest dwóch Potterów w tej szkole, panie profesorze. Mój brat, i ja.

Siostra Pottera |WOLNO PISANE|Where stories live. Discover now