4. część 1

42 1 3
                                    

   – Panienko Manami! – Po sali rozniósł się donośny głos jednej z moich służących.

   – Aa, zamknij się! – krzyknęłam, odwracając się w jej stronę.

   Kobieta zmierzała ku mnie z olbrzymią, ręcznie szytą suknią balową. Goniła mnie po pałacu już cały dzień, a ja uciekałam za każdym razem, gdy zbliżyła się na odległość dwóch metrów. Dlaczego ona się tak uparła, żebym założyła tę durną kieckę? Bardzo dobrze wiedziała, że w życiu nie uda jej się mnie w nią wcisnąć, więc czemu wciąż próbowała? Wydawało mi się to bez sensu, dopóki nie odezwała się ponownie.

   – Dzisiaj do pałacu przybędzie cała okoliczna szlachta. Słyszałam nawet, że chcą zaprosić władców sąsiednich królestw wraz z książętami, więc pozwoliłabyś mi cię w końcu uszykować. Nie możesz narobić ojcu wstydu! Wtedy i ja bym oberwała... – ostatnie zdanie powiedziała pod nosem, zapewne myśląc, że go nie usłyszę. – Ach, jeszcze jedno. To będzie bal maskowy, więc do sukni dobrałam ci ręcznie zdobioną opaskę na oczy, która przybyła do nas prosto z Wenecji. Masz jej nie zniszczyć – pogroziła mi dumnie palcem – i oczywiście nie ściągać przez całe przyjęcie. – kończąc swój wywód, spojrzała na mnie spode łba.

   – Bla, bla, bla. Przecież wiem. To nie pierwszy bal, w którym będę uczestniczyć – powiedziałam, przy okazji przewracając oczami.

   – Czyli mogę panienkę w końcu ubrać? – zapytała, robiąc krok w moją stronę.

   – Ależ oczywiście, że nie. Dopiero, gdy mnie złapiesz!

   Już miałam ponownie uciekać, ale gdy się odwróciłam, wpadłam prosto na wystający spod szat brzuch mojego ojca. Podniosłam niepewnie wzrok, robiąc trzy kroki wstecz i skłoniłam się w geście przeprosin.

   – Manami Yukino Anastazjo Emerald – wypowiedział gniewnym głosem moje wszystkie imiona wraz z nazwiskiem, a ja od razu zrozumiałam, że mam kłopoty. – Od samego rana słyszę krzyki i przez to nie mogę spokojnie pracować. Wiesz, kto jest za nie odpowiedzialny?

   – Przepraszam, ojcze, ale to Annabelle ciągle na mnie wrzeszczała. Wybacz tej rudowłosej niewiaście – powiedziałam, łapiąc się teatralnie za serce i udając jednocześnie, że strasznie obchodzi mnie jej los. W rzeczywistości miałam w głębokim poważaniu, co się z nią stanie.

   – Przykro mi, panie – zielonooka kobieta skłoniła się, przepraszając króla za swoją niesubordynację.

   – Tym razem odpuszczę wam obu. Wiem, że nie tylko ty, Annabelle, jesteś odpowiedzialna za te całe zamieszanie, czyż nie, Manami? – zmierzył mnie władczym spojrzeniem, a ja poczułam, że robię się czerwona ze wstydu – Zabierz się w końcu za nią, a ty nawet nie waż się sprzeciwiać, bo wydam cię za mąż bez uzgodnienia z tobą niczego.

   – Tak, panie.

   – Tak, ojcze.

   Powiedziałyśmy jednocześnie, kłaniając się, gdy Kotetsu zaczął odchodzić w stronę swojego gabinetu. Patrzyłam jeszcze chwilę na niego, dopóki widoku nie zasłoniła mi ruda służąca.

   – I czego szczerzysz tego ryja? – parsknęłam chamsko, spoglądając zirytowana na jej twarz.

   – Czas się szykować, panienko. Zapraszam za mną. – Ruszyła przodem, a ja, nie chcąc sprzeciwiać się ojcu, poszłam za nią.

   Weszłyśmy do wielkiej sali, w której porozwieszane były różne suknie, bielizna czy gorsety, a na ziemi poukładane równo obuwie. Westchnęłam głośno, przyglądając się znienawidzonej przeze mnie garderobie. Nie lubiłam tam przebywać. Może i byłam księżniczką, ale noszenie drogich szat i tego typu rzeczy nie było czymś, za czym przepadałam.

AmebowniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz