Rozdział 23

1.9K 278 235
                                    

UWAGA: NASZYKUJCIE CHUSTECZKI I ODSTAWCIE JEDZENIE!


Nie wiedziałam, kiedy minęły ostatnie dni. Nie miałam pojęcia, kiedy zaczął się sylwester. Nie wiedziałam, kiedy wrócili rodzice, kiedy zeszli się goście. Miałam ochotę zepsuć tę imprezę, ale powstrzymałam się. Ciągle żyłam myślą, że Antek w końcu się odezwie.

Ostatnie dni spędziłam, jak zombie gapiąc się w ekran telefonu i czekając na jakikolwiek znak życia. Nie doczekałam się.

Ale kogo to interesowało? To sylwester, trzeba świętować! 

Rodzice kazali mi się ładnie ubrać i ogarnąć włosy, które ostatnio zmieniły się w prawdziwe siano, a ja, jak robot, zrobiłam to. Może na zewnątrz wyglądałam ładnie, z wreszcie prostymi kosmykami i ubrana w czarną sukienkę, ale wewnątrz mnie szalała burza. Miałam ochotę wybiec z domu i przeszukać całą okolicę, byle tylko znaleźć go całego. Coś dziwnego podpowiadało mi, że jest niedaleko, a ja nie zamierzałam lekceważyć tego przeczucia.

Była już dwudziesta trzecia, gdy ktoś zadzwonił do naszych drzwi. Byłam niemal pewna, że nie spodziewaliśmy się nikogo więcej, a sposób, w jaki rodzice spojrzeli po sobie, tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Nie czekając, aż któreś z nich się ruszy, pobiegłam otworzyć.

Prawie wywróciłam się o setki butów, które goście porozrzucali po przedpokoju, ale, że cały wieczór starałam się trzymać emocje na wodzy, i tym razem nie wybuchłam. 

Za drzwiami stały ostatnie osoby, których się tu dziś spodziewałam.

— Kaja, skarbie, jak ja cię dawno nie widziałam! — zaświergotała rudowłosa kobieta, jednocześnie zamykając mnie w ciasnym uścisku. 

— Dzień dobry — odpowiedziałam, sztywno odwzajemniając gest. 

— Cześć — mruknął Celestyn, gdy jego mama zniknęła we wnętrzu mojego mieszkania.

— Hej — odpowiedziałam, usilnie unikając jego wzroku. Nie wiedziałam, jak powinnam zachować się w tej sytuacji, więc po prostu przepuściłam go w progu i zamknęłam drzwi.

— Ładnie wyglądasz — powiedział, nawet na mnie nie patrząc. 

— Po co tu przeszedłeś? — zapytałam, nim zdążyłam ugryźć się w język.

Celestyn, który akurat zdejmował buty, spojrzał na mnie nierozumnym wzrokiem.

— Co rok przychodzę — odparł, prostując się, więc znów musiałam unieść głowę, jeśli chciałam patrzeć mu w oczy. — Twoja mama dobrze gotuje — dodał, uśmiechając się lekko, po czym zniknął w salonie.

Zgubiłam się w tej sytuacji. Tak to teraz będzie wyglądało? Kilka sztucznych uśmiechów i wymuszonych słów?

Starając się nie zemdleć z nadmiaru emocji, wolno skierowałam się do kuchni. Nie zdążyłam nawet zapalić światła, gdy leżący na blacie telefon zaczął wibrować. Chwilę zajęło mi uświadomienie sobie, że to przecież moja komórka. 

— Halo? — zapytałam, dusząc się własnym oddechem, gdy zobaczyłam, że dzwoni Antek.

— Liczyłem na to, że odbierzesz — mruknął, zadziwiająco spokojnie. 

Czułam, jak coś się we mnie gotuje.

— Wiesz, to śmieszne, bo liczyłam na to samo od prawie tygodnia i nie raczyłeś sięgnąć po telefon — warknęłam z wyrzutem, pozwalając wreszcie, by zbierane od kilku dni wściekłość i rozgoryczenie ze mnie uleciały.

Arytmia sercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz