Drapple Prolog-Epilog

Start from the beginning
                                        

Wślizgnął się czym prędzej do Pokoju Życzeń i opadł na kolana tuż przy małym, okrągłym stoliku. W pomieszczeniu nie było niczego innego. Tylko niewielki stolik i leżące na nim duże i soczyste, zielone jabłko. Przez pół roku utrzymywane było w nienaruszonym stanie dzięki czarom, ale już tego dnia miało się wszystko zmienić.

Draco przesunął czule palcem po gładkiej strukturze owocu i zagryzł wargę. Czekał na ten moment już od dłuższego czasu, a i tak nie był pewien, czy jest na to gotowy. Im dłużej jednak zwlekał tym większą wagę przywiązywał do słów Kavala. W końcu powziął męską decyzję i odkorkował fiolkę.

Eliksir w zetknięciu ze świeżym powietrzem zasyczał i uwolnił fioletowawą mgiełkę. Draco czym prędzej oblał nim jabłko i wbił w nie wzrok pełen nadziei. Przez moment nic się nie działo i już miał zamiar wstać i ze skargą wrócić do Kavala, kiedy jabłko się spieniło. Syczało i prychało, nawet zaczęło parować, a Draco z przerażenia zastygł w bezruchu. Chciał krzyknąć, doskoczyć do owocu i zetrzeć z niego eliksir, który zaczął powoli topić jego strukturę, ale nie mógł ruszyć się z miejsca.

Nie minęła chwila, a było już po wszystkim i na stoliku leżała kupka popiołu. Malfoy krzyknął ze zgrozą, postąpił krok i wyciągnął rękę, ale w tym momencie wystrzeliło oślepiające światło. Prochy poderwały się w górę i zawirowały, powoli zaczynając formować kształt. Na podłogę padł cień i powoli z bieli wyszła dziewczyna.

Żywa, przepiękna osoba bez żadnej skazy. Skórę miała nierealnie wręcz bladą, niczym miąższ jabłka, jednak niesamowicie delikatna i gładka faktura została zachowana. Dziewczyna miała długie, platynowe włosy opadające gęstymi falami na jej ramiona, a parę niesfornych kosmyków zaplątało się na jej delikatną, bladą twarz. Patrzyła smutnymi, brązowymi oczami na osobę, która ją stworzyła.

- Witaj - szepnął Draco, nie ufając swojemu zachrypniętemu głosowi. Nie mógł oderwać od niej oczu. Długie, zgrabne nogi, wystające kości obojczykowe i okrągła twarz zakończona szpiczastym podbródkiem. Dodatkowo dziewczyna miała uwydatnione kości policzkowe, a jej ciało zasłaniała jedynie zielona, krótka sukienka.

Dziewczę jednak nie powiedziało ani jednego słowa, z zaciekawieniem przyglądając się swojemu nowemu ciału. Chciała postąpić krok do przodu, ale zachwiała się i Malfoy czym prędzej do niej podbiegł, bojąc się, że jeśli upadnie, to się połamie. Wyglądała jak porcelanowa laleczka, która została skrzętnie wykonana przez wspaniałego autora. Wciąż jednak milczała, nawet gdy usadził ją na fotelu, który na jego rozkaz natychmiast się pojawił. Snuła zamglonym wzrokiem po pomieszczeniu, a jej duże, malinowe usta raz otwierały się, raz zamykały, nie wydając jednak najmniejszego dźwięku.

- Jestem Draco Malfoy - przedstawił się młodzieniec, kiedy cisza zaczęła się przedłużać. Dziewczyna zatrzymała na nim spojrzenie i niespodziewanie pogładziła go dłonią po policzku. Uśmiechnął się i odwzajemnił gest, ale ona nagle pokręciła głową i odsunęła się nieco. - Będę ci mówić Hope. Jesteś moją nadzieją.

Dziewczyna przekrzywiła głowę, ale Draco nie miał pewności, czy go zrozumiała, czy nie. Jej oczy nadal pozostawały smutne i choć mógłby się w nie wpatrywać i całe życie, chciał zobaczyć jak się uśmiecha.

- Czekałem na ten moment pół roku - wyznał, zaczynając czuć irytację z powodu jej milczenia. - Chciałbym usłyszeć twój piękny głos.

Hope pokręciła głową i wstała z gracją. Poruszała się tak, jakby od zawsze była w tym ciele, a nie dopiero od pięciu minut. Zawirowała, okręcając się wraz z piękną sukienką. Zaczęła cicho mruczeć piosenkę, lekko stawiając kroki do jej rytmu. Lawirowała, podskakiwała i unosiła się i choć realnie stąpała stopami po podłodze, Draco miał wrażenie, że gdyby dotknęła czegokolwiek, pokruszyłaby się.

- Draco, niegrzeczny chłopcze, nie igraj z naturą tej magii. Daj mi już odejść, zbyt długo mnie trzymasz. Nie byłam człowiekiem i nim nie będę, narażasz nas na cierpienia. Chcę zamknąć już oczy i odejść spokojnie, nie tutaj jest moje miejsce - nuciła, z każdą chwilą lawirując coraz szybciej. Malfoy wyciągnął do niej dłoń, a na jego czole pojawiła się pojedyncza zmarszczka.

- Nie dam ci odejść - oznajmił hardo, patrząc w jej smutne oczy z determinacją.

Hope przesunęła delikatnymi dłońmi po plecach młodzieńca, kręcąc wolno głową. Chciał ją pocałować, ale umknęła, pozostawiając za sobą woń świeżych jabłek.

- Nie będę szczęśliwa, wiesz dobrze o tym. Puść mnie wolno i zapomnij. Znajdziesz ludzką wybrankę, która da ci to, czego zapragniesz.

W Draco zaczęła wzbierać złość. Chciał Hope i tylko ją. Przecież tyle się starał! Tyle zapłacił, tyle czasu poświęcił i tak ją pielęgnował, a ona chciała po prostu odejść?

Chciał podejść, ale nagle zauważył, że jej skóra zaczyna żółknąć i łuszczyć się. Dziewczyna starzała się, z każdą chwilą przypominając zasuszony ogryzek. Draco zawył i spróbował ją uchwycić, ale nim do niej dobiegł, osunęła się w pył.

Pozostała po niej jedynie garstka prochu i jabłkowy zapach, wciąż unoszący się w powietrzu.

I tak umarła Nadzieja.


~***~

Jak się to zwie? One-shot? :)

Gwiazdki i komentarze mile widziane.

DrappleWhere stories live. Discover now