Drapple Prolog-Epilog

Start from the beginning
                                        

W końcu, gdy znaleźli się obaj na samym dole, mężczyzna klasnął w dłonie, a ich oczom ukazał się wręcz niespotykany widok. Pochodnie wzdłuż ścian rozjarzyły się jaskrawym blaskiem, odkrywając całe pomieszczenie z mroku. Mieściło się tu wiele półek, na których każde wolne miejsce zajmowały książki. Regały tworzyły swoisty labirynt po bokach pomieszczenia, jednak droga od wejścia, do samego centrum była pusta. Nie dało się tu przyuważyć przepychu, w który pomieszczenia piętro wyżej wręcz obfitowały. Żadnych drogich, perskich dywanów, zbędnych ozdobników i miękkich sof odzianych aksamitem. To pomieszczenie było surowe, przez co posiadało w sobie niezwykły urok.

- Pół roku temu prosiłeś mnie o eliksir... - tu Kaval się zawahał, co nie uszło uwadze młodego Malfoya. Oderwał wzrok od niezliczonej ilości książek, jakiej nie widział nawet w Hogwarckiej bibliotece - ponieważ z pewnością nie przebywał w niej za wiele czasu - i ruszył dumnym krokiem w stronę centrum. Stał tam ogromny kocioł, znad którego unosiła się niewielka, złotawa mgiełka. Na stoliku obok niego poniewierały się wszelkie składniki do warzenia eliksirów i parę starych, splamionych ksiąg i ich powyrywanych kart.

- Eliksir przemiany - przytaknął Draco, przesuwając dłonią po krawędzi kotła. Eliksiry nigdy nie były jego dobrą stroną, a odkąd zaczął nauczać profesor Slughorn, stały się wręcz udręką.

- Dość nietypowej, pragnę zaznaczyć - napomknął Kaval i nie dał się zgiąć nawet groźnemu spojrzeniu, którym obdarzył go młodzieniec. - Chciałbym omówić z tobą kwestię ceny...

- Cena została ustalona na samym początku - warknął Draco.

- Oczywiście, była to wstępna cena, którą teraz zmuszony jestem podbić.

- Dam ci podwojoną stawkę, Kaval. Przymknij się wreszcie i daj mi eliksir, który zamówiłem - mruknął młodzieniec władczym głosem, wskazując niedbale ręką na kocioł. Kaval pospieszył do roboty bez słowa sprzeciwu. Wyciągnął z szafki kolejny kocioł i ogromne sito z niewielkimi otworami. Za pomocą czarów przesączył wywar przez sito, a pozostały na nim osad zgarnął do fiolki. Substancja zmieniła prędko swój kolor na fioletowy, a chwilę później na jasny niebieski.

- A tamto? - Spytał Draco, wskazując palcem odcedzony eliksir.

- To baza na jeden z najbardziej śmiercionośnych eliksirów znanych zwykłym czarodziejom. Zabawa w ożywianie jest niesamowicie niebezpieczna, Draco - zadumał się Kaval, marszcząc brwi. - Nie wiem, czy jest to potrzebny element w planie Czarnego Pana, ale z pewnością przerasta twoje możliwości kontroli.

- Bzdurne gadanie - fuknął młodzieniec, bagatelizując prędko jego słowa, jakby bojąc się, że im dłużej zwleka, tym większa możliwość, że uda im się odwieść go od pomysłu.

- Może i - prychnął Kaval. - Jednak nie zdołasz zaprzeczyć, że to wyjątkowo niebezpieczna magia. Okropna odnoga czarnej, nieposkromionej potęgi.

- Łap - burknął Draco, rzucając mężczyźnie sakwę pełną pieniędzy. - Odliczone co do knuta, wiedziałem, że będziesz próbował kombinować z tą ceną.

- Malfoy - Kaval ukłonił się jedynie z szacunkiem, za co został obdarzony spojrzeniem pełnym wyższości i odrazy. Draco wyszedł z pomieszczenia bez słowa i skierował się prosto do wyjścia. Nie miał ochoty przebywać w tym domu dłużej, niż było to konieczne. Osiągnął przecież co chciał, teraz miał do załatwienia jeszcze jedną sprawę.

Zacisnął dłoń na szklanej fiolce i deportował się do Hogwartu.

Kolejny raz udało mu się wrócić do zamku niepostrzeżenie. Nie miał za grosz szacunku do starego Dumbledora, który pozwalał wymykać się uczniom ze szkoły. Igrał na jego haczykowatym nosie już od dawna i jak na razie starcowi nie udało się go stamtąd strącić.

DrappleWhere stories live. Discover now