Crosby, typowa zakała grupy i śmieszek numer jeden, jako pierwszy poderwał się do marszu, zakładając na plecy wielki pakunek, i ruszając przed siebie. Nie zatrzymał się nawet na moment, tylko wołał do swoich przyjaciół, żeby wreszcie się ruszyli. Faktycznie, czas mijał nieubłaganie, a słońce szybko zachodziło za lasem Waverly. Farley i Tate nie czekali zbyt długo, sami też wyjęli z samochodu najpotrzebniejsze rzeczy, a potem zaczekali na swoje przyjaciółki, które z lekkim ociąganiem się, ruszały do wymarszu.

Reagan, rówieśniczka Dahry oraz jej przyjaciółka, była tą odważniejszą. Nie straszne były jej marne horrory, opowieści o duchach i nawiedzone domy. Wybuchała śmiechem, kiedy na ekranie pojawiał się upiór i to ona zawsze pozwalała przyjaciółce, aby ta trzymała ją za rękę, kiedy robiło się strasznie. Wtedy także była gotowa do drogi i pełna entuzjazmu. Może chciała tylko popisać się przez Tatem, a może była ciekawa sanatorium, kto wie?

— Kto zostaje w tyle, ten zginie jako pierwszy! — zawołał z oddali Crosby.

Jego słowa podziałały na osoby, które jeszcze kłębiły się przy samochodzie. Nie było opcji. Musieli ruszyć do przodu, nawet jeśli nie przejęli się słowami Haynesa.

~*~

Sanatorium Waverly Hills było owiane mroczną i nieprzyjemną historią, którą Farley zgłębił dostatecznie dobrze, by podczas przechadzki zaszczycić nią swoich znajomych. Popijali ciepłe napoje, które dla nich przygotował, a on szykował się do opowieści. Zaczął niewinnie, opowiadając przyjaciołom o mieście, w którym osiadł pewien major i po wykupieniu terenu Waverly, zbudował dla swoich córek szkołę. Żadne z nich nie słyszało jeszcze całej historii byłego szpitala, więc słuchało go z zapartym tchem. Poza jego głębokim i niskim głosem, wokół dało się usłyszeć jedynie nieprzyjemny huk chłodnego wiatru i kołyszące się gałęzie drzew. W powietrzu unosił się ohydny zapach stęchlizny, spowodowany najprawdopodobniej bagnami, które znajdowały się na terenie Louisville, ale w tamtym momencie wiele można było sobie wyobrażać.

— Epidemia „białej plagi" objęła całe hrabstwo Jefferson — ciągnął Farley. — Lekarze byli bezradni, a zapadalność na gruźlicę rosła z każdym dniem. Właśnie wtedy teren Waverly został odkupiony i w tysiąc dziewięćset ósmym rozpoczęto budowę szpitala. Wtedy był niewielki, przyjmowano tam pacjentów we wczesnych stadiach choroby, ale kiedy śmierć zbierała coraz to większe żniwo, powiększono szpital, wkrótce tworząc z niego ogromny kompleks. Rozpoczęto izolowanie pacjentów od mieszkańców miasta i ściągnięto tutaj najlepszych lekarzy. Zaczęto eksperymentować na ludziach, wycinano im żebra i wywoływano odmę, warunki były fatalne. Mawiano, że pacjenci są traktowani bestialski sposób, ale nikomu nie udało się tego udowodnić. Wtedy zaczęto stosować kwas p-jakiś tam...

— P-aminosalicylowy — poprawiła go Dahra. — To lek przeciwgruźliczy...

— Tak, jakoś tak to było — dodał Far, a potem kontynuował: — Po opanowaniu „białej plagi" podawano różne liczby zgonów, ale ostatecznie szacowane są na co najmniej sześćdziesiąt trzy tysiące! — zawołał. — Do dziś nie wiadomo, co tak naprawdę działo się w Waverly, ale liczby mówią same za siebie, a plotek nie ma końca. Najlepsza jest jednak ta o Tunelu Śmierci. Jesteście gotowi?

— A mamy jakieś wyjście? — wymamrotała pod nosem Dahra, idąca krok przed Reagan.

— To tylko pogłoski, ale tunel służył ponoć do wywożenia zwłok. Jeździły tamtędy wagony kopalniane, do których wrzucano martwych kuracjuszy, a potem... Nikt nie wie, co się z nimi stało. — Nagle klasnął w dłonie, wywołując szok na twarzach, zasłuchanych w jego opowieści, znajomych. — Resztę opowiem wam już w środku.

Insomniac [Halloween Oneshot]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ