Papierowe Miasta

695 31 75
                                    

MARGO POV

Siedziałam w ciemnym i zimnym pomieszczeniu. W powietrzu utrzymała się wilgoć i paskudny zapach stęchlizny. Byłam w zamknięciu zaledwie pół godziny, a już miałam dość otoczenia w jakim się znajdowałam. Mogłam jedynie marzyć, że ktoś odszyfruje moje wskazówki i mnie uwolni. Miałam cichą nadzieję, że odnajdzie mnie Quentin Jacobsen. Chłopak, który podbił moje serce już w młodości. Jednak on uważał mnie tylko za przyjaciółkę. Nie dostrzegał uczuć jakimi do niego pałałam, uśmiechu jakim go obdarzałam i spojrzenia, które mu posyłałam. Zerwałam z Q wszelkie kontakty kiedy moja znajoma została odtrącona przez swojego kolegę po wyznaniu mu uczuć. Nie chciałam by coś takiego przydarzyło się również mi. Jeżeli tak by się stało moje serce pękłoby chyba na milion kawałeczków. Wolałam więc zerwać z nim wszystkie kontakty zanim przyzwyczaiłabym się do jego obecności.

W noc przed moim zniknięciem zakradłam się do niego przez okno i poprosiłam o pomoc w uregulowaniu kilku spraw. Zmyśliłam bajeczkę o tym jak to chłopak - którego nigdy nie miałam - zdradził mnie ze moją najlepszą przyjaciółką w co wtajemniczona była cała kadra moich przyjaciół. Spędziliśmy razem całą noc jeżdżąc po moich znajomych i mszcząc się na nich okrutnie, a na koniec włamaliśmy się do SeaWorld.

Chciałam pokazać mu tym że istnieje jeszcze inny świat w którym czas i przestrzeń nie istnieje. Myślę, że zrealizowałam swój cel i udowodniłam mu tym, że nie warto ciągle patrzeć w przyszłość i zadręczać się tym co przyniesie następny dzień. Chciałam mu też pokazać prawdziwą mnie.

Mnie, której nikt dotąd nie poznał. Ludzie zawsze widzieli we mnie to co chcieli zobaczyć. Tym samym wprowadziłam go w mój świat, w którym nie było miejsca na problemy i smutki. Owiany był on tajemnicami, emanował radością; zawsze towarzyszyła mu nutka niepewności i ekscytacji. Nic nie było w nim wiadome.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że to przed czym uciekałam przez osiem lat stało się podczas pewnej nocy.

Z rozmyślań wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zamarłam. Moim porywaczem okazał się Chack Parson. W myślach zaczęłam się zastanawiać co takiego mu zrobiłam, że uwięził mnie w jakimś opustoszałym markecie bez kropli wody, ani grama pożywienia. Jednak kiedy przyjrzałam się bliżej jego twarzy dostrzegłam jedną małą, aczkolwiek znaczącą różnicę i od razu przywołałam w pamięci część dziesiątą mojego planu, który wykonałam razem z Quentinem. To on wybrał Chacka na ofiarę naszego gniewu i pozwolił mi depilować mu prawą brew. Po akcji, razem z Q naśmiewaliśmy się z niego, rozmyślając, czy wydepiluje sobie lewuskę, czy dorysuje prawuskę. Niestety po tym wesołym, jak dla nas incydencie nie dane mi było go już zobaczyć, aż do tej chwili. Biedak musiał zgolić sobie lewą brew więc wyglądem przypominał mi kosmitę. Dłużej już nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam niekontrolowanym śmiechem tarzając się po zakurzonej podłodze.

- Ty i ten idiota Q słono mi za to zapłacicie - odparł czerwony ze złości, a ja starałam się zapanować nad kolejną salwą śmiechu co nie wyszło mi za dobrze i znowu siedziałam na podłodze kuląc się ze śmiechu, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, że moje zachowanie jest niezbyt adekwatne do sytuacji w jakiej się znalazłam.

Kiedy już trochę się uspokoiłam zapytałam:

- Czemu mnie tu właściwie więzisz? - spytałam wciąż czerwonego chłopaka.

- To jest moja zemsta Margo. Za to co wydarzyło się w naszej przeszłości.

Spojrzałam na chłopaka niewyraźnie przybierając pytający wyraz twarzy. Doskonale wiedziałam o co mu chodziło jednak okazja do droczenia się z nim nie nadarzała się często więc musiałam wykorzystać moją szansę jak najlepiej.

Papierowe Miasta - czyli jak to się powinno skończyć wedłóg mnie.Where stories live. Discover now