01. Garaż za ogrodem

246 34 7
                                    

Mieliśmy swoje ulubione miejsce, gdzie przesiadywaliśmy każde wieczory. Zresztą, nie tylko wieczory, bo zdarzały się też noce. Zazwyczaj było to wtedy, gdy ktoś z nas pokłócił się z rodzicem, albo zwyczajnie nie miał ochoty wracać do domu.

Właśnie, dom. Nienawidziłem tego słowa. Nienawidziłem wszystkiego co tyczyło się mojej rodziny. Dla nich byłem nic nie znaczącym dzieckiem, które tylko wpada w kłopoty. Umysłowa kaleka bez uczuć. I może właśnie byłem taką osobą. Nie widziałem w sobie niczego pozytywnego. Wszystko uleciało ze mnie po odejściu ojca.  Właśnie wtedy zaczęło się wszystko psuć, a ja nie potrafiłem tego zmienić. Nie umiałem naprawić każdej utraconej relacji. Chyba po prostu przestało mi zależeć na ludziach. I choć lubiłem samemu chodzić na spacery, czy do kina, a w towarzystwie siedziałem raczej z dala od ludzi, to w głębi duszy nie chciałem być samotny.

Dzisiejszego wieczoru również byliśmy w swojej kryjówce. Może nie powinienem tak tego nazywać, bo był to zwykły garaż za ogrodem mojego przyjaciela - Chana. Jego rodzice dawno przestali interesować się tym, co robimy. I może to zabrzmi nieco dziwnie, ale akceptują nas, jak swoje własne dzieci. Trzeba przyznać, że państwo Park mieli w sobie wiele empatii oraz ogromne, wyrozumiałe serce. Potrafili niejednokrotnie pomóc któremuś z nas. W pewien sposób uwielbiałem ich. Przy nich czułem się naprawdę chciany.

A wracając, nasz garaż był naprawdę wyjątkowy. Oprócz wspomnień z dzieciństwa, przesiąknięty był naszymi najskrytszymi tajemnicami oraz marzeniami. Pomiędzy tymi białymi, pokrytymi plakatami, ścianami pokłóciliśmy się nie raz. O drobnostkę, zgubiony przedmiot, pieniądze. Te ściany widziały też nasze łzy i utracone nadzieje. Nie było tu człowieka, który nie miał problemów, bo tak naprawdę każdy człowiek je ma. Nieważne, czy małe czy duże. One są nieuniknioną częścią ludzkiego życia. Przynajmniej według mnie.

Dzisiejszy wieczór nie różnił się od innych niczym. Był taki sam. Każdy siedział, słuchając kawałków z lat dziewięćdziesiątych ze starego odtwarzacza. Niektórzy prowadzili leniwą rozmowę na temat zbliżających się wakacji. Cóż, był wciąż maj i pozostawał nam jeszcze miesiąc nauki, ale dla nas to praktycznie końcówka. O dziwo, nie mieliśmy problemów z przedmiotami i ocenami, toteż mogliśmy już sobie odpuścić.
Jeszcze inni przysypiali gdzieś w kącie.
Właśnie dokończyłem opróżniać drugą puszkę piwa, gdy do garażu wpadła najdziwniejsza osoba tego świata. Jongin być może nie należał do najbardziej rozgarniętych osób, często mówił za dużo i przesadzał ze wszystkim, ale chyba to w nim najbardziej lubiłem. Nigdy nie przejmował się opinią innych, a poza tym był  bardzo lojalny. Zawsze mogliśmy na niego liczyć i dałbym sobie rękę uciąć, że oddałby za nas własne życie. To typ przyjaciela, który jest wylewny w swoich uczuciach, mimo że przed nieznajomymi zachowuje twarz pozbawioną emocji. Zaraz po nim, do pomieszczenia weszła trójka chłopaków. Znałem ich, a raczej kojarzyłem ze szkoły. 

Tak szybko jak się pojawili, zniknęli z mojego pola widzenia. Tylko ten jeden, najdziwniejszy pozostał na kanapie. Mogłem czytać z jego twarzy, jak z otwartej karty. Był na pewno wystraszony, zmieszany ale też dzielnie walczył ze swoimi myślami.
Odstawiłem puszkę piwa i skierowałem się w jego kierunku. Bez skrępowania usiadłem obok niego, intensywnie przyglądając się mu. Przez dłuższy czas siedzieliśmy w zupełnym milczeniu i przysięgam, nawet milczenie w jego towarzystwie było dla mnie czymś przyjemnym.
- Wiesz, Jongdae, mówili, że jesteś dziwaczny, ale nie sądziłem, że tak szybko się o tym przekonam. - jego głos wyrwał mnie z dziwnego transu, podczas którego analizowałem każdy milimetr jego skóry, poczynając od czoła, a kończąc na szyi. Przechyliłem na bok głowę i westchnąłem ciężko.
- Nie wyglądasz na kogoś, kto chciałby tu być.
- Och, zignorowałeś moje słowa.. To niezbyt miłe, Jongdae.
Roześmiałem się melodyjnie, na co wielu ludzi obejrzało się w moją stronę. Ale ich też zignorowałem. Chciałem móc skupić się tylko na moim nowym towarzyszu.
- A więc mówienie komuś, że jest dziwny, już jest miłe? Chyba nie łapię twojego rozumowania, ale niech będzie. - prychnąłem jeszcze raz pod nosem, unosząc kąciki ust do góry. - Nie mam pojęcia co taka osoba jak Ty robi w takim miejscu jak garaż  za ogrodem Parka.
Chłopak spojrzał na mnie niepewnie i widziałem, że się waha nad odpowiedzią. Ale ja wiedziałem, czego chciał. Przecież już nie jedna osoba przychodziła tu w tym celu. Każdy wiedział gdzie udać się, by spróbować czegoś innego.  Ale jak taka osoba, która ma na sobie bluzę droższą od mojego miesięcznego kieszonkowego, może chcieć właśnie tego? Wiele o nim słyszałem. Wiedziałem też, że jest jednym z lepszych w naszej szkole, a takie osoby przecież nie chciały się psuć i zniżać do naszego poziomu.

- Nigdy tego nie robiłeś, prawda? - spytałem cicho, aby tylko on mógł mnie usłyszeć, na co chłopak kiwnął powoli głową. Wygrzebałem z kieszeni mały foliowy woreczek, w którym znajdowały się dwie białe tabletki. - Na początek spróbuj tego. Włóż pod język i po prostu zapomnij o wszystkim.
Położyłem na jego otwartej dłoni jedną z substancji psychoaktywnej, którą dostałem od Jongina. W zasadzie nie miałem pojęcia co to dokładnie było, ale nie chciałem dopytywać. Drugą tabletkę wsadziłem sobie pod język i uśmiechnąłem się znów w stronę chłopaka.
- Wiesz, Minseok, obserwowałem Cię w szkole i nie sądzę byś tu kiedyś wrócił. Takie osoby jak Ty zawsze przychodzą raz i już nigdy się nie pojawiają. - spojrzałem na niego i znów dostrzegłem niemałe zmieszanie. - Czemu? Bo jesteście zbyt dobre, by wyniszczać się tak jak my. Ale spróbuj, przecież ten jeden raz ci nie zaszkodzi.
Klepnąłem go beztrosko w ramie, ale wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, że mogłem zapoczątkować czyjś upadek.

rehab || chenminWhere stories live. Discover now