Pierwsza i ostatnia

13 0 1
                                    

Pierw zostajesz wypchany z macicy twojej matki, którą będziesz doprowadzać do zawału, nerwicy, depresji i otyłości naprzemian przez następne 18 lat, aż nadejdzie ten moment, kiedy dostajesz dowód osobisty (ewentualnie ukończysz szkołę średnią) i wylatujesz z domu w trybie natychmiastowym. Teraz się zaczyna - głodowanie, zarabianie marnych groszy w przydrożnym maku, bo nie chciało Ci się uczyć już od 1. klasy podstawówki, wypełnianie pitów, płacenie podatków, ubezpieczenia (bo może w końcu zrobisz coś z sobą w życiu, więc lepiej nie zmarnować siebie przedwcześnie).
W końcu udaje ci się wyjść na prostą: dom, rodzina, pies, stała praca 8h/6 i ewentualne niedzielne obiadki rodzinne (na których rodzicielka udaje, że zapomniała, co odpierdalałeś w dzieciństwie - po raz pierwszy jesteście jakąś w miarę ogarniętą grupą ludzi, która podobno się zna).
Nareszcie rozumiesz swoich wiecznie niezadowolonych rodziców, bo okazuje się, że twoje gówniaki nie różnią się niczym od wersji ciebie za czasów szkoły, zauważasz błędy swojej pijackiej i ćpuńskiej młodości, popadasz w rozmyślania nad swoimi pasożytniczymi działaniami, załamujesz się nad ich przesadną ilością, więc postanawiasz naprawić zepsute relacje międzyludzkie, pracujesz nad sobą, dążysz do względnego szczęścia.
...ale coś ci przeszkadza, zauważyłeś? Tak, to sens życia, a raczej jego brak. Teraz już widzisz, że wszystkie twoje dotychczasowe działania były bezcelowe, bo i tak kiedyś w końcu umrzesz, nikt o tobie nie będzie pamiętać, nawet nie wiesz, co przyniesie jutro. Całe życie przelatuje ci przed oczami - jedno wielkie streszczenie, te urywki wspomnień dają ci do myślenia - czym jest życie? kim jestem? dokąd zmierzam? co będzie dalej? jaki jest cel?
Właśnie teraz do tego dochodzisz - nie ma celu, nie ma nic. Postanawiasz jednak żyć dalej, nie przejmować się tą chwilą słabości i przejść jakoś przez życie bez patrzenia się za siebie, tak, nie chcesz, aby podobne momenty załamywania się nad swoimi dotychczasowymi poczynaniami i zwątpienia we własny żywot się powtórzyły.
Jednak powtórzą się, albo częściej, albo tylko raz - ten moment przed śmiercią, właśnie wtedy zrozumiesz, że wszystko nie miało sensu, bo po co żyłeś, jak za chwilę cię nie będzie? Już rozumiesz? Równie dobrze mogłeś się nie urodzić, bo czemu nie, przecież za chwilę odejdziesz stąd i już nigdy nie wrócisz, twoje dokumenty, rzeczy, uczucia, przemyślenia czy cokolwiek z Tobą związanego odejdą w zapomniane, nawet Ty, jako właściciel, nie będziesz się tym przejmować - każda Twoja działalność zostanie wymazana.
Coś się stanie...
Właśnie na tym polega ziemska egzystencja, nic nie jest wiadome, urodziłeś się, to może tego nie zmarnuj, zrób coś wartościowego, idź przed siebie, nie zważając na nic, może uda Ci się odejść szczęśliwym...

Życie - z czym to się je?Where stories live. Discover now