- Jesteś bardzo powolny. Gdzie twoja forma? - Rex nie szczędzi mi komplementów od samego rana... - Mógłbyś się bardziej postarać. Wieczorem nie będziemy ćwiczyć, ale rano...
- Rex... Odpuść trochę. Ledwo żyję – opieram dłonie na kolanach, starając się zapanować nad oddechem. Mój trener spogląda na zegarek, sprawdzając czas.
- Nie jest źle – stwierdza po chwili – nie oznacz to jednak, że nie może być lepiej. Popracujemy nad lepszym czasem – uśmiecha się złowieszczo.
- Super – ocieram pot z czoła.
- Gdzie się podział twój entuzjazm? Sport uwalnia endorfiny.
- Mam dwie prace, do tego trenuję z tobą. Dziwisz się, że jestem zmęczony?
- Zrezygnuj z cukierni. Przecież zarabiasz tam marne grosze.
- Nie mogę. Obiecałem, więc dotrzymam słowa.
- Chcesz więcej czasu spędzać ze swoją dziewczyną, tak? Biorąc pod uwagę jaka jest... agresywna, teraz rozumiem dlaczego zapragnąłeś trenować boks – wybucha śmiechem.
- Mylisz się. Chcę się nauczyć lepiej bronić. Moja dziewczyna ma problem z takim jednym typem. Nie mogę tego tak zostawić.
- Jessie... Nie obraź się, ale bijatyki powinieneś zostawić innym. Potrzebujesz co najmniej kilku miesięcy treningu, a nie kilku dni.
- Nie wierzę własnym uszom! Rex, ponoć jesteś najlepszy – drwię z niego.
- Jestem, dlatego umiem ocenić twoje możliwości. Gdybym serio chciał cię zaatakować, skończyłoby się pobytem w szpitalu.
- Nie mam kilku miesięcy, więc musisz się bardziej starać.
- No dobra, skoro wiem na czym ci zależy, od jutra będziemy się poważnie przykładać. Ostrzegam, że łatwo nie będzie.
- Wiem.
- Odpocznij i widzimy się wieczorem na lotnisku.
Obserwuję jak wsiada do swojego samochodu i odjeżdża, po czym osuwam się na trawnik przed domem. Mam przed sobą cały dzień pracy, noc w samolocie, poranny trening i co najmniej dziesięć godzin na kortach tenisowych. Miną wieki zanim pozwolą mi położyć się spać...
Pakuję najpotrzebniejsze rzeczy do torby upewniając się, że zabrałem paszport oraz dokumenty i wychodzę, machając pani Brown, która podlewa kwiatki przed domem. Zazdroszczę jej. Też chciałbym mieć swój kąt, albo miejsce, które mógłbym nazwać domem...
- Jessie, dobrze że już jesteś – Sebastian podbiega do mnie w chwili, gdy zamykam za sobą drzwi Fantazji.
- Coś się stało?
- Diana i Collin kłócą się o coś od samego rana.
- Nie przejmuj się, oni często się kłócą – zapewniam przestraszonego chłopaka.
- Ich kłótniom zawsze towarzyszy dźwięk rozbijanego szkła? - pyta niepewnie.
- Nie wiem, aż tak dobrze ich nie znam – podnoszę ladę i idę za Sebastianem na zaplecze. Drzwi od kuchni są zamknięte, lecz nie da się ukryć, że rodzeństwo nie szczędzi sobie przykrych słów.
- Powiedziałem, że nie! - krzyk Collina powoduje u mnie gęsią skórkę.
- Nie bądź taki uparty! To dla twojego dobra!
- Dla mojego dobra?! Chyba zupełnie zgłupiałaś!
- Masz to zrobić! Dziadek z pewnością by tego chciał – Diana niechętnie wraca wspomnieniami do okresu, gdy żył ich dziadek. Bardzo go kochała i nadal za nim tęskni. Musi chodzić o coś ważnego, skoro powołuje się na jego autorytet w potyczce z własnym bratem.
VOCÊ ESTÁ LENDO
Czekolada
RomanceJessie wraca po latach do rodzinnego miasta, by odszukać dawną przyjaciółkę. Na miejscu okazuje się, że nie tylko ona na niego czekała... Cukiernik Collin ma wobec chłopaka własny plan... Opowiadanie yaoi +18 mojego autorstwa. Mam nadzieję, że się...