Rozdział 2

341 17 7
                                    

*Charlie*

Wyszliśmy z domu Merry.
W sumie gdyby nie ten policzek i zazdrosna o wszystko dziewczyna, pogadał bym z nią dłużej.

Szliśmy ciemnym chodnikiem z Leo.

-musiałeś rąbnąć ją w tyłek? -zapytałem.

-no co fajnie się wygieła-wzruszył ramionami.

-weź znajdź sobie dziewczynę! Nie chcę cię niańczyć. -powiedziałem troszkę podirytowany.

-nigdy nie znajdę! Jestem singlem!
I czy ci się to podoba czy nie nigdy cię nie zostawię kumplu! -objął mnie.

-o jak miło na czułości ci się zebrało -przewróciłem oczami.

-nie kotku! -zaśmiał się.

-pfff

-zwiedzimy pięterko? -klepnął mnie w tyłek.

-kurde Leo! Ty zadolubco! -lekko popchałem go.

Zaczęliśmy się śmiać.
Wkońcu jednak dotarliśmy do mojego domu.

-uwaga będzie spowiedź! -wyszczeszczył zęby.

No i ma racje.

Weszliśmy do środka.
Chole chodziła w kółko.
Gdy jednak mnie zobaczyła, odrazu się wydarła...

-co ty sobie wyobrażasz? Miałeś wrócić wcześniej!

O matko tak krzyczała, że myślałem, że ja zaraz dostanę z drugiej strony.

-Chole uspokój się!

-jak mam się.... A tu co masz na policzku?

-przewróciłem się..

-bo uwierzę!

-dlatego nie chce mieć dziewczyny -zaśmiał się Leo.

-a może Leo ty coś wiesz?! Śmiejesz się jak głupi.

-nie ja nic nie wiem-zrobił wielkie oczy.

-zdradzasz mnie jak zwykle!

-no pewnie Chole poczekaj ile to było? -powiedziałem ironicznie.

-kretyn! -wkurzyła się.

-wiesz, że kocham tylko ciebie!

-nie nie wiem! -weszła na górę po schodach.

Spojrzałem na Leo.
Chyba obaj mieliśmy powoli jej dość.

-stary nie przejmujś się nią! -poklepał mnie po ramieniu.

-myślisz, że jej przejdzie? -zapytałem.

-napewno! A swoją drogą ładna jest Merry-uśmiechnął się.

-o nie! Nawet o tym nie myśl! Mam Chole i tylko ją kocham! -usiadłem na kanapę.

-no wiesz ja tylko sugeruję! A po za tym przy niej zachowywałeś się inaczej niż zwykle.. -usiadł obok mnie.

-jak już to wyjdzie z tego tylko dobra przyjaźń!

-nigdy nie mów nigdy! -uśmiechnął się.

No powiem jest całkiem ładna.
Długie brązowe włosy, niebieskie oczy, i słodkie dołki kiedy tylko się uśmiecha. Jest podobieństwem moim.

Zamyśliłam się.
Leo walnął mnie z łokcia.
Spojrzałem na niego z spod byka.

-widzisz myślisz o niej! -krzyknął.

-zamknij się! -czułem jak robie się czerwony.

-ta ta masz racje pomidorze! -wyszedł z domu.

Zostałem sam.
Chyba dziś mnie czeka spanie na kanapie.
Ah najpierw policzek, a teraz to?
Co się jutro wydarzy?....

Następnego ranka..

Przeciągnąłem się.
Kanapa była bardzo twarda.
Mniej więcej dlatego nie chcę kłócić sie z Chole.

Poszłedłem na górę.
W pokoju jej nigdzie nie było.
Przebrałem się w lżejsze rzeczy.
Wziąłem fiszke (tzw. Deske) i ruszyłem za dom.

Lubie z samego rana pojeździć sobie sam.
Nagle usłyszałem krzyki za naszym kochanym sklepem.

Pobiegłem tam.
Jakiś olbrzym męczy Merry.
Podeszłem w jego stronę.
Tak jakby za mało było mi siniaków na mojej twarzy (wyczuj sarkazm)

-zostaw ją koleś! -odepchnąłem go.

-a bo co?! Chodź zabawimy się nią razem! -zaśmiał się.

-nie będziesz się nią zabawiał!-podniosłem głos.

-a bo co knypku! -zbliżył się do mnie.
-bo ci wpierdole! -powiedziałem stanowczo.

-ty?! Weź spadaj! -zbliżył się bliżej.

Zadałem mu cios w brzuch.
Szybko położył się na ziemię.

Zabrałem szybko Merry zza sklepu.

-wszytko ok? -zapytałem łapiąc ją swoimi rękami za ramiona.

-t.. T.. T.. AK -trzęsła się ze strachu.

Szybko wtuliłem się w nią.

-już spokojnie oglądnąłem ją po głowie.

-gdyby ciebie tam nie było nie wiem co by się wydarzyło... -mówiła załamanym głosem.

-już wszytko jest dobrze, jesteś bezpieczna. Chodź pomogę zanieść ci te zakupy do domu.

-dziękuję.. -uśmiechnęła się lekko.

Było widać, że wcale nie chciała się uśmiechać.

~~~~~

Jesteśmy pod jej domem.
Weszliśmy do środka.
Postawiłem zakupy do kuchni.
Udaliśmy się na kanapę.
Plackiem leżeliśmy...

-jak ja ci się odwdzięczę? -zapytała, łapiąc się rekami za głowę.

-nie musisz! -machnąłem ręką.

-tyle dla mnie robisz.... Już wiem!

-co się stało? -zapytałem, nie rozumiejąc jej nagłego szczęścia.

-dziś w klubie Maroko gramy koncert.. Mogę za darmo załatwić ci miejscówki.

-poważnie?grasz?

-śpiewam, ale czasem gram na pianinie. -uśmiechnęła się-tylko muszę wiedzieć jak masz na nazwisko.

-Lenehan. A leo może też iść?

-no jasne weź tyle osób ile chcesz! -uśmiechnęła się jeszcze szerszej.

-fantastycznie!

-mogę prosić o twój numer napiszę ci na którą godzinę i jaki będziecie mieć stolik.

-no jasne! -uśmiechnąłem się.

-dzięki -spojrzała zadowolona w telefon.

-a ty jak masz na nazwisko?

-Merry Adkins.

-jesteś córka Adele?

-nie! To tylko przypadek! -machnęła ręką.

Chwilę się namyśliłem.

-to do zobaczenia później! -uśmiechnąłem się.

Wyszłem z domu.
Skierowałem się w stronę swojego domu.

****

Drugi rozdział...

Podoba sie?

Do zobaczenia

Córka Adele || CH.L & L.D || Cz1 & Cz2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz