~Rozdział 10~

1.5K 106 6
                                    

To dzisiaj. To już dzisiaj. Dzisiaj idę na pierwszą i mam nadzieje ostatnią rand... na pierwsze spotkanie z Potterem.
Wstałam z łóżka i lekko zakręciło mi się w głowie. Weszłam do łazieńki i spojrzałam w lustro. Wygladam jak wrak człowieka i w sumie tak też sie czułam. No ale nie odwołam spotkania za bardzo bym go tym zraniła... Przełożyłam dłoń do czoła i stwierdziłam że mam gorączke. Otworzyłam mój kufer żeby poszukać termometra i paru tabletek, ktore mama wepchneła mi do skrzyni na siłę. Zmieżyłam temperture. 38 stopni. Nie było jeszcze tak źle, ale lepiej dmuchać na ziemne, więc wzięłam tabletkę żeby zbić temperature i położyłam się spać.

-Lily... Lily- ktoś mówił do mnie bardzo łagodnym głosem, ale nie dałam rady rozpoznać kto to.- Lilka, wstawaj spóźniłaś się na śniadanie, więc przyniosłam ci trochę kanapek. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nachylającą się nade mną Dorcas.
-Nie musiałaś. -powiedziałam.
-Wiem.- uśmiechnęła się.
Próbowałam, ale nie dałam rady nic zjeść. Czułam że wszystko co spróbuję przetrawić za chwilkę wyleci mi z ust w postaci wymiocin. Okropne uczucie.
-Dorcas?
-Tak?
-Chyba jestem chora...
-Może pójdziemy do Pani Pomfrey?- zaproponowała.
-Nie, to tylko zwykłe przeziębienie, lepiej to przeleżeć.
-Skoro tak sądzisz.- powiedziała- Potrzebujesz czegoś?
-Snu.- odpowiedziałam stanowczo.

Obudziłam się około 16:00 Nałożyłam jakieś wygodne dresy, które wypchałam czystymi chusteczkami oraz luźną koszulkę i zeszłam do Pokoju Wspólnego. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym o dziwno nikogo nie było. Gdzie oni się wszyscy podziali? Podeszłam do tablicy ogłoszeń.

Uwaga
W tą sobotę  (1 grudnia) o godzinie 15:30 odbędzie się wyjście do Hogsmade w którym udział mogą brać klasy 3-7, ponieważ w mieście zastosowane zostały specjalne środki bezpieczeństwa.

Minewra McGonagall

O nie! Zapomniałam. Miałam się spotkać z Potterem dokładnie pół godziny temu. Niby nie chciałam iść no ale...
A może skoro ja nie przyszłam to poszedł z kimś innym? A co jeśli cały ten czas siedzi w swoim dormitorium?
Wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę dormitoriów chłopaków.
Otworzyłam drzwi pokoju  huncwotów i naprawde mnie zatkało. Wiedziałam że za czysto to tu nie mają, ale że aż tak... Nie widze tu podłogi... AAAPSIK. Nie mogę w to uwierzyć. Na łóżku Pottera leżał jakis pergamin od teraz cały w moich smarkach. Lily Evans jesteś idiotką. Czy naprawdę mapa huncwotów, największy skarb Pottera jest cały w moich glutach?? Sięgnełam do kieszeni po chusteczki. Próbowałam wytrzeć TO z pergaminu, ale bez skutku. Znowu wsadzilam ręke do kieszeni w poszukiwaniu swojej różczki, ale jej tam nie miałam. Musiałam zostawić ją w moim dormitorium. Za to na pułce obok łóżka leżała sobie jak nigdy nic różczka Jamesa Pottera. No spróbujmy.
-Chłoszczyść.- powiedziałam celując magicznym patykiem w brudny pergamin.
Nie przyniosło to oczekiwanych skutków jego różczka nie posłuchała mnie  i zamiast wyczyścić mapę przerwało ją na kilka kawałeczków.
Oparłam się o łóżko i zaczęłam płakać.
Po paru chwilach do pokoju wszedł James.
-Lily? Co ty tu robisz?- zapytał- O Jezu Lily co się stało?!?- zauważył łzy na mojej twarzy.
-Prze...przepraszam Ja...Ja...mes- powiedziałam łkajac.
-Ale co się stało?- zapytał czule.
-Znie... nie...nawidzisz mnie za to...-powiedziałam.
-Musiałabyś zabić Syriusza żebym Cię znienawidził, a z tego co wiem to Black grzeje sobie teraz tyłek w Trzech Miotłach.- zaśmiał się, ale widzac że nadal płacze, objął mnie- Lily prosze Cię nie płacz- szepnął mi do ucha tak że poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi.- Nie będe na Ciebie zły.- powiedział- Obiecuję.- rzekł 2 razy bardziej stanowczo.
Zamknęłam oczy, żeby nie widzieć jego zawiedzonej twarzy gdy mu będe o tym mówić.
-Weszłam do tego pokoju- zaczęłam- i ze względu że mam ten cholerny katar- zacisnełam mocniej oczy- kichnełam, prosto, na, ten, pergamin, na, twoją, mapę- poczułam jak zalewa mnie wstyd- potem próbowałam jakoś to wytrzeć chusteczką, ale to nic nie dawało, więc wzięłam twoją różdżke, bo swojej nie miałam przy sobie, ale...ale ta plama zamist zniknąć to...to... James zniszczylam twoją mapę! Rozerwało ją na kilka części!- znowu zaczęłam płakać.- Prze...przepraszam.
Spróbowałam wyrwać się z jego ramion, ale chwycił mnie mocniej i obrócił tak że prawie stykaliśmy się nosami.
Uśmiechnął się huncwocko. Chwila, co? Usmiechnął się?
-To nie była mapa.- zaśmiał się.
-James, to była mapa...- powiedziałam.
-Nie Lily, nie. To zwykły pergamin.- oderwał się ode mnie i sięgnął pod łóżko Syriusza.- To jest mapa huncwotów.- pomachał mi pergaminem przed twarzą.
- To co to było?- popatrzyłam na kawałki papieru leżace na łóżku Pottera.
-Moje wypracowanie na transmutacje.- odpowiedział.
-Napisze ci nowe!- zaproponowałam.
-Nie musisz, i tak przepisałem je od Remusa, nie zaszkodzi jak zrobie to jeszcze raz.
-Musze już iść. Do zobaczenia.- wyszłam z pokoju.
-Do zobaczenia.- powiedział do zamkniętych już drzwi.

Wbiegłam do mojego dormitorium, rzuciłam się na łóżko, położyłam na plecach i uśmiechnełam się sama do siebie. Prawie zapomiałam o moim przeziębieniu, ale nie ukrywam czułem się już o wiele lepiej.

Lily Evans & James PotterWhere stories live. Discover now