Gdy spadają liście

7.1K 443 7
                                    

     Wczesnym rankiem wymykam się z groty, którą nazywam ,,domem" i biegnę w stronę miasta. Mimo wczesnej pory, pełno ludzi już zalega na ulicach rozkładając towary lub szukając jakichś okazji. Idąc brukowaną drogą rozglądam się, chcąc zapamiętać cudowne barwy poranka. Moje brązowe włosy sięgają do pasa, zasłaniając kaptur długiej, zielonej peleryny. Przemykam obok straży pałacowej i znikam w zaułku, który prowadzi blisko pałacowych ogrodów. Uwielbiam patrzyć na rosnące tam drzewa i inne nieznane mi rośliny. Wspinam się na drzewo, którego gałęzie delikatnie zwieszają się nad murkiem oddzielającym pałac i ogrody od ulicy. Korona drzew dobrze mnie zasłania, a moja peleryna dodatkowo maskuje. Słyszę jakiś dźwięk niedaleko mnie. Delikatnie wyglądam zza liści i moim niebiesko-brązowym oczom ukazuje się rzeźbiona w marmurze ławka. Na ławce siedzi wysoki, zielonooki mężczyzna o ciemnych włosach w zielono-złoto-czarnej szacie z książką w ręku. Obok niego umięśniony blondyn chodzi niespokojnie w miejscu a jego czerwona peleryna faluje za nim, niczym wzburzone morze. Widziałam ich co prawda parę razy, ale nigdy nie siedzieli tak blisko. Słyszę niemal każde słowo, gdyż dosyć głośno mówią.
-Trzeba coś z tym zrobić bracie -zagrzmiał blondyn. Ciemnowłosy tylko spojrzał na niego i uśmiechnął się, bez krzty wesołości.
-Stopuj te swoje wojenne zapędy bracie. Wódz przede wszystkim powinien kierować się rozsądkiem- wrócił do czytania lektury.
Patrzyłam próbując sobie przypomnieć jak mieli na imię. Niestety moja pamięć nie jest zbyt dobra.
-Nie gadaj jak nasz ojciec. Tu trzeba działać - odezwał się znowu blondyn.
-Thorze - zielonooki wstał z ławki i splótł ręce za plecami. Wyprostował się dumnie i spojrzał na brata. -Dobrze wiesz że władza nie polega tylko na wojnach, ale też na sprawiedliwym rządzeniu. Myślisz że wojna ci w czymś pomoże? To tylko pogorszy relacje pomiędzy światami. Użyj rozumu. -Całkiem dobrze gada. -myślę i wychylam się nieco. Chcę się im przyjrzeć.
-Myślenie w niczym ci nie pomoże w obliczu śmierci. -stwierdził Thor.
-Jeśli nie wiesz jak go użyć. -w oczach ciemnowłosego pojawił się jakiś tajemniczy błysk, od którego ciarki mnie przeszły. Albo mi się wydaje albo w tej chwili spojrzał prosto na mnie. Zamarłam z lekko otwartymi ustami. Czuję dziwny chłód za plecami, odwracam się powoli, by sprawdzić. Powstrzymuję krzyk, wywołany zaskoczeniem i strachem. Nie wiem dokładnie co się potem dzieje. Zachwiałam się, a moja noga zsunęła się z gałęzi i w jednej chwili zleciałam, trzy metry w dół. Uderzenie zaparło mi dech. Czułam pulsowanie całego ciała, a w głowie mi szumiało. Po chwili otumanienia dotarło do mnie, że przestraszyłam się hologramu tego mężczyzny i uświadomiłam sobie, że powinnam stąd zmykać zanim wezwą straż.

Umierasz Cierpiąc 1: Promyczek dobraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz