Rozdział I

5K 135 33
                                    

Było sobie raz czworo dzieci:
Piotr, Zuzanna, Edmund i Łucja.
Mieszkali z rodzicami w Anglii.
Ich ojciec wyjechał na wojne.

Pewnego wieczoru zaczęły się nalotyi nikt nie był już bezpieczny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pewnego wieczoru zaczęły się naloty
i nikt nie był już bezpieczny.
Helena Pevensie odciągnęła czarnowłosego syna Edmunda od okna i zawołała najstarsze z dzieci (Piotra), by zabrał brata do schronu.
Sama pozbierała kilka rzeczy i wybiegła z pokoju.

W tym czasie Zuzanna biegała tak jak matka i zbierała rzeczy. Gdy była w pokoju usłyszała cichy i przestraszony głos siostry. Szybko zabrała Łucję i wybiegły z domu razem z resztą rodziny. W samych piżamach jak najszybciej pobiegli do schronu.
Spędzili tam całą noc.

Już następnego dnia stali na stacji i żegnali się z mamą. Wszystkie dzieci wyjeżdżały na czas wojny do rodzin zastępczych. Piortr obiecał matce opiekować się rodzeństwem. Poszli do pociągu i usirdli w przedziale z dwójką innych dzieci. Chłopcem i dziewczynką. Przez całą drogę nikt się nie odzywał. Potem nadszedł czas, gdy
ich współlokatorzy przedziału musieli
wysiadać. Rodzeństwo Pevensie patrzyło przez okno na dwójkę niemiło wyglądających i oschłych ludzi, którzy odebrali bliźniaków.
Zastanawiali się co czeka ich samych.

Pół godziny później sami wysiadali trzy stacje dalej. Gdy pociąg odjechał rozejrzeli się po stacji.
Podeszła do nich długowłosa dzieczyna ubrana w jensowe spodenki i niebieską, ciemną bluzke z jakimś złotym napisem.
Miała ciemnoblond włosy i zielone oczy. Była w wieku Zuzanny.
- Cześć! - przywitała się z uśmiechem.
- Pokażcie - podeszła do Łucji i wzięła karteczkę z adresem przymocowaną do jej płaszczyka. Przeczytała ją i oznajmiła.
- Tak, ja po was. - I znowu się uśmiechnęła. - mam was zaprowadzić. Chodźcie, to niedaleko.
Wzięli walizki i ruszyli za dziewczyną.
W czasie drogi Piotr potajemnie na nią spoglądał, najwyraźniej mu się podobała.
Zielonooka odwróciła się do nich twarzą i szła tyłem.
- Jestem Ewelina. Ewelina Posten. Na czas waszego pobytu tu będziemu razem mieszkać.
- Ja jestem Piotr Pevensie. - przedstawił się blondyn, około rok od niej starszy.
- Ja Zuzanna, a to Edmund i Łucja - odezwała się brunetka i wskazała rodzeństwo.

Kiedy dotarli na miejsce Ewelina otworzyła im bramy.
Patrzyli na piękny, ogromny, żółty dom. Dookoła było duże podwórko i kilka owocowych drzew. Wpuścił ich do środka i pokazała kuchnie, gdzie na stole stała kolacja. Poznali jej rodziców Katarzyne i Tomasza Postenów.
Po sporzyciu posiłku Ewelina zaprowadziła ich na górę.
- To wasz pokój - powiedziała do chłopców i otworzyła jedne z drzwi.
Dziewczyny poprowadził dalej.
Otworzyła inne. A potem kolejne naprzeciwko nich.
- Wy macie wybór. - oznajmiła - Wybbieracie, któryś pokój i mieszkacie razem, albo każda jeden i osobno
Jeden pokój był Różowy z niebieską pościelą na łóżku, szafą, biurkiem i półkami. Drugi był zielony z pomarańczowym łóżkiem, szafą, biurkiem, półkami.
Każda z sióstr chciała inny, więc postanowiły spać osobno. Zuza wybrała pokój zielony, a Łucja różowy.
- Dobra, - odezwała się Ewelina - ja ide. Jakbyście czegoś potrzebowały mój pokój jest na końcu korytarza po lewej. Przychodźcie o każdej porze dnia czy nocy. Pa.
Blondynka poszła spowrotem i lekko zapukała do drzwi pokoju chłopaków.
Gdy usłyszała "proszę" uchyliła drzwi i wsadziła głowę do środka.
- Cześć, wszystko dobrze? - zapytała.
- Tak - odpowiedzieli.
- Jakby coś sie działo, lub czegoś byście potrzebowali mój pokój jest na końcu korytarza. Przychodźcie o każdej porze dnia czy nocy. Pa.
I zamknęła drzwi.
Sama skierowała się do swojego pokoju.

Dni mijały dosyć pogodnie. Rodzeństwo Pevensie zaprzyjaźniło się z Eweliną i spędzali razem mnóstwo czasu.
Szybko przyzwyczalili się do dużego domu i przestali w nim gubić.
Państwo Posten byli bardzo mili. Mieli też bardzo dużo pieniędzy i zabrali ich na zakupy, by kupili sobie nowsze ubrania.
Pan Tomasz pojechał z chłopcami, wcześniej wysadzajac pod sklepami dziewczyny pod opieką Eweliny.
Zabrała je do wielu sklepów.
Najpierw sklep ze spodniami i spódnicami.
Zaczęły przeglądać ubrania. Ewelina nie kupowała eaczej nic, bo miała szafe pełną ubrań.
Zuza wybrała ( z pomocą Eweliny, bo sama nie chciał brać drogich) dwie pary spodni, trzy spudnice i spodenki.
Łucja jansową spudniczkę i trzy pary spodni.
Następny sklep - z sukienkami.
Ewelina zaczęła wybierać najładniejsze sukienki dla Zuzy i Łucji. One przymierzały i kupowały.
Sama też nie mogła się oprzeć i kupiła krótką sukienke w biało czarne paski.
Potem sklep z bluzkami...
Następnie z butami...
I na końcu z kosmetykami.
Ewelina znów wybierała wszystkie kosmetyki dla Zuzy, a Łucji wzięła pomadke i lakirer do paznokci, bo była jeszcze mała.
Dla Zuzy wzięła: tusz do rzęs, szminkę, błyszczyk, cienie, róż, puder, kredke do oczu.... i jeszcze sporo innych.
Kiedy po pięciu godzinach wróciły na nogach niosąc pełne torby, chłopcy już byli w domu.
Reszta dnia minęła spokojnie.

Unowocześniłam trochę ubrania, bo w sumie czemu nie? W końcu to inna historia :p
Sorki za błędy.
ZuzannaPevensie2

Opowieści z Narnii # Inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz