Letnia Burza

23 4 4
                                    

Pogoda była wspaniała. Nie za ciepło ani nie za zimno. Słońce nie raziło prosto w oczy ani nie kryło się całkowicie za chmurami. Dziewczyna była pewna, że ten dzień będzie wspaniały na wędrowanie wśród zbóż i podziwianie wiejskiego krajobrazu. Wyruszyła już rano, razem z ciężarówką rozwożącą chleb. Na wstępie postanowiła, że postara się być szybsza od kierowcy. Po drodze spotykała mieszkańców czekających na pieczywo. Jak zwykle życzliwie odpowiadali na przywitania i zatrzymywali ją na krótkie rozmowy. Niezbyt lubiła tą część swojej podróży, lecz starała się uśmiechać i grzecznie, ale też zdawkowo, odpowiadać na pytania. Przez te przerwy w marszu nie udało jej się przegonić ciężarówki. Odjechała i znikła za zakrętem, podczas gdy dziewczyna parła wciąż dalej prosto, ku końcowi wsi. Tam było już spokojniej. Nikt nie przeszkadzał jej w podziwianiu otoczenia. Prawdziwie wolna poczuła się jednak dopiero, kiedy na horyzoncie zobaczyła koniec asfaltowej drogi, kawałek kamienistej ścieżki i rozciągające się dalej zielone, złote i czerwonawe pola, poukładane w pasy. Uwielbiała ten krajobraz.

Jej plany kończyły się dokładnie tutaj. Nie wiedziała, którędy iść, może po granicy dwóch pól, może ścieżką, która otwierała się po prawej stronie, może inną ścieżką po lewej. Wybrała jednak prawą stronę. Tuż za wzgórzem weszła w niewielki wąwóz, pełen złocistych kwiatów. Innym mogło się to wydawać dziwne, ale ostrożnie stawiała stopy. Nie lubiła ranić natury, nawet, jeżeli były to tylko rośliny. Rozkoszowała się wilgocią schnącej powoli rosy w powietrzu i lekkim słodkim zapachem unoszącym się nad kwiatami, w których brodziła po pas.

Otaczała ją samotność. Uwielbiała takie chwile. Ludzie ją przerażali. Ich skomplikowane umysły nie pozwalały zrozumieć, co prawdziwie czują. Inaczej rzecz się miała, gdy chodziło o rośliny czy zwierzęta. Wszystkie one żyły jakby określonym schematem, łatwym do odgadnięcia. Poza tym były piękne, bo miały cel w swoim istnieniu, zawsze dążyły do jakiegoś i było widać, że go osiągały. Ludziom niestety było to poskąpione.

Nagle zauważyła niedaleko, zaledwie kilkadziesiąt metrów przed sobą, na drodze przecinającej jej szlak, ludzką postać. Ilekroć tamtędy chodziła, nigdy jeszcze nie spotkała na niej innego człowieka. Nie o tak wczesnej porze.

Och, proszę - pomyślała - niech on sobie pójdzie.

Niestety, postać stała w tym miejscu przez kilka minut, aż dziewczyna nie podeszła na tyle, by go rozpoznać. Zaklęła pod nosem. Nie był to nikt inny jak najbardziej znienawidzony człowiek, jakiego spotkała w swoim życiu. Po ukończeniu szkoły wydawało się, że cały jego stosunek do ich relacji się zmienił. Zupełnie, jakby świadectwo w ręku przekreślało wszystko, co stało się w ciągu tych trzech lat. Nadal jednak nieprzyjemne wspomnienia pozostały w pamięci dziewczyny. Pochyliła głowę, mając nadzieję, że jej nie rozpozna.

- Cześć! - zawołał, gdy obok niego przechodziła.

- Cześć - odpowiedziała krótko, chcąc pobiec ile sił w nogach przez ulicę i dalej pomiędzy pola.

- Idziesz gdzieś? - zapytał. Wydawał się być zaciekawiony. Dziewczyna jednak nie mogła pozbyć się wrażenia, że nie wygląda to zbyt szczerze.

- Wyszłam na spacer.

- Z plecakiem? - zdziwił się chłopak.

- Długi spacer.

- Mogę się przyłączyć? - zapytał z niewinnym uśmiechem na ustach. A przynajmniej wyglądał zupełnie niewinnie. Dziewczyna nie wiedziała, co na ten temat myśleć. W końcu jednak poddała się swoim skłonnościom do bycia nad wyraz uprzejmą i skinęła lekko głową. Chłopak wyszczerzył się jeszcze bardziej. - To fajnie. Gdzie idziemy?

Letnia BurzaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt