– Dlaczego chodzimy do kościoła? – zapytałem żony, gdy w niedzielny poranek zaczęła zawiązywać mi krawat.
Może za dwadzieścia dwunasta to nie najlepsza pora na takie pytania?
W sam raz by zdążyć na mszę.
Do miejscowej świątyni uczęszczamy od przeprowadzki – tam również odbył się nasz ślub, z którym wiąże się tak wiele miłych wspomnień (czy dobre wspomnienia o danym miejscu sprawiają, iż jest ono takie?).
Czarnowłosa zmarszczyła brwi, jak gdyby moje pytanie wybiło ją z równowagi. Sprawiło to, że przez sekundę zastanowiłem się, czy dobrze zrobiłem, zadając je, jednak to pierwszy krok ku uzyskaniu odpowiedzi. Satysfakcjonującej odpowiedzi.
Szeroki koniec krawata przełożyła w prawą stronę nad węższym końcem, potem w lewą, następnie ponownie w prawą, czyniąc tę magię, której nigdy nie zdołałem się nauczyć.
– Ponieważ – zaczęła – mieszkamy w katolickim kraju, pochodzimy z katolickich rodzin i wychowano nas w wierze katolickiej. Poza tym niebo jest jedynie dla ludzi wierzących, czyż nie?
Więc to źle, że zapytałem lub że zacząłem mieć wątpliwości?
– Pamiętasz, co mówił ksiądz? Prawdziwa wiara jest zawsze niezachwiana i bez jakichkolwiek wątpliwości – dodała. Odpowiedziała na moje pytanie, nim zdążyłem je zadać.
Puściła mój krawat i cofnęła się o krok.
– Dlaczego chcesz iść do nieba? – nie dawałem za wygraną.
– Bo nie chcę iść do piekła – odparła, jakby to było coś aż nazbyt oczywistego.
– Więc... ze strachu?
Tym razem nie odpowiedziała od razu, zastanowiła się. Prawdopodobnie uznała, iż najlepszą opcją jest wymyślenie wymówki, sytuacja zrobiła się niewygodna. Czyżby pomyślenie nad sensowną odpowiedzią to zbyt wiele?
Postanowiła uciec:
– Jeszcze chwila i się spóźnimy. Chodźmy – rozkazała.
Obróciła się w kierunku drzwi, uprzednio ostatni raz sprawdzając, czy na pewno dobrze wygląda. Była piękna.
Często jej to mówiłem, by wiedziała. Nie wiem, czy kiedykolwiek uwierzyła, że naprawdę tak uważałem.
Zwłaszcza w tej krótkiej, czarnej sukience, którą miała na sobie.
Nie widziałem sensu w chodzeniu na obcasach, skoro jednak ona to lubiła – nie protestowałem.
Ja również przejrzałem się w lustrze. Niedzielny poranek. Czy to aby na pewno jest okazja, by wystroić się w białą koszulę i eleganckie spodnie? Kiedyś bez wątpienia odpowiedziałbym, że tak, w końcu kościół to dom boży. Lecz równie dobrze może to być zwykły, ładnie ozdobiony budynek, od innych wyróżniający się krzyżykiem na dachu.
Święty lub nie, w tej chwili musiałem jeszcze raz stanąć u jego progu.
CZYTASZ
Z Dziennika Piromana
SpiritualBóg... każdy zastanawiał się kiedyś nad jego istnieniem, czyż nie? Mimo tego, że nie zostało ono potwierdzone, ludzie chodzą do kościoła, modląc się za swoje grzechy. On jednak postanowił się sprzeciwić. Bo czy to ma jakikolwiek sens? Nie potrafił...