ROZDZIAŁ 1: CZY JA WŁAŚNIE ZAMÓWIŁEM AMERICANO?

82 4 6
                                    


  Wszedłem do wiecznie strzeżonego pomieszczenia. Ogarnęło mnie uczucie zimna na moich policzkach. Moja uwaga od razu skupiła się na nim. Znajdował się w samym centrum, a metalowe blaty otaczały go niczym strażnicy pilnujący przed dostaniem się w niepowołane ręce. Jak gdyby zaczarowany podążałem w jego kierunku potykając się o porozrzucane notatki pokrywające podłogę. Miałem nieodparte wrażenie, że coś wymusza na mnie chęć dotknięcia go. Jego niezwykły wygląd oczarował mnie do tego stopnia, że nie byłem w stanie oderwać od niego oczu. W momencie w którym moja ręka zetknęła się z jego powierzchnią poczułem jak opuszczają mnie wszystkie siły. Robiłem się coraz słabszy, senny... Jedyne co słyszałem to krzyk dobiegający z oddali.

***

– Czas i pora wziąć się za to na poważnie – szepnąłem do siebie ukradkiem zerkając na stertę gazet znajdujących się pod moją pachą – Tylko po co ja to robię? Przecież to nie ma sensu... Uwaga bo, zaraz przeczytam w lokalnej gazecie, że jakiś pieprzony kanadyjczyk lata. Albo, że ktoś napisze w ogłoszeniu: „Hej ty! Jestem tu! Władam piorunami i chcę byś mnie odkry!." Kufa... Czy ja właśnie stałem się pieprzonym Ashem Kechupem i szukam mojego pieprzonego Pikachu? Gotta catch them all kufa...

Z tym oto pełnym entuzjazmu podejściem wszedłem do pobliskiej kawiarni. Miałem swój ulubiony stolik tuż obok zaplecza. Lubiłem kiedy te zgrabne kelnereczki sięgały po coś, prężnie nadstawiając swoje krągłości. Rozsiadłem się, dramatycznie rzucając płaszcz na krzesło stojące naprzeciwko.

– W czym mogę pomóc SeHun? – zapytała Ashley, jedna z najbrzydszych kelnerek na świecie. Czułem, że ten dzień będzie beznadziejny od samego początku.

-Czy ja ci pozwoliłem zwracać się do mnie po imieniu? Gdzie jest Kate? – burknąłem.

– Powiedzieć ci coś w tajemnicy? Ale jak by co to nie wiesz tego ode mnie!

– Czas to pieniądz. Gadaj.

– Zaszła w ciąże. A ojciec jest nieznany.

– Kufa. Jaka drama... – powiedziałem wyłączając przezornie telefon – podaj mi Americano.

Dorosły napój dla dorosłego człowieka – pomyślałem – od czegoś trzeba zacząć te życiowe zmiany i nie mam na myśli ojcostwa.

– Na pew...

– Tak. Na przyszłość – NIE DYSKUTUJE SIĘ Z KLIJENTEM! Kufa!

– Oczywiście Panie Oh – otyła kelnerka ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy odeszła od mojego stolika.

Nareszcie chwila spokoju... Na czym to ja... A... Ja jeszcze nie zacząłem. Czuje się zmęczony życiem... Na czym to ja... Czy ja właśnie zamówiłem Americano? To wszystko przez tą Ashley... Wziąłem głęboki oddech i zajrzałem do pierwszej lepszej gazety.

-" Papier toaletowy zabił przyjaźń"... Co to kufa... – zacząłem kartkować ten stek bzdur -" Dawaj okup za kota!"; " Zobaczył jelenia i umarł"; „UFO mnie okłamało" ; „Kredens morderca"; „Ukrzyżowałem sowę"... Ta kawa jest taka gorzka... – moje zdegustowanie osiągnęło maksimum. Strony gazet coraz to gwałtowniej zaczęły się przekręcać, jedna nawet spadła ze stołu... Osh kufa... Oh Sehuniee... Wdech i wydech... Wdech i wydech... Kufa czy ja próbuje ogarnąć się poprzez wentylacje płuc!? Zwalczam ogień ogniem, a nawet powietrze powietrzem. Nagle trzasnęły drzwi.

– Przepraszam Panie Oh. Przepraszam za ten przeciąg – ostatnio nasze drzwi same się...

Z pogardą rzuciłem jej £2,10 w twarz, choć trudno to nazwać twarzą... I zostawiając cały ten chłam na stole, sięgnąłem po płaszcz i ruszyłem ku wyjściu. Miałem wrażenie, że zaraz kompletnie stracę kontrolę nad moją przypadłością. Na domiar złego jakiś kufa debil miał czelność mnie potrącić w drzwiach! Już miałem powiedzieć mu co o nim kufa myślę, gdy kątem oka dostrzegłem bardzo intrygujący tytuł.

Lucky One czyli historia lubi się powtarzać |EXO|Where stories live. Discover now